"Stateczność w muzyce jest jak umieranie" – wywiad z Marcusem Fürederem z Parov Stelar (Posłuchaj)
fot. Wojciech Kasperczyk
(Posłuchaj pierwszej części wywiadu)
Michał Sierlecki: Gościem Radia RAM jest Marcus Füreder, założyciel Parov Stelar. Co oznacza ta nazwa?
- Marcus Füreder: To przeważnie pierwsze pytanie, które zadają mi dziennikarze. Szczerze Ci powiem, że nie wiem. To po prostu nazwa.
Czyli jest to wymyślony przez Ciebie szyld, pod którym wystepujesz.
Pierwszy utwór na nowym albumie „Shine" zatytułowany jest „Come Closer". Gościnnie śpiewa tu Christina Lindberg. W nagraniu „Goodbye" słyszymy Gabriellę Hanninen. Jak poznałeś te znakomite wokalistki?
- Christina jest wokalistką zespołu „Laine", który wydaje płyty w barwach mojego labela. Gabrielę z kolei znam od ponad dziesięciu lat. Mieszka także w moim mieście Linz. Przyjemnie się z nimi pracowało.
Na stronie internetowej Parov Stelar odnalazłem ciekawe przesłanie „ Tak , jak w życiu, muzyka musi poruszać i rozwijać się, ale też tak jak w życiu , czasami musimy pamiętać i wspominać przeszłość".
- To nie tylko specjalne zdanie, formuła, ale uważam że jako muzyk i artysta musisz wciąż na nowo czynić krok naprzód, nie możesz tkwić w jednym punkcie. Czasami twoja droga jest pokręcona i wcale nie taka prosta. Ale przez to ciekawsza. Ważny jest zatem ruch, zawsze należy pamiętać o tym, by się rozwijać. Brak zmian i stateczność w muzyce jest jak umieranie.
(Posłuchaj drugiej części wywiadu)
- Lounge i downtempo są obecne od wielu lat. Moja muzyka zawsze starała się zaspokoić nowe oczekiwania wobec utworów, czasem było tam sporo elektroniki, lub coś zupełnie innego, by poczynić nowy krok. Nie lubię określeń typu nu jazz, czy downbeat i jakichkolwiek prób szufladkowania , czy klasyfikowania muzyki.
Jako młody artysta interesujesz się także malarstwem, grafiką. Czy myślałes kiedyś o tym, by okładki Parov Stelar zawierały Twoją grafikę , bądź obrazy?
-Nie. Może kiedyś. Ale minęło już dużo czasu, odkąd przestałem pracować jako malarz. Mam oczywiście także trochę fotografii, ale to jest przeszłość. A ja chcę tworzyć coś nowego. Potrzebuję świeżych pomysłów na swoje nowe albumy. Może zdarzy się to kiedyś , gdy muzyka przestanie istnieć, ale mam nadzieję , że nigdy do tego nie dojdzie.
(Posłuchaj trzeciej części wywiadu)
- Ten utwór narodził się trochę na zasadzie przypadku. Nie miałem zamiaru tworzyć tanga, ale po kilku godzinach poszło to właśnie w tym kierunku i pomyślałem: „Dlaczego nie? Spróbuję." Zatem nie było wcześniej żadnych przymiarek. Oczywiście lubię Argentynę i muzykę latynoską. Dla mnie było jednak atrakcją zmiksować ją z odrobiną beatu.
Słyszałem, że lubisz wędkować. Czy to Twoje jedyne hobby, czy masz jeszcze jakieś inne?
- Mam też inne zajęcia, ale po wyczerpującej trasie koncertowej rzeczywiście odprężam się jadąc nad jezioro i po prostu łowię ryby.
(Posłuchaj czwartej części wywiadu)
- Być może, ale to przede wszystkim uczucie, które ciężko opisać i nazwać słowami. Dla mnie to bardzo szybkie i nagłe uczucie w stylu : „Natychmiast chcę być w domu". Dlatego to nagranie mknie naprzód.
Oprócz Parov Stelar tworzysz jeszcze jeden projekt stanowiący twoje alter ego. To Cash Candy.
- Cash Candy koncentruje się przede wszystkim na elektronicznych beatach, zdecydowanie muzyce klubowej. Dla mnie to możliwość tworzenia gatunków , które zapragnę, ale nie ma tu już miejsca choćby na charlestona. To zabawa i ciężkie beaty. Moja wolność.
(Posłuchaj piątej części wywiadu)
- Wspominałem,że chcę tworzyć nowe różne od siebie projekty. Bezsensem byłoby nagranie trzech albumów, gdzie wszystkie brzmią podobnie. Logiczne było dla mnie sięganie po inne rozwiązania.
Czy mógłbyś opowiedzieć coś o twym mieście Linz? Słyszałem , że to trzecie pod względem wielkości miasto w Austrii.
- Tak, ale to naprawdę nic nie znaczy. To raczej małe miasto w porównaniu do Wrocławia. (śmiech)
Dziekuję za rozmowę i życzę dalszych sukcesów.
- Dziękuję