Zakochani w muzyce filmowej (Posłuchaj)

Wojciech Jakubowski | Utworzono: 24.02.2010, 22:20 | Zmodyfikowano: 26.02.2010, 07:48
A|A|A

Wojciech Jakubowski

Był to kolejny koncert w ramach trwającej od kilku lat światowej trasy koncertowej, w trakcie której mistrz prezentuje swoje największe dokonania. Być może ze strony mistrza była to kokieteria a może szczere rozeznanie swoich zdolności- jedno jest pewne, nie za to ceniony i pożądany jest od kilku dziesięcioleci. W trakcie swojej naprawdę długiej kariery skomponował muzykę do ponad 400 filmów, w tym do 40 westernów. Współpracował z takimi sławnymi reżyserami jak Bernardo Bertolucci, Brian De Palma, Giuseppe Tornatore.

 Zdobył dwie nagrody Grammy, dwa Złote Globy, pięciokrotnie nominowany był do Oscara, jednak Nagrody Akademii nigdy nie udało mu się zdobyć. Aż do 25 lutego 2007 roku. Kilkanaście dni po wspomnianym koncercie w Nowym Jorku, z rąk Clinta Eastwooda i Roberta De Niro otrzymał statuetkę za całokształt twórczości.

Jak zawsze w takich przypadkach owacjom na stojąco nie było końca. Jednak hołd słynnemu kompozytorowi postanowili złożyć nie tylko ludzie kina, ale i muzycy. Trzy dni przed tamtą oscarową galą do sklepów trafiła płyta pod wszystko mówiącym tytułem „We All Love Ennio Morricone”. A na płycie znalazły się na nowo nagrane kompozycje słynnego Włocha w wykonaniu artystów, którzy wszyscy razem stanowili dość osobliwą, by nie rzec egzotyczną. Celine Dion obok Quincy Jonesa i Herbiego Hancocka, Metalica obok Chrisa Botti a Bruce Springsteen w sąsiedztwie Andrea Bocelli- faktycznie wszyscy kochają Ennio Morricone. Najstarszą z tych nowych wersji jest „Conradiana”, nagranie które Andrea Bocelli zarejestrował jeszcze w 1996 roku i dopiero 11 później zostało opublikowane.

Większość utworów na nowo zaaranżowano a Maestro skomponował początki i zakończenia do każdej zamieszczonej kompozycji tak, by łagodnie przechodziły jedna w drugą, stanowiąc zwartą, muzyczną całość. No cóż, nie wszystkie nowe wersje wydają się być udane. Jednym razem ginie gdzieś głębia i piękno oryginalnych tematów. Innym razem słodyczy i liryki jest zdecydowanie za dużo. No ale tak to już najczęściej bywa z wydawnictwami typu „tribute to...”, na których rzadko kiedy otrzymujemy zestaw w 100% zadowalających, pomysłowych i trafionych interpretacji.

Tym niemniej wielbiciele talentu kompozytora płytą powinni się zainteresować. A wracając do samego mistrza. Warto przypomnieć, że w sierpniu ubiegłego roku wystąpił w Polsce. To był jeden ze słynnych koncertów w Stoczni Gdańskiej. Wówczas jakieś 20 tys. widzów, mimo wszystko wolało zobaczyć maestro w akcji i usłyszeć jego słynne tematy, niż zostać, jak to niektórym jeszcze kilka lat temu radził, w domu...

Muzyka dzień po dniu (Posłuchaj):

Więcej muzycznych felietonów Wojtka Jakubowskiego znajdziesz w zakładce MUZYKA, a TU wczorajszy.

REKLAMA
Dźwięki
Muzyka dzień po dniu. 25 lutego 2010 r.