Orzeł wylądował. Nikodem Chabior w Podróżach z Radiem RAM

Ewelina Lis, Mateusz Łapot | Utworzono: 15.03.2024, 18:19 | Zmodyfikowano: 15.03.2024, 20:07
A|A|A

fot. arch. prywatne

Po 18 godzinach w samolocie, wylądowałeś, jesteś i to w super formie. Jak to zrobiłeś?

Pojechaliśmy z moją dziewczyną Izabelą na największy na świecie targ weekendowy Chatuchak w Bangkoku, gdzie łaziliśmy z cztery czy pięć godzin. Zjedliśmy masę ostrego jedzenia i robiliśmy wszystko, żeby nie uciąć sobie drzemki. Więc jak tylko wsiedliśmy do pierwszego samolotu, to zamknąłem oczy, nawet nie pamiętam startu, a jak się obudziłem w pewnym momencie, to sobie pomyślałem: "jezu, jak my strasznie długo kołujemy". A my byliśmy już daleko, daleko. Ja przespałem dwa loty całkowicie. Nie czuję jakiegoś wielkiego Jet Lag'a, ale obawiam się, że poczuję go jutro, a właściwie pojutrze, bo jutro o 16.50 wsiadamy w samolot i lecimy do Nowego Jorku.

To Twoja pierwsza podróż do NY?

Pierwsza do Nowego Jorku, wcześniej byłem w Los Angeles. 

Masz plan zwiedzania?

Nigdy nie mam planu zwiedzania. Uważam, że plan zwiedzania to jest coś, co można zrobić, żeby zabić poznawanie jakiegoś miasta. Oczywiście są rzeczy, które chcę zobaczyć, ale w Nowym Jorku, mam wrażenie, że gdzie się nie ruszę, tam będzie coś wspaniałego. Wychowywałem się na nowojorskim rapie, więc sądzę, że co chwilę będę stawał i krzyczał: "o, to z tego teledysku!"

A Ty wierzysz, że Nowy Jork, jak w piosence NAS'a, to stan umysłu?

Nie wiem. Zobaczę. Mogę powiedzieć, że Bangkok to stan... ducha nawet, nie umysłu. I wiem, że są miejsca, które są stanami ducha. Może dla mnie Nowy Jork będzie stanem ducha, a nie umysłu. 

Orzeł wylądował. Tak chciałam zacząć. Jesteś umówiony na odbiór statuetki?

Nie spodziewałem się tego wyróżnienia. W momencie, w którym trafi w moje ręcę, to do mnie dotrze i poczuję. 

A jak wyglądał wieczór rozdania Orłów?

Różnica czasu to sześć godzin do przodu w Tajlandii. Gala rozpoczynała się o 20, u nas o drugiej w nocy. My poszliśmy spać. 

Wyspiarskie życie jest takie, że ja się budzę chwilę przed wschodem słońca, kiedy dżungla daje znać, że to już zaraz. Wszystkie zwierzęta się odzywają, ja również się budzę, razem z kogutami, psami, świerszczami i małpami, które skakały po moim domku. 

Świadomość swoje, podświadomość swoje. O godzinie 2.45 się obudziłem. Zwłaszcza, że przyszedł duży przypływ. Domek, w którym mieszkaliśmy był osiem metrów od morza, a może nawet mniej. Te fale, które zaczęły się rozbijać o brzeg, było słychać. 

Gala była transmitowana w jednej ze stacji. Ze względu na ograniczenia terytorialne nie mogłem jej oglądać na żywo. Pozostało mi odświeżanie Instagrama. I patrzenie kto, co dostał.

I nagle okazało się, że to Ty.

Cofnę się kilka godzin. Leżałem sobie na tarasiku. To był rozpadający się, przechylony domek za 700 batów, czyli równowartość 80 złotych za noc, w którym wszystko skrzypiało, trzęsło się. Leżałem na tarasiku i myślałem: "będzie ten orzeł czy nie będzie"?. I w tym momencie zobaczyłem Orła. Prawdziwego. W Tajlandii jest ich dużo. Nie spodziewałem się, ale rzeczywistość próbowała mi dawać sygnały.  

Dynamiczny, szybki montaż. Jak to się ma do Twojego charakteru?

To logiczne przełożenie, nie kontrapunktowe. Ja raczej dużo, szybko, wszystko, intensywnie.

Jak w filmie: "Wszystko, wszędzie, naraz".

Dokładnie (śmiech)

Ale podobnie wygląda Twoje podróżowanie, że zawsze musi być wypełniony grafik czy musi być czas na relaks? I tu wróćmy do leżenia na tarasie przy domku i patrzenia sobie w niebo na Orły.

W tym roku plan był taki: pierwszych pięć dni w Bangkoku, później osiem dni na jednej wyspie, wyjazd, a dalej zobaczymy, gdzie nas wywieje. Może Kambodża, a może Chiang Mai na północy Tajlandii, a może południe, może Malezja, może tu, może tam. Skończyło się na trzech tygodniach na jednej wyspie i ciągłym przedłużaniu pobytu i pytaniu właściciela, czy jeszcze możemy zostać na parę dni, więc tutaj absolutne Antypody.

Tajlandia. Myślisz tam obrazami, jak filmowiec? Jesteś w pracy będąc nawet na wakacjach?

Jak jestem w pracy, to jest to specyficzne, bo to nie do końca też jest tak, że ja jestem takim filmowcem, który szuka jakiejś inspiracji, który obserwuje dokumentalnie. Ja obserwuję, ale robię to dla siebie. Ale zawsze mam ze sobą kilka aparatów fotograficznych. Szukam obrazów.

Czasami filmy są nagrywane w innym języku. Jak się wtedy montuje ten film?

Nawet w "Filipie" za montaż, którego otrzymałem Orła, są dwie, może trzy sceny po polsku, reszta to niemiecki i francuski. Jeżeli jest to film po angielsku, to jest o tyle miło, że rozumiem i jestem w stanie się jakoś odnieść. A reszta języków? Po niemiecku umiem powiedzieć, jak się nazywam i ile mam lat i powiem, że mam lat 16, ponieważ się wtedy nauczyłem tego i ciężko by mi było zaktualizować swój wiek.

Jak się pracuje nie znając języka? Czasem nawet lepiej, bo wtedy można się skoncentrować na języku kina, języku obrazu, melodii, rytmu, jak oni mówią. Wtedy można się koncentrować na tym czystym kinie.

Teraz Oscary. Statuetka za najlepszy montaż dla Oppenheimera - zasłużenie czy nie?

Nie potrafię się odnieść do tego pytania, ponieważ jeszcze nie widziałem Oppenheimera. Szewc bez butów chodzi (śmiech). Kiedy dużo pracuję, jest to osiem godzin dziennie oglądania ruchomych obrazków, to uwierzcie mi, ostatnia rzecz, jaką chcę zrobić po pracy, to oglądać dalej ruchome obrazki.

Wróćmy do Oscarów, ale nie bezpośrednio. Los Angeles. 

Pojechałem tam odwiedzić reżyserkę, z którą robiłem film. Jest amerykanką i to była koprodukcja amerykańsko - polska. Zaprosiła mnie do siebie, a mieszka troszkę poniżej napisu Hollywood, dobre miejsce.

To miasto jest tak rozwleczone, wielkie i różnorodne, że ja nie wiem, co bym miał powiedzieć, że jest tam moim top5. Na pewno jedną z miejscówek jest ta z waszego wywiadu z Druhem Sławkiem, czyli Ameba Music, do której Druh Sławek wszedł i nic nie kupił, a ja tam wszedłem i kupiłem bardzo dużo płyt.

Muzyczne Podróże Druha Sławka: „Jestem obywatelem świata"

A co kupiłeś? Może coś zagramy.

Kupiłem album, o którym marzyłem przez 20 lat. To, co będzie dla mnie najbardziej fascynujące w podróży do Nowego Jorku, to możliwość zetknięcia się z rodzinnym miastem trzech członków mojego ukochanego zespołu, który towarzyszy mi od 25 lat - Beastie Boys. 

Graliśmy nie raz. To który numer gramy?

Ja bym chciał, żebyśmy posłuchali utworu Ricky's Theme, bo to jest coś, co nigdy na pewno mi się nie znudzi.

I w Ameba Music kupiłem "Beastie Boys Anthology: The Sounds of Science" na czterech winylach, z książką, takie grube, bardzo ciężkie wydanie, o którym wiele, wiele lat marzyłem. Miałem to na CD, ale winyl to coś innego....wyszło tylko sześć tysięcy egzemplarzy. Było to trudne do dostania.

Masz kawałek, do którego bardzo chciałbyś zrobić teledysk? Włożyć swój dynamiczny styl montażowy?

Z montowaniem teledysków jest jedna ciekawa rzecz, bo najczęściej są to utwory, których nikt nie słyszał. Jest niespodzianka. Wie się, jakiego twórcy jest to utwór, ale nie zna się tego utworu i dopiero się go słucha, to jest coś, co bardzo lubię w pracy nad teledyskami.

Nie wiem czy mógłbym śmieć wychodzić z tym, że "och, chciałbym zmontować teledysk do Sabotage". Bo on już istnieje.

Raz miałem możliwość zrobienia teledysku do reedycji płyty, którą znałem od wielu, wielu lat.

Radiohead. I promise.

Tak. I był to odrzut z płyty OK Computer, nigdy to na nią nie weszło. Z okazji 20. rocznicy postanowili zrobić do tego teledysk.

Ile miałeś swobody w "Sadzy" Moniki Brodki? Ile tam było Ciebie? 

My się z Moniką przyjaźnimy bardzo, więc ciężko powiedzieć o jakiejś swobodzie. Spotykamy się i od początku pracujemy razem. Jesteśmy sąsiadami, ma półtorej ulicy do przejścia, siadamy u mnie w domu i sobie kombinujemy, próbujemy, ustawiamy.

A masz tak, że kończysz pracę, teledysk jest gotowy, idzie w świat, miliony wyświetleń, a Ty myślisz sobie, a tutaj bym coś poprawił, albo tutaj zmienił?

Kiedyś to mi uniemożliwiało oglądanie tych rzeczy. Rozrywało mnie od wewnątrz poczucie, że to mogło być inaczej. I to było straszne. Ale z biegiem lat nauczyłem się akceptować to, że właściwie zawsze coś może być zrobione lepiej. Inaczej, przepraszam: zawsze coś może zostać zrobione inaczej. Czy lepiej czy nie? Tego nie da się ocenić. Teraz nauczyłem się akceptować: "tak, zrobiłem". 

Posłuchaj całej rozmowy z Nikodemem Chabiorem:

REKLAMA

To może Cię zainteresować