Niejedno marzenie - czyli 7 plag pekińskich
Hongkong do dziś ma granicę w ChRL, swobody demokratyczne jak na chińskie warunki są tam duże, poza tym mieszkańcy Hongkongu nadal nie płaca prawie żadnych podatków i nie muszą służyć w chińskiej armii.
Hongkong nadal jest oddzielony do „Mainland China" granicą. Wspomniane hasło zostało wtedy, 11 lat temu natychmiast wykorzystane przez jeden z tamtejszych browarów, który swoja kampanie reklamowa oparł na haśle „Dwa kraje = jedno piwo".
Wygląda jednak na to, ze mimo propagandowej kampanii chińskich władz nie ominie Igrzysk Siedem Plag.
1.Smog, który da się we znaki szczególnie maratończykom i kolarzom, W podobnych warunkach w Los Angeles w 1984 nie było wesoło ( w ogóle nie wiadomo co będzie z Chinami, kiedy każdy biedny jednak nadal przeważnie Chińczyk wyrzuci za siebie raz dziennie jedna choćby puszkę coca-coli).
2.Doping, przed którym nie ustrzegą się na pewno te Igrzyska i którego można się spodziewać także po zawodnikach chińskich.
3.Sędziowanie - już Igrzyska w Seulu pokazały, że w Azji gospodarzom sprzyjają nie tylko ściany, ale także sędziowie. I trudno sobie wyobrazić, żeby tym razem było inaczej.
4.Protesty polityczne obrońców praw człowieka, przeciw represjom w Tybecie, wobec członków sekty Falun Gong, wobec kościołów, nie mówiąc, że po żyjących w Sinkiangu Ujgurach muzułmanach można się spodziewać aktów terrorystycznych, z których jeden już miał miejsce (na razie w Sinkiangu).
5.Komercjalizacja Igrzysk już teraz spowodowała, że część konkurencji rozgrywanych jest o nienaturalnych porach, byle zgranych z rytmem życia amerykańskich przede wszystkim telewidzów . A jeśli chodzi ideę olimpijską, to przysłowiowy sam fakt startu nie jest najważniejszy, ale najmniej ważny. Liczy się medal i to w zasadzie złoty.
6.Opresja ekonomiczna wyrażająca się w „czyszczeniu" całych dzielnic Pekinu nie tylko ze złodziei czy prostytutek, ale po prostu z mieszkańców, których domy zburzono, a ich samych wysiedlono, żeby pobudować hotele i stadiony.
7.Nacjonalizm chiński wiąże się z niektórymi poprzednimi punktami. Chiny mają dziś gdzieś Mao Tse-Tunga, wszystkim chodzi o kasę i dumę narodową tak nadszarpniętą w poprzednich dziesięcioleciach. Mają wygrać klasyfikację medalową i pokazać światu, że Państwo Środka jest głównym wszystkiego ośrodkiem. Nacjonalizm rozwija się, mimo, ze Chińczycy z różnych części kraju mówią tak rożnymi chińskimi językami, jak różny jest na przykład kaszubski do góralskiego. Nie wiem wiec jak sobie dal rade twórca pierwszego polskiego elementarza, Falski, kiedy Liga Narodów, ówczesny odpowiednik dzisiejszego ONZ, wysłała go w latach 30 XX wieku, żeby zrobił Chińczykom ich pierwszy kalendarz. Ale Falski jakoś dał radę.
Czy stawanie okoniem temu wszystkiemu ma jakiś sens ? Tak, bo wprawdzie amerykańska aktorka Mia Farrow ma być może nieco większe możliwości niż ja i ty, ale w pojedynkę doprowadziła do tego, że Steven Spielberg, który miał być współreżyserem uroczystości otwarcia Igrzysk w Pekinie wymiękł i zrezygnował. (Farrow pisał, miedzy innymi w „New York Timesie", że robiąc coś takiego Spielberg okrywa się hańbą).
I co ? A to, że nie tylko Spielberg chce - mówiąc po chińsku -„zachować twarz".