Sądowy spór o kota, który pożarł ryby sąsiadów
zdjęcie ilustracyjne; fot. freeimages.com
Obwiniony w sprawie, były kandydat na burmistrza Bielawy Patryk Hałaczkiewicz twierdzi, że żadnych mediacji nie było. Dodaje też, że nie ma dowodów przeciwko jego zwierzęciu, a straż miejska, która pozwała go do sądu, robi to tylko dlatego, że złożył zażalenie na dwie strażniczki.
- Podałem pełne dane, a nagle przychodzi wiosek o wezwanie, bo jestem obwiniony o nieokazanie legitymacji. Dowiaduję się od pani strażnik, że nie ważne co powiem, bo i tak sprawę skierują do sądu. No więc odmawiam składania zeznań. Przed straż miejską w sprawie kota wezwana jest moja teściowa, później moja żona i na końcu - ja - opisuje Hałaczkiewicz.
Pod koniec kwietnia wrocławski sąd okręgowy rozstrzygnie, czy Patryk Hałaczkiewicz odpowie za przewinienia kota. Być może dowiemy się też, kto - Miłka czy Lulu - dopuściły się zuchwałego czynu.
POSŁUCHAJCIE MATERIAŁU: