Strefa Stylu w solarium
fot. Wikipedia
Tuż za naszą zachodnią granicą, gdzie naukowiec Jorg Wolff jako pierwszy skonstruował urządzenie do sztucznego naświetlania promieniami UV-A. Oczywiście tamto „urządzonko” nie przypominało w niczym dzisiejszych super nowoczesnych łóżek, czy też tub do opalania.
Przez te wszystkie lata zmieniała się technologia, ale też i opinia na temat tego, czy takie solaryjne samo-podpiekanie jest zdrowe, szkodliwe czy wręcz nawet śmiertelnie niebezpieczne. W swojej fazie „niemowlęcej” solarium miało służyć właśnie nie opalaniu lecz leczeniu i zapobieganiu chorobom wynikającym z niedoborów witaminy D.
Później jednak, gdy już urządzenia te opuściły gabinety medyczne i zapanowała moda na „zdrową” opaleniznę, ponownie sprawie zaczęli się przyglądać naukowcy. Trzeba pamiętać, że z użyciem solarium wiąże się większe ryzyko niektórych chorób skóry. W Brazylii, gdzie używanie sztucznego słońca mimo wielu przecież słonecznych dni, stało się niemalże codziennością, solaria zostały zupełnie zakazane. W ojczyźnie solarium czyli w Niemczech – ze względu na swoją szkodliwość – zostało zakazane dla niepełnoletnich na równi z alkoholem i papierosami.
Co do możliwości rozsądnego korzystania z elektrycznego słońca też w świecie nauki i medycyny niestety nie ma zgody. Są opracowania, które mówią, że kilka razy w roku z całą pewnością nikomu nie zaszkodzi.
Są też i takie, które zauważają że niektórzy w ogóle nie powinni pod taką lampą znaleźć się nawet na minute. Co więcej nie ma też jasnej odpowiedzi na pytanie: czy wizyta na solarium w pochmurny czas jesienno-zimowy rzeczywiście może nam poprawić nastrój.
Jedni dermatolodzy wykazują, że użycie solarium nie powoduje wzrostu stężenia endorfin we krwi, inni z kolei są przeciwnego zdania. Krótko mówiąc nie jest lekko być świadomym użytkownikiem słonecznego łoża.