Muzyka dawna na dni zadumy
To zbiór utworów muzyki dawnej wydanej w barwach zacnej wytwórni ECM. Jej współtwórcą jest Rolf Lislevand z przyjaciółmi. ECM od wielu lat zadowala grono wytrawnych słuchaczy muzyką na najwyższym poziomie, gdyź nagrywają, bądź nagrywali dla niej najwybitniejsi artyści jazzowi. Ale nie tylko. Choć jazz jest niedookreślony, a jego charakter bazuje często na improwizacji, w wypadku publikacji z 2006 roku, możemy uznać album „Nuove musiche" Rolfa Lislevanda za zbiór utworów klasycznych zarezerwowanych dla entuzjastów muzyki dawnej. Muzyka zawarta na tym wydawnictwie przekracza jednak granice jakiekolwiek klasyfikacji i określania gatunku. Przywołuje raczej skojarzenia ze znanymi formami.
Bo czy połączenie lutni, gitary, harfy, klawesynu i organów z cudnym wokalem Arianny Savall nie przynosi ukojenia, jakie daje pozornie archaiczne brzmienie tych instrumentów? Głos też spełnia tu właśnie rolę instrumentu..
Kompozycje przenikają się we wspólnej koncepcji podróży do krainy odległej od rzeczywistości, która nas otacza. I w tym tonie rozbrzmiewa „Arpeggiata addio", cykl krótkich, acz zjawiskowych passacaglii w rodzaju antica, spontanea, andaluz , czy cantus firmus.
Czasem wdziera się urok irlandzkich melodii ludowych, które zagrają wiolonczela, bądź skrzypce. Motywem przewodnim tej płyty jest dla mnie z kolei „Toccata" Kapsbergera.
Rolf Lislevand po mistrzowsku zaadoptował i zaaranżował dawne utwory włoskiej muzyki z XVII wieku, ale nie byłoby tych dźwięków bez wspomnianej Arianny Savall, która oprócz śpiewu, gra na harfie. Pedro Estevan okrasił kompozycje swą grą na instrumentach perkusyjnych, choć przeszkadzajek tu naprawdę niewiele. Za to organy i klawesyn brzmią fascynująco dzięki Guido Moriniemu.
Mimo, że od wydania albumu „Nuove musische" minęło już ładnych parę lat, wciąż nie mogę wyzwolić się z magii tej muzyki. Przynosi ona spokój i wyciszenie. A tego właśnie najbardziej teraz potrzebujemy...
Rolf Lislevand- „Nuove musicie"
ECM 2006