Niebiesko-żółty Wrocław. Tutaj czują się jak w domu

Przemek Gałecki | Utworzono: 10.03.2015, 07:31
A|A|A

Luty 2014, marsz popracia dla Ukrainy

- Czuję, że Wrocław jest już prawie moim rodzinnym miastem -  mówi Daria Mazina, 28-latka. Najpierw do Wrocławia przyjechał jej chłopak. Daria poszła na zaoczne studia i równolegle do pracy - ułatwiają to przepisy. Wystarczy oświadczenie pracodawcy o zamiarze zatrudnienia obcokrajowca. Daria trafiła do jednej z największych korporacji w mieście. Pracuje w branży IT i nie myśli o powrocie do kraju. A na co muszą przygotować się Ukraińcy, którzy lawinowo przyjeżdżają w ostatnich miesiącach do Wrocławia? - Praca na początku będzie poniżej kwalifikacji, ale są możliwości rozwoju - mówi dziewczyna.  

Dlatego nie dziwi prawdziwy boom. Tylko w ubiegłym roku zarejestrowano w powiatowym urzędzie pracy we Wrocławiu 25 tys. oświadczeń o planach zatrudnienia obcokrajowców. 95% z nich to Ukraińcy. Dla porównania, rok temu we Wrocławiu wpłynęło blisko 10 tysięcy takich oświadczeń mniej.

- Dane za styczeń to jest prawie 3,5 tys. osób. Widać, że pracodawcy chętnie korzystają z tej możliwości - mówi Maciej Sałdacz z Powiatowego Urzędu Pracy we Wrocławiu. Zdecydowana większość osób przyjeżdża wiosną i zostaje do późnej jesieni. Oświadczenie pozwala na sześć miesięcy pracy w roku, jeśli ktoś chce zostać dłużej trzeba wystąpić do wojewody o zezwolenie na pracę. - Są to z jednej strony pracownicy wysoko wykwalifikowani - np. z branży IT, ale też do prac sezonowych, budownictwa czy rolnictwa - dodaje Sałdacz.

Halina Czekanowska przyjechała z Tarnopola do Wrocławia do swojej rodziny. Miała wizę, ale bez pozwolenia na pracę zarabiała na czarno. Gdy zadecydowała, że Dolny Śląsk to jej miejsce do życia, postanowiła wszystko zalegalizować i od razu pójść na swoje. Założyła firmę krawiecką. Interes idzie tak dobrze, że pomogła innym Ukrainkom, które, oszukane przez pracodawców, zostały na lodzie. 

- Ukrainiec jest gotów pracować więcej, dłużej i za mniej od przeciętnego Polaka - tłumaczą przybysze. Bo po rozpoczęciu wojny wartość hrywny diametralnie spadła. Kiedyś za złotówkę trzeba było płacić dwie hrywny, teraz 10, a nawet 12. Artem Zozulia, dyrektor Konsulatu Honorowego Ukrainy we Wrocławiu, nie ma wątpliwości, że dopóki sytuacja na wschodzie Ukrainy nie uspokoi się, to coraz więcej osób wybierze emigrację, np. do Wrocławia. - Chciałbym, żeby Ukraińcy przyjechali do Polski, by zobaczyć, jak można budować swój kraj. Podobnie uważa Illya Tandur, który ściągnął do siebie rodziców i brata.

O ile w 2013 roku urząd wojewódzki wydał 1,5 tysiąca kart pobytu tymczasowego, to rok później było ich już 70% więcej. Progres widać także w pierwszych miesiącach tego roku. Illya i jego rodzina postanowili założyć typowo ukraińską restaurację w centrum miasta. Interes działa od 6 miesięcy. Daria Mazina jest już po ślubie i nie zamierza wyjeżdżać z Wrocławia, mimo, że na Ukrainie została jej rodzina. Halina Czekanowska także nie widzi lepszego miejsca do życia niż Polska.  A jaka droga czeka Ukrainę w najbliższych latach? Tak przewiduje Illya Tandur. - To będzie kraj niezależny, demokratyczny i w pełni rozwijający się. Nie wiem, za jaki czas się to wydarzy, ale jestem przekonany, że tak będzie - mówi.

REKLAMA

To może Cię zainteresować