Paryż, Londyn, Wrocław - Stacey Kent (Posłuchaj)
Wojciech Jakubowski
Stacey jest tam bowiem szalenie popularna. Jej poprzedni krążek „Breakfast On The Morning Tram” rozszedł się tam w rekordowym dla artystki nakładzie przekraczającym 150 tysięcy egzemplarzy, co pokryło płytę platyną.
Wydawnictwo od razu zadebiutowało na pierwszym miejscu listy najlepiej sprzedających się płyt jazzowych, a w zestawieniu ogólnym na miejscu trzynastym. Niedługo potem Stacey została też wyróżniona odznaczeniem przyznanym przez Ministra Kultury Francji. Wielokrotnie gościła też w popularnych stacjach radiowych i telewizyjnych. Album dostrzeżono również za oceanem gdzie nominowano go do Grammy. Jednak wracając do Francji... Stacey tę miłość odwzajemnia. Spędziła tu sporą część swojego życia, doskonale zna kraj i jego obyczaje. Dlatego bez problemu mogła na „Breakfast On The Morning Tram” wykonać kilka utworów po francusku, m.in. dwa z repertuaru samego Serge'a Gainsbourga. Taaak... Francuzi już są zachwyceni. Zwłaszcza że Stacey Kent nie tylko wydaje nową płytę, ale zapowiadany na 22 marca album „Raconte- Moi” będzie w całości zaśpiewany po francusku. Trochę klasyki, trochę piosenek autorów młodego pokolenia. I tym razem krążek ukaże się pod szyldem słynnej wytwórni Blue Note. Tyle pierwsze zapowiedzi. Zanim jednak nowy materiał to proponuję przypomnieć sobie album sprzed równo 4 lat. Wtedy to wokalistka wspólnie ze swoim mężem, cenionym saksofonistą jazzowym Jimem Tomlinsonem, wydała longplay „The Lyric”. Tak, nie waham się użyć stwierdzenia: „wspólnie z mężem”, mimo że tylko jego nazwisko figuruje na okładce. Sposób interpretacji większości kompozycji sprawia, że to coś więcej niż tylko gościnne występy. Zresztą melomani szybko to dostrzegli i zwyczajowo wymienia się Stacey jako główną, obok Jima, bohaterkę tego albumu. Odnoszę zresztą wrażenie, że choć artystka jest osobą skromną i delikatną to jednak zdominowała tę płytę. Zresztą właśnie za ten album otrzymała BBC Jazz Awards. Kent razem z Tomlinsonem zabierają nas tu w świat wielkich standardów autorstwa m.in. Antonio Carlosa Jobima, Michaela Legranda czy Cole'a Portera. Romantycznie, nastrojowo, mimo wszystko kobieco. Co chwilę wpadamy tu w objęcia bossa novy, nie brak jazzowych improwizacji. I choć Francuzi cieszą się zapewne z tego, że amerykanka następną płytą uczyni tak wielki ukłon w ich stronę, to nie zmienia to faktu, że i my jesteśmy mocno przywiązani do jej dokonań- i to już od czasów „The Lyric”, jeśli nie wcześniej.