16 kompozycji od mistrzów lounge'u
Któż ze słuchaczy Radia RAM nie zna takich kompozycji jak „Something Special", „Hell Alright", „You Stayed", „Devil's Music", „No Jive" czy „Nu Chic"? Lista przebojów, które muzycy wylansowali w ostatnich 13 latach działalności jest zdecydowanie dłuższa niż tych kilka tytułów przytoczonych przeze mnie powyżej. Jaka jest zatem recepta De Phazz na sukces? Od początku stała i sprawdzona: połączyć jazz z odrobiną soulu, czasami dodać nieco brzmień latino i wymieszać z delikatną elektroniką- jednym słowem podać słuchaczowi muzykę lounge na najwyższym poziomie; zresztą uważani są za pionierów owego muzycznego stylu. Warto też podkreślić, że przez te wszystkie lata chyba ani razu nie zawiedli fanów, wciąż są w doskonałej formie, mimo że, wydawałoby się, iż świat dźwięków, które kreują sprzyja popadaniu w schematy, sprzyja posługiwaniu się ograniczoną paletą rozwiązań- a jednak udaje im się zachować charakterystyczne brzmienie nie nużąc.
Wiosną tego roku De Phazz wydali już ósmą płytę w swoim dorobku- „lala 2.0". Po nieco zaskakującym krążku „Big" z 2009, który stanowi składankę największych przebojów grupy, tyle że w nowych, orkiestrowych aranżacjach (płytę nagrano wspólnie z The Radio Bigband Frankfurt), przyszedł czas na powrót do korzeni. „lala 2.0" to zbiór 16 bardzo wyrównanych kompozycji. Brak tu zwrotów akcji, momentów bardziej dynamicznych, przebojowych, przeplatanych wolniejszymi utworami- jak było chociażby na „Days of Twang". Tym razem słodkie, leniwe kompozycje, w które z rzadka wkrada się bardziej niepokojąca nuta, przyjemnie sączą się do ucha od pierwszych po ostatnie sekundy albumu. To idealna płyta na piękne, letnie popołudnie (miejmy nadzieję, że takich dni co najmniej jeszcze kilka doświadczymy), do posłuchania na tarasie domu położonego gdzieś za miastem, z dala od ulicznego zgiełku, gdzie nasz telefon komórkowy wykazuje brak zasięgu a internet nie dociera. Co ciekawe- do takiego właśnie życia bardzo tęskni lider formacji Pit Baumgartner, co zdradził w wywiadzie udzielonym naszemu radiu. Tę sielską atmosferę burzą jednak teksty przygotowane na „lala 2.0". De Phazz w warstwie słownej stworzyli bowiem płytę niezwykle zaangażowaną. Najnowszy krążek zespołu to analiza „grzechów głównych" mieszkańców Starego Kontynentu, a zwłaszcza społeczeństw wielkomiejskich- coraz większa anonimowość, znieczulica. Jednym z wielu poruszanych tu tematów jest bezgraniczne zatopienie się w wirtualnej rzeczywistości. Muzycy sarkają między innymi na nasze bezduszne traktowanie muzyki- dla wielu jest ona jedynie kolejnym plikiem do ściągnięcia, nie ustajemy się w pogoni za coraz to nowszymi wersjami gier czy też programów- stąd właśnie tytuł całości- „lala 2.0".
Mocną stroną tego, jak i zresztą poprzednich wydawnictw, jest skład wokalistów. Obok Pat Appleton i Karla Friesona, filarów De Phazz, pojawia się tu bardzo różnorodne, ciekawe i międzynarodowe towarzystwo: Barbara Lahr i Sandie Wollasch z Niemiec, Marnie Mains z Kanady oraz Angel Jones i Cherry Sanders z USA. Wielu z nich miało też swój wkład w powstanie poszczególnych kompozycji choć głównymi autorami są Pit Baumgartner i Pat Appleton. Oryginalna jest też wkładka albumu, która składa się z kilku luźnych kart zawierających ciekawe, momentami surrealistyczne kolaże. To celowy zabieg. Słuchacze mają w ten sposób możliwość stworzenia swojej własnej, osobistej układanki stanowiącej oprawę graficzną wydawnictwa. Fanów grupy ucieszy zapewne też fakt, że muzycy niebawem, po raz kolejny wystąpią we Wrocławiu. Ich koncert zaplanowano na 10 listopada w „Kultowej".
De Phazz „Lala 2.0"
Just a File
No Story
No Lie
Duck & Cover
Uppercut
When No Words Come
Slums of Monte Carlo
Jazz Is The Move
In My Power
Chez Clerambault
Rt Pack
Cloudspotting
Walk With Love
Hot Little Harp
Fear Is My Buisness
Back From Where I Started
2010 Sonic Records
http://www.myspace.com/dephazz/