Z drugiej do pierwszej ligi (Posłuchaj)
Wojciech Jakubowski
Niekiedy wędrówka trwa kilka lat a czasem dotrzeć za wielką wodę nie udaje się nigdy i to niekiedy naprawdę utytułowanym artystą. Jednak czasami zdarza się tak, że talent w połączeniu z odrobiną szczęścia potrafią w końcu doprowadzić podróż do szczęśliwego końca. Wie coś na ten temat nasza bohaterka, Stephanie McKay, która na brak szczęścia narzekać nie może a i umiejętność znajdowania się w odpowiednim miejscu i czasie nie jest jej obca.
Muzyczny felieton Wojtka Jakubowskiego (Posłuchaj):
Zaczynała od śpiewania w chórkach. Dane jej było wspomagać podczas koncertów takich artystów jak Mos Def, Amp Fiddler czy Tricky. Jej mocny, charakterystyczny głos został szybko dostrzeżony i z drugiej linii przesunęła się do pierwszej- rozpoczął się etap występów gościnnych. Na jednej z płyt wspomogła m.in. znaną funkową grupę Brooklyn Funk Essentials.
I tak artystce upłynęły lata 90. ubiegłego wieku i pierwsze lata bieżącego. Mimo, iż wówczas ciężko pracowała na wizerunek kolegów po fachu to jednak już wtedy myślała o swoim miejscu i szansie w show biznesie. W tym właśnie okresie napisała wiele tekstów, choć większość z nich trafiła do szuflady.
Aż wreszcie w 2003 roku spotkała Geoffa Barrowa, lidera Portishead, który pomógł jej w przygotowaniach i pracy nad solowym debiutem. Album, zatytułowany po prostu „McKay”, był mieszanką soulu, funku, w którym już próbowała swoich sił i hip hopu, którym zafascynowana była od dawna. Album w Wielkiej Brytanii, gdzie się ukazał, zyskał niezwykle pochlebne recenzje. Jednak podróż tego materiału za ocean trwała aż 3 lata. Warto jednak było czekać bo muzyka ta tam się spodobała i kolejne wydawnictwo miało już ogólnoświatową dystrybucję. No prawie ogólnoświatową, bo Polska znów znalazła się gdzieś na marginesie. Ale o tym za moment. Początkowo album „Tell It Like It Is” miał ukazać się w 2007 roku, jednak artystka niezadowolona z efektu prac długo zwlekała z wydaniem materiału. Ciągłe poprawki i nieustanne szlifowanie kompozycji sprawiło, że dopiero w połowie 2008 roku świat usłyszał o utalentowanej wokalistce. Tym razem Stephanie nawiązała współpracę z mało znanymi, ale utalentowanymi producentami. Ich wspólne dzieło okazało się być mieszanką podobnych brzmień co na „McKay”, jednak osadzono je w stylistyce lat 80 ubiegłego wieku. Słychać, że Stephanie znakomicie czuje klimat tamtych lat i bez najmniejszych problemów wprowadza słuchacza w ich klimat przez co „Tell It Like It Is” jest propozycją ciekawą i daje nadzieje na coraz to ciekawsze wydawnictwa w przyszłości. Ale to nie koniec sukcesów. Wiosną i latem ubiegłego roku artystka miała kolejną szansę na prezentację swojego talentu, po którym wielbiciele gatunku wiele sobie obiecują. Wówczas to z koncertami odwiedziła wiele europejskich miast, dostąpiła nawet zaszczytu pojawienia się na słynnym festiwalu Glastonbury. Do Polski nie dotarła, ale za to jej płyta i owszem, w końcu się u nas ukazała. Od roku na wydawnictwie „Tell It Like It Is” widnieje logo Radia Ram, które objęło patronat nad tą płytą, i w którym piosenki Stephanie można usłyszeć do dziś.