Zastępca Leppera wygrywa proces o ziemię, którą sprzedał dwa razy! (Posłuchaj)
Janusz Maksymiuk w czwartek, na sali sądowej (Fot. Dominik Panek / Radio Wrocław)
Janusz Maksymiuk to wieloletni bliski współpracownik Andrzeja Leppera. W Sejmie poprzedniej kadencji uchodził za osobę nr 2 w Samoobronie.
Witold Duchiewicz i jego żona domagali się od niego 4 mln zł oraz unieważnienia umowy sprzedaży spornej ziemi. Maksymiuk sprzedał ją Duchiewiczowi, kiedy zaś ten zbankrutował - polityk Samoobrony sprzedał grunty raz jeszcze, prywatnej spółce.
W 2007 r. "Rzeczpospolita" tak opisywała tę transakcję (relacjonujemy za Gazetą.pl):
"Sposób, w jaki zastępca Leppera zdobył, a potem sprzedawał 600 hektarów pod Oleśnicą na Dolnym Śląsku, to - według gazety - majstersztyk handlu nieruchomościami. Małżeństwo Maksymiuków dwa razy sprzedało tę samą ziemię. Najpierw w 1995 r. wygrali przetarg ogłoszony przez Agencję Własności Rolnej Skarbu Państwa. W ciągu 10 lat mieli spłacić ok. 2,5 mln zł, ostatecznie zapłacili tylko pierwszą ratę, 250 tys. zł. Potem regularnie prosili o przesunięcie spłat: a to dotknęła ich klęska nieurodzaju, a to gradobicie i deszcze.
Po czterech latach zwodzenia AWRSP Maksymiuk w tajemnicy przed agencją postanowił sprzedać ziemię. Kupcem był Witold Duchiewicz - wtedy jeden z najbogatszych Polaków, nazywany królem kukurydzy. Podpisał z Maksymiukami umowę przedwstępną, zapłacił im ponad milion i przez lata spłacał agencję. W 2004 r. okazało się, że prawnymi kruczkami można pozbawić Duchiewicza ziemi (jego firma akurat bankrutowała). Maksymiukowie skorzystali z okazji: za 5,6 mln zł sprzedali ziemię prywatnej spółce. Czy odbyło się to zgodnie z prawem? Według Duchiewicza, nie. Doniósł na wiceszefa Samoobrony do prokuratury".
W czwartek sędzia Adam Maciński uznał, że Duchiewiczowie nie mają podstaw do żądania pieniędzy. "Król kukurydzy" nie był zaskoczony wyrokiem, ale uważa, że jest on niesprawiedliwy. Zapowiada apelację. Posłuchaj, co powiedział (wraz z żoną) Radiu Wrocław:
Janusz Maksymiuk jest zadowolony z werdyktu sądu i podkreśla, że działał zgodnie z prawem. Posłuchaj (nagranie Radia Wrocław):