Polscy powstańcy w Breslau (Felieton)
Jerzy Zarawski z wrocławskiego Arsenalu co roku od kilkudziesięciu lat składa kwiaty pod tablicą na gmachu głównym wrocławskiego Uniwersytetu. Są na niej nazwiska tych studentów, którzy na samą wieść o wybuchu Powstania Styczniowego w 1863 roku porzucili tutejsze studia i potem zginęli. Jeden z glównodowodzących Powstaniem, Langiewicz, był wcześniej wrocławianinem. Kiedy już dowodził Powstaniem, we Wrocławiu jego zdjęcia (bo były już zdjęcia) były sprzedawane w sklepach jak dziś foty Che Guevary, gwiazd rocka, czy sportu.
Powstanie było klęską militarną, rodzin, którym zabrano majątki za udział nie odzyskały ich nawet w latach 1918-39, chłopi rabowali zwłoki powstańców, emisariusze na Zachodzie przepuszczali pieniądze na przyjemności, poza ezgekucje i Sybir. Na koniec walki o władzę w podziemnym Rządzie Narodowym między "białymi" i "czerwonymi" w których nie przebierano nie tylko w słowach.
Ale też ochotnicy z całej Europy, 25 najlepszych ówczesnych portugalskich poetów pisze 25 wierszy na część powstańców, dzielni ludzie, poświęcenie, obowiązek ponad wszystko i wielka legenda, bez której nie tylko Józef Piłsudski nie wybrałby takiego a nie innego celu w życiu.
I ostatni moment, kiedy katolicy, ewnagelicy i żydzi działali razem, zanim podzieli ich XX wiek. Ostatni też, kiedy Białemu Orłowi towarzyszyla litewska Pogon i ruski Archanioł Michał na powstańczych sztandarach.