"Poetka Jazzu". Muzyka dzień po dniu (Posłuchaj)
Geniusz trąbki, obok Quincy Jonsa od początku był, propagatorem jej talentu. Po wielu latach z wdzięczności i głęboko drzemiącego w niej sentymentu do czasów pracy z mistrzem i do samej jego postaci nagrała album "I Remember Miles", za który otrzymała nagrodę Grammy - jedyną w swojej karierze.
Shirley Horn - poetka jazzu, jak ją nazywano miała jednak szczęście współpracować z dużo większą grupą wybitnych postaci. Na jej koncertach i płytach oprócz Milsa często gościł Toots Thielemans, Branford Marsalis czy Wynton Marsalis.
Mimo to bardziej znana była w Europie, gdzie mieszkała i tworzyła przez wiele lat, dopiero w latach 80. Ameryka odkryła ją na dobre.
Od początku obecnego wieku ze względu na zły stan zdrowia niewiele występowała, dlatego jej przyjazd do Polski w połowie maja 2005 roku na jedyny koncert w Europie od razu okrzyknięto wielkim wydarzeniem.
Artystka planowała wydanie nowego albumu i koncert w Warszawie miał być okazją do zaprezentowania publiczności nowego materiału. Niestety ani w maju ani w październiku, na który przeniesiono odwiedziny, Shirley Horn się nie pojawiła. Jesienią za to dotarła do nas ta najsmutniejsza z możliwych informacji - o jej odejściu. Kiedy jeszcze miała dość siły by wyjść na scenę żegnała się z publicznością przepięknym "Here's To Life". Dziś skończyłaby 75 lat.
(Posłuchaj):
Więcej muzycznych felietonów Wojtka Jakubowskiego znajdziesz w zakładce MUZYKA.