Amerykański satelita zagraża Polsce?
Na zdjęciu Bogdan Klich /fot. Ministerstwo Obrony Narodowej
Pentagon określił zagrożony pas, w który może uderzyć satelita - pomiędzy 58. równoleżnikiem północnej i 58. równoleżnikiem południowej szerokości geograficznej.
Minister Klich powiedział, że Amerykanie zdecydowali o próbie zestrzelenia satelity. Operacja zostanie przeprowadzona prawdopodobnie w ciągu 3-4 dni. Jednak dokładny czas będzie można ustalić nie wcześniej niż 24 godziny przed akcją. Wcześniej nie można wytyczyć dokładnej trajektorii lotu.
Bogdan Klich podkreślił, że procedury, które uruchomił, to standardowe działania. Dodał, że jest w stałym kontakcie z kancelarią premiera, Kancelarią Prezydenta oraz MSWiA. Polski rząd współpracuje w tej sprawie ze Stanami Zjednoczonymi i NATO. Minister dodał, że w związku z sytuacją premier nie zamierza przerwać urlopu.
O sprawie najpierw napisał na swojej stronie internetowej "Neewsweek": - Dzisiaj otrzymaliśmy ostrzeżenie o możliwości uderzenia amerykańskiego satelity w terytorium Polski - powiedział tygodnikowi Bogdan Klich.
Sputnik ważący około 2 ton trafił na orbitę w grudniu 2006 r. Wkrótce jednak doszło do awarii jego komputera i stracono nad nim kontrolę. Według doniesień prasowych, na satelicie są tajne urządzenia.
Z kolei Informacyjna Agencja Radiowa podaje, że Pentagon zapewnia, iż Stany Zjednoczone wypłacą odszkodowanie za zniszczenia, które mogą spowodować resztki zniszczonego satelity.
Według depeszy Polskiej Agencji Prasowej ambasador USA Christina Rocca zapewniła, że Stany Zjednoczone są gotowe zaoferować pomoc rządom krajów, na które mogą spaść szczątki. Wskazała, że jest to zgodne z traktatem z 1972 roku o odpowiedzialności za zniszczenia powodowane przez obiekty kosmiczne.
Rozkaz zestrzelenia satelity podpisał już prezydent George Bush. Zadania tego dokonają amerykańskie krążowniki "Aegis", które stanowią część systemu obrony przed pociskami balistycznymi. Okręty te znajdują się już na Północnym Pacyfiku. Satelita, który zmierza w kierunku Ziemi niesie ze sobą ponad 400 kilogramów paliwa, które może być szczególnie niebezpieczne dla ludzi. Amerykane chcą przy pomocy rakiety zmienieć tor lotu satelity, tak, aby jego szczątki spadły do oceanu.
Pentagon zaprzecza, że celem akcji jest przetestowanie systemu rakietowego, zdolnego do zestrzeliwania satelitów wroga. W zapewnienia te nie wierzą jednak niektórzy eksperci.
Ekspert do spraw wojskowych Wojciech Łuczak powiedział, że satelita tracący orbitę jest rzeczą niesłychanie poważną. Świadczy o tym fakt, że Amerykanie zdecydowali się na zestrzelenie obiektu za pomocą pocisków Standard 3. Są one wystrzeliwane z pokłady jednego z amerykańskich okrętów, wyposażonego w specjalistyczny sprzęt umożliwiający śledzenie i zestrzeliwanie obiektów znajdujących się bardzo wysoko.
Jak powiedział Wojciech Łuczak, jeśli satelita zostanie zestrzelony, to na ziemię może spaść nawet tona odłamków. Specjalista zaznaczył, że tego typu obiekty są napędzane radioaktywnym plutonem i nie wiadomo jeszcze, jak duża przestrzeń może zostać skażona. - Na pokładzie znajduje się także toksyczna hydrazyna - podkreślił Łuczak. Jak dodał, trudno na razie przewidywać, jak duża część odłamków spadnie na Ziemię, a lie spłonie w atmosferze.