8 stycznia - Dzień Elvisa Presleya

Monika Jaworska | Utworzono: 07.01.2018, 12:47 | Zmodyfikowano: 07.01.2018, 12:50
A|A|A

fot. CC0 Creative Commons

Elvis Aaron Presley - amerykański piosenkarz, gitarzysta, pianista i aktor - w swoim zaledwie 42-letnim życiu zdołał nie raz zadziwić świat i robi to nadal. 40 lat po śmierci artysty wciąż świetnie sprzedają się płyty, a nazwisko Presley wypełnia sale koncertowe. Tak się dzieje na świecie, czy uda się to w Polsce? 

W PRL-u starano się dyskredytować wykonawców z Zachodu z przyczyn ideowych, wiadomo. A już szczególnie takiego Presleya, którego najpierw nie można było usłyszeć w radiu, ani kupić jego płyt, a potem w latach 70. przedstawiano jako ucieleśnienie zła, rozpasanego narkomana i alkoholika (przy okazji: nie pił alkoholu, a uzależnił się od leków przepisywanych na recepty). Tymczasem ludzie, którzy go znali, powtarzają, że był uprzejmy, szczery i nie zadzierał nosa, do tego uwielbiał czytać i można z nim było porozmawiać na wiele tematów. U nas natomiast miał być zapamiętany jako przebrzmiała gwiazda w kiczowatych strojach. Właśnie taki, krzywdzący obraz Elvisa Presleya powszechnie obowiązywał na wschód od Berlina. Może nareszcie czas, by uwierzyć światu w zachwyty, a chwalenie się tym, że my Polacy mamy swoich własnych, lepszych od oryginału "Presleyów" (czyt. Gąsowski, Krawczyk lub Milowicz) uznać za co najmniej kosmiczne (a i komiczne) nieporozumienie. Przyjrzyjmy się też jumpsuitom, czyli kostiumom, tak charakterystycznym dla jego scenicznego wizerunku w 70. latach. Oryginały mają niewiele wspólnego z podróbkami wykorzystywanymi przez niezliczonych naśladowców Króla. Były wykonane z wysokogatunkowych materiałów przez uznanych projektantów, miały przyciągać wzrok. Między innymi po to, by gwiazdę dobrze było widać na scenie. W latach 70. nie było telebimów, a koncerty Elvisa odbywały się w olbrzymich obiektach mieszczących dziesiątki tysięcy widzów. Przecież to Ameryka! 

W Dzień Elvisa przydadzą się laurki, oto kilka cytatów:

Sammy Davis Jr.: "W skali od 1 do 10? Dałbym mu 11."

Jerry Lee Lewis: "Elvis jest fantastyczny. To bez wątpienia największy piosenkarz naszych czasów."

Ursula Andress: "Kiedy miałam wystąpić z Elvisem Presleyem w Fun in Acapulco, myślałam, że zetknę się z kimś, kto jest tylko produktem reklamy. Tymczasem Elvis okazał się wręcz czarującym partnerem. Zawsze był usłużny i chętny do pomocy – sława idola wyraźnie go krępowała. Mam jego nagrania pieśni gospel i uważam je za bardzo piękne."


Johnny Cash: "Presley nie mówił dużo. Ale nie musiał. Dzięki swojej charyzmie potrafił skupić na sobie uwagę wszystkich. Tamtego wieczoru obserwowałem przede wszystkim jego grę na gitarze. Elvis był niesamowitym gitarzystą rytmicznym. Zaczynał ‘That’s All Right (Mama)’ jedynie od wokalu i gitary akustycznej, a robił to tak, że żadne inne instrumenty nie były potrzebne."

Bob Dylan: "Kiedy po raz pierwszy usłyszałem głos Elvisa, wiedziałem, że nigdy nie będę dla nikogo pracował i że nikt nie będzie moim szefem. Kiedy usłyszałem jego śpiew, to było jak ucieczka z więzenia." 


Bono: "Presley był białym kierowcą ciężarówki, który nosił się jak dandys, czym wiele ryzykował, a do tego śpiewał jak czarny i ubierał się niczym gej. Pamiętajmy, że to nie był Nowy Jork ani nawet Nowy Orlean. To było Memphis z lat 50. Można powiedzieć, że jak na tamte czasy Elvis Presley grał punk rocka! Elvis zmienił w muzyce rozrywkowej dosłownie wszystko - dzięki niemu dokonała się rewolucja muzyczna, seksualna i polityczna. A zmian tych dokonał tylko za pomocą swojego fantastycznego głosu i stylu bycia: wystarczył aksamitny, męski głos i zmysłowe ruchy ciała. On był tym dla muzyki, czym Wielki Wybuch dla wszechświata.”

Carl Perkins: „Ten chłopak miał wszystko. Był przystojny, umiał się poruszać i przede wszystkim miał olbrzymi talent. Z drugiej zaś strony, miał do przejścia długą i ciężką drogę. Pamiętam, jak ludzie śmiali się z jego bokobrodów i różowego płaszcza. Przezywali go ‘baba’. Czasami gangi motocyklowe przyjeżdżały na koncerty, żeby dorwać Elvisa. On się tym jednak nigdy nie przejmował. Wychodził na scenę, robił swoje, a po koncercie ci wszyscy twardziele ustawiali się do niego w kolejce po… autograf!”.


Mick Jagger: "Był wyjątkowym artystą - oryginałem na arenie naśladowców."

Frank Sinatra: "Od lat wypowiadano wiele pochwał na temat talentu i występów Elvisa, z tym wszystkim zgadzam się z całego serca".

Muhammad Ali: "Elvis Presley był najsłodszym, najskromniejszym i najmilszym człowiekiem, jakiego chciałbyś poznać." 


Ikona popkultury, genialny piosenkarz, nazywany Królem Rock and Rolla lub po prostu Królem, artysta wszech czasów. Opisujący fenomen Elvisa Presleya już dawno doszli do wniosku, że nie ma sensu go z kimkolwiek porównywać. Postać wciąż tajemnicza i wymykająca się prostym ocenom. W biografii napisanej przez amerykańskiego dziennikarza Jerry'ego Hopkinsa pt. "Elvis. Król rock and rolla", czytamy:

"Co napisać o kimś, kto według szacunków sprzedał na całym świecie miliard płyt (...). O człowieku, którego wielbiciele pielgrzymują do jego dawnego domu, co przywodzi na myśl praktyki religijne? (...) Presley stał się społecznym fenomenem i katalizatorem zmian, który wzburzył spokojną, ale głęboką toń lat pięćdziesiątych. Wyzwolił młodzieżowy ruch, jednocześnie ujawniając istnienie chłonnego rynku w tym przedziale wiekowym. Przede wszystkim jednak Elvis i jego wizerunek są ikonami kulturowej rewolucji i ona nadal trwa. Jest symbolem kulturowej wolności, jednocześnie będąc outsiderem - nigdy nie pasował i z tego powodu był zawsze obiektem szykan. Jest bohaterem i jednocześnie kimś, kto nie przystawał nawet do ruchu, który zapoczątkował. Pozostanie w dużej mierze tajemnicą i dlatego zawsze będzie wzbudzał zainteresowanie."

["Elvis. Król rock and rolla", Jerry Hopkins, Wydawnictwo Dolnośląskie, 2013]



Miał 19 lat, kiedy w 1954 roku nagrał swój pierwszy przebój pt. "That's All Right, Mama". Wkrótce - zbyt zmęczony wieczornym graniem koncertów, by w dzień pracować jako kierowca ciężarówki - Elvis poświęcił się w pełni muzyce. Od tamtego czasu jego nazwisko znają wszystkie pokolenia. Wciąż słychać jego nieśmiertelne przeboje: „Heartbreak Hotel", "Jailhouse Rock", „Hound Dog”, „Suspicious Minds", „Always On My Mind" i wiele innych, jak choćby najczęściej kojarzona z Elvisem ballada "Love Me Tender".
Nagrał ponad 700 piosenek*** w różnych stylach muzycznych, jego interpretacje uważano za najlepsze. Szczęściem dla innych wykonawców było, kiedy Presley nagrywał swoją wersję ich utworu, od razu o piosence stawało się głośno. Bob Dylan nazwał to szczytem swojej kariery, kiedy Elvis włączył do repertuaru jego utwór "Tomorrow Is A Long Time".


***
dokładnie 772 piosenki, jak policzyła Monika Lesiak, założycielka "Polskiej Mafii Elvisa Presleya" grupy na Facebooku zrzeszającej fanów.

Wspaniały głos i wyjątkowa charyzma to widać i słychać na nagraniach z koncertów. Oryginalny wygląd, indywidualny styl, którym inspirował innych. Był połączeniem talentu, duchowości, seksapilu, radości życia i jednocześnie jakiegoś tajemniczego smutku i tęsknoty... Z opowieści fanów i osób z otoczenia poznajemy obraz otwartego, serdecznego, skorego do zabawy, ale także zmęczonego i osamotnionego człowieka, który dzięki temu i przez to, że był Elvisem Presleyem, nie mógł liczyć na tzw. normalne życie.

"Biznes is biznes" - o prawdziwości tego powiedzenia Elvis przekonał się aż nadto. Wiadomo, że przy kimś takim musiało zaroić się od osób zainteresowanych blaskiem wielkiej gwiazdy i jej pieniędzmi. Fakt, że Presley był dość daleki od rozsądnego gospodarowania zarobioną fortuną. Na głowę bił Świętego Mikołaja zarówno ilością, hojnością, jak i ekskluzywnością prezentów wręczanych choćby przypadkowo spotkanym osobom. Po Memphis Tennessee, mieście Elvisa, do dziś krążą legendy o rozdawanych cadillakach, takich prosto z salonu, o drogiej biżuterii, świątecznych odwiedzinach w miejscowym więzeniu. Nie należy zapominać o corocznych wielotysięcznych datkach na rzecz szpitali i różnych instytucji opiekujących się dziećmi. Przy sprzyjających okolicznościach można też było dostać dom od Elvisa, jeśli tylko usłyszał, że to by rozwiązało problemy jakiegoś brata, czy tam szwagra kogoś, kto jest lojalnym kumplem z paczki. Elvis dobrze pamiętał, że ma na swoim utrzymaniu całą świtę przyjaciół, bliższą i dalszą rodzinę, pracowników, obrotnego i łasego na kasę menagera, z którym obowiązywała go ustna (nieprawdopodobna!) umowa fifty-fifty. Miał więc swoją ulubioną mantrę: “Takin' Care of Business”, kiedy w latach 70. musiał dbać nie tylko o własne interesy, ale i swojego zespołu, z którym wyruszał w trasy. Grupa niemal nie zmieniała składu i została nazwana od wspomnianego motto "TCB Band".

Co prawda razem ze swoim szefem nigdy na występy do Europy nie dotarli, ale oto po raz pierwszy w Polsce odbędzie się koncert oryginalnych muzyków Elvisa - legendarny TCB Band 15 stycznia 2018 roku zagra w Warszawie w Teatrze Palladium. Gitarzysta James Burton, pianista Glen D. Hardin i perkusista Ron Tutt oraz członkowie grupy wokalnej The Imperials. To ich widzieliśmy razem z Elvisem na słynnym koncercie Aloha from Hawaii transmitowanym przez satelitę na cały świat, to oni towarzyszyli Presleyowi na scenach Las Vegas, nowojorskiej Madison Square Garden, to oni przejechali z nim Stany Zjednoczone wzdłuż i wszerz dając ponad tysiąc koncertów. Teraz mamy szansę spotkać ich na jedynym koncercie w Polsce.

WIĘCEJ o tym koncercie TUTAJ




W dniu urodzin Elvisa Presleya przypominamy najlepsze momenty w jego karierze i słuchamy piosenek człowieka, którego legenda wciąż żyje. Jeśli chcecie się do niej zbliżyć, polecam wydarzenie, które będzie miało miejsce 7 czerwca w Krakowie. Elvis In Concert - Live On Screen "The Wonder Of You" to tyłuł projektu, który rusza w kolejną trasę koncertową po Europie, tym razem po raz pierwszy zawita do Polski. Będziemy mogli zobaczyć prawdziwego Elvisa w akcji! On śpiewający na wielkich ekranach, a na scenie świetni instrumentaliści - Czeska Narodowa Orkiestra Symfoniczna, chórzyści i ex-żona Priscilla wspominająca wyłącznie miłe momenty z ich wspólnego życia. Magia wielkiego ekranu, muzyka na żywo i żywo reagująca publiczność. To działa. Na tym koncercie przekonacie się, że Elvis żyje oraz dlaczego nazwano go Królem. Ja już mój bilet mam!




REKLAMA

To może Cię zainteresować