Dzieje Wrocławia zamknięte w "Zajezdni"

Leszek Mordarski | Utworzono: 09.04.2015, 12:15
A|A|A

wizualizacje: Pracownia Projektowa Maćków

To będzie wyjątkowa placówka, pierwszą tego typu opowiadającą w sposób narracyjny, za pomocą scenografii, angażująca bardzo mocno widza - mówił w Radiu RAM Juliusz Woźny z Ośrodka Pamięć i Przyszłość odpowiadającego za ten projekt.

Otwarcie muzeum zaplanowano na sierpień 2016 roku. Ekspozycja w Centrum Historii "Zajezdnia" będzie mieć charakter spotkania z historią naszych dziadków i rodziców. Czy "Zajezdnia" odniesie sukces na miarę innego wrocławskiego hitu, czyli Afrykarium? Juliusz Woźny nie chce tego przesądzać. Przyznaje jednak, że eksponaty będą tam prezentowane w bardzo atrakcyjny sposób, co na pewno przyciągnie zwiedzających.

Budowa Centrum Historii "Zajezdnia" ma kosztować 36 milionów złotych. Ministerstwo kultury dołoży do tego projektu 15 milionów. Pieniądze pochodzą z Programu "Konserwacja i rewitalizacja dziedzictwa kulturowego" Norweskiego Mechanizmu Finansowego i Europejskiego Obszaru Gospodarczego na lata 2009-2014. Projekt uzyskał wsparcie w procedurze odwoławczej.

W 1980 roku solidarnościowe strajki objęły cały kraj. We Wrocławiu sercem tych wydarzeń była zajezdnia MPK przy ul. Grabiszyńskiej - to tam wszystko się zaczęło.

- Była pełnia lata, to pamiętam z pewnością. Mnie było bardzo gorąco, bo rano 26 sierpnia wyszedłem z aresztu na Tkackiej - po trzecim zatrzymaniu na 48 godzin. Miałem sporo szczęścia - udało mi się uciec ubekom. Stał się cud- złapałem taksówkę przy Młodych Techników, a oni byli chwilowo bez auta. Po kilku godzinach przyjechał do mnie Tomek Wacko, nas podziemny drukarz, mówiąc, że wie, że mam maszynę i że bierzemy ją i jedziemy, bo jest strajk. Wychodzimy z tą maszyną, stoi samochód osobowy, byłem przekonany, że to SB, ale to było auto strajkowe, którym dotarliśmy do zajezdni - opowiadał w reportażu Sylwii Jurgiel Jarosław Broda.

Brama do zajezdni była zamknięta, za nią stały autobusy. - Przychodziliśmy pod bramę, robotnicy nas wpuszczali. Nawet nie zastanawialiśmy, co będzie. Byliśmy młodzi, wiedzieliśmy, że trzeba działać - wspomina Bogusław Ziobrowski, dodając, że strajkujący mogli liczyć na ogromne wsparcie wrocławian. - Przychodzili się dowiedzieć, zobaczyć, sprawdzić, czy jest jak jest, czy tak, jak ówczesna władza relacjonowała.

Broda: - To była jedyna forma realnego oporu. Przyszedł moment walki, to był najważniejszy moment w naszym życiu.

Uczestnicy tamtych wydarzeń mówią, że czuć było niezwykłą atmosferę - trwogi, ale równocześnie euforii. - Wiedzieliśmy, że to co robimy jest słuszne i nie możemy odpuścić - wyjaśniają. Wspominają też, jak zaczęli podejrzewać, że władza planuje akcję przeciwko zajezdni. - Wiedzieliśmy, że będziemy walczyć. - Później zobaczyłem, jakie to było złudne. Oglądałem kronikę filmową i zobaczyłem zdjęcia z grudnia 70. roku, jak czołgi z łatwością wjeżdżały w mury stoczni. Oblał mnie zimny pot - uświadomiłem sobie, że  do rozjechania zajezdni wystarczyłby jeden czołg - mówi Jarosław Broda.

31 sierpnia w zajezdni odprawiono mszę, której przewodniczył ksiądz Stanisław Orzechowski. Przyszły na nią tysiące ludzi. Stali za płotem i gdy księża poszli z tacą, zaczęli rzucać pieniądze przez płot. Broda: - To była kaskada monet, niesłychany widok. Nie zapomnę go do końca życia

Strajk w zajezdni MPK we Wrocławiu w reportażu Sylwii Jurgiel wspominali: Jarosław Broda, Bogusław Ziobrowski i Krzysztof Turkowski. W materiale znalazły się również archiwalne nagrania Radia Wrocław. Posłuchajcie archiwalnego materiału:

 

REKLAMA