Raport Ministerstwa Zdrowia ws. śmierci 8-latka z Oleśnicy: Złamano ustawę
fot. archiwum prw.pl
Ministerialna komisja przez kilka miesięcy analizowała dokumentację medyczną, rozmawiała z lekarzami którzy tego dnia mieli dyżur, odsłuchała także nagrania rozmów prowadzonych przez załogę śmigłowca z koordynatorem. Wniosków jest kilka. Konsultant krajowy w dziedzinie medycyny ratunkowej Robert Ładny pisze w swoim raporcie, że leczenie chirurgiczne dzieci powinno odbywać się wyłącznie w oddziałach chirurgii dziecięcej i dyspozytor słusznie sugerował, że dziecko powinno być transportowane do szpitala imienia Marciniaka, ale tak się nie stało. Jeśli jednak - pisze ekspert - śmigłowiec już wylądował przy Borowskiej, mały pacjent powinien być tam bezwzględnie przyjęty, tym bardziej że szpital ma oddział intensywnej terapii dziecięcej. SOR i Centrum Urazowe nie ma prawa odmówić przyjęcia pacjenta w stanie zagrożenia życia - tym samym złamana została ustawa o Państwowym Ratownictwie Medycznym. Ministerstwo Zdrowia wysłało do szpitala zalecenia pokontrolne, teraz dyrekcja ma 30 dni na odpowiedź. Na razie nie wiadomo, czy za zakończoną kontrola pójdą jakieś decyzje personalne czy konsekwencje finansowe.
Cały czas trwa prokuratorskie śledztwo ws śmierci dziecka, dwaj lekarze, którzy 22 września 2014 roku pełnili dyżur zostali już oskarżeni o narażenie dziecka na utratę życia. Obaj już nie pracują przy Borowskiej.
Wcześniej zastrzeżenia do pracy szpitala miał też NFZ. Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu za nieprawidłowości w Centrum Urazowym działającym w tej placówce otrzymał już 65 tysięcy złotych kary. Z raportu NFZ wynikało, że w Centrum brakowało specjalisty medycyny ratunkowej. Szef szpitala Piotr Pobrotyn przekonywał, że szpital nie popełnił żadnych organizacyjnych uchybień, a dziecko w ogóle nie powinno trafić na Borowską, bo nie ma tam chirurgii dziecięcej. - Błędem było nieprzyjęcie umierającego dziecka, kiedy śmigłowiec już wylądował przy Borowskiej, ale również jego zdaniem w ogóle nie powinien tam trafić - podobnego zdania był profesor Piotr Szyber. Szpital tłumaczył, że na Dolnym Śląsku jest zbyt mało specjalistów medycyny ratunkowej i wystąpił do Ministerstwa Zdrowia z wnioskiem o możliwość zastąpienia ich innymi lekarzami.
Czytaj więcej: 65 tys. zł kary dla szpitala z ulicy Borowskiej (POSŁUCHAJ)
PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ: Szpitale, za plecami NFZ, podzieliły się dyżurami