Co dalej ze wschodnią obwodnicą?
Fot. archiwum prw.pl
Kłótnia o 50 mln to słynny spór, który skończył się złożeniem pozwu w sądzie między byłym marszałkiem województwa Rafałem Jurkowlańcem, a prezydentem Wrocławia Rafałem Dutkiewiczem. Marszałek nie jest już marszałkiem, a nowe władze województwa z Platformy Obywatelskiej są teraz w koalicji ze środowiskiem politycznym prezydenta Wrocławia i od razu było wiadomo, że w tej sprawie na pewno coś się zmieni. I rzeczywiście - od razu zaczęło się mówić, że będzie ta właśnie słynna ugoda, której jednak podpisanie przekładane jest już od miesięcy.
Wicemarszałek Jerzy Michalak zapewnia, że wynegocjowana już została kwota, którą Wrocław zapłaci regionowi za budowę trasy Bielany - Żerniki w ciągu tej obwodnicy i będzie to około 30 mln zł, ale jest do omówienia jeszcze jedna sprawa:
Wszyscy urzędnicy zapewniają, że w sprawie ugody nic złego się nie dzieje - ale właśnie te zapewnienia sprawiają, że zapala się czerwone światełko. Skoro jest tak super, to czemu nie ma dokumentu? I tu znowu wracamy do Jerzego Michalaka (na zdjęciu z lewej, źródło: UM):
Odcinek obwodnicy, do której Wrocław ma się dołożyć, liczy 6 km, z tego około 3 km przebiegają przez grunty miejskie. To południowa część Wrocławia - atrakcyjna ziemia, którą należy wykupić i będzie to musiało zrobić miasto, by następnie przekazać grunty pod budowę województwu. Plan był najpierw taki, że znajdzie się tylko taki zapis, bez szczegółów (czyli ile te grunty są warte), ale Urząd Marszałkowski się zreflektował, że chce mieć na to papiery i stąd opóźnienie oraz przesunięcie terminu podpisania umowy. Władze Wrocławia nie mówią "nie", w końcu mamy politykę miłości między PO a prezydentem Rafałem Dutkiewiczem. Rzecznik miasta Arkadiusz Filipowski całą sytuację komentuje tak:
Operat dotyczący wartości gruntów we Wrocławiu, przez które będzie przebiegać wschodnia obwodnica miasta, to nowość i to nowość niespodziewana, która wpłynęła na tę całą ugodowo- nieugodową sytuację. Z ostrożnych szacunków wynika, że te grunty mogą mieć wartość około 18 mln zł. Urzędnicy mówią teraz, że sprawę ugody zakończą w sierpniu - ale za operat po pierwsze trzeba zapłacić kolejne kilka tys. zł, a po drugie - to nie jest sprawa dwóch, trzech dni. Przyznaje to rzecznik marszałka Jarosław Perduta (na zdjęciu z prawej, źródło: Facebook/JarekPerduta):
To, czy wycena gruntów będzie sprawą skomplikowaną czy nie, dopiero się przekonamy. Nadal jest pytanie, dlaczego urzędnicy marszałka dopiero teraz się obudzili i w sytuacji, gdy można by było sprawę zamknąć, uruchomiona zostaje kolejna urzędnicza procedura, która sprawę przeciągnie. Pozostaje oczywiście jeszcze wymiar polityczny całej sprawy - bo opozycja już pyta o koszty tej ugody, która miała zakończyć sprawę zaangażowania Wrocławia w budowę wschodniej obwodnicy. I marszałek, i miasto rozmawiają przez renomowane kancelarie prawne. Radny sejmiku PiS Paweł Hreniak ma taki apel do godzących się dość powoli urzędników:
Rzeczywiście - można mieć podejrzenie, że podpisanie ugody jest odkładane z jeszcze jednego powodu - w listopadzie są wybory samorządowe i podpisanie dokumentu w świetle kamer i mikrofonów może być pokusą dla urzędników, którzy będą kandydować. Wicemarszałek Jerzy Michalak temu jednak zaprzecza:
To akurat możliwe nie będzie, bo wszyscy interesują się sprawą tego, czy i ile Wrocław ostatecznie dołoży do wschodniej obwodnicy miasta. Dotacja, jak wiadomo, ma wynieść około 30 mln zł plus to, co będzie w gruntach pod trasę. Sprawa pozostanie "na tapecie", bo samorządowcy z innych miast patrzą na całą sytuację i mówią, że region pomaga Wrocławiowi we wszystkim - nawet w budowie obwodnicy, o czym inni mogą tylko pomarzyć.