Koczowisko Romów zlikwidowane. Polubownie, bez użycia siły
Od roku miasto wspólnie z fundacją Dom Pokoju prowadziło program, który miał pomóc Romom przeprowadzić się do normalnych mieszkań gdzie będą mogli samodzielnie żyć, pracować i uczyć się. Udało się - cieszy się Jacek Sutryk, szef departamentu spraw społecznych w magistracie.
Wcześniej urzędnicy próbowali innych rozwiązań. W lipcu 2015 roku na nielegalnie zajmowany teren przy ul. Paprotnej wkroczył ciężki sprzęt, następnie działka została zabezpieczona taśmami. Sprawa trafiła do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.
Według magistratu nikt tam od dawna nie mieszkał, a nadzór budowlany wydał nakaz uporządkowania terenu. Okazało się jednak, że na koczowisku żyła rodzina z małymi dziećmi. Romowie byli zaskoczeni, bo - jak mówili - nikt nie uprzedził ich o tym, że ich barak zostanie zburzony, a rzeczy osobiste będą wyrzucone na śmietnik.
ZOBACZ KONIECZNIE: Kilka lat debat i sporów, a sytuacja Romów bez zmian
Dwa lata wcześniej wrocławski magistrat pozwał Romów zajmujących koczowisko. Urzędnicy zdecydowali się na proces, bo jak tłumaczyli, wezwania do puszczenia działki nie przynosiły efektu. Po blisko trzech latach proces wznowiono, ale po pierwszej rozprawie zawieszono, bo urzędnicy porozumieli się z Romami i organizowali przeprowadzkę romskich rodzin do normalnych mieszkań.
kliknij w obrazek i czytaj więcej
Teraz koczowiska już nie ma, co nie oznacza końca programu - samorząd partycypuje w kosztach utrzymania mieszkań i cały czas zapewnia pomoc w wejściu w „normalne” życie. Z pomocy miasta, Stowarzyszenia Nomada i Fundacji Dom Pokoju skorzystało blisko 150 Romów.