Mick Hucknall - "Tribute to Bobby"
Bobby "Blue" Bland śpiewa w stylu bluesa teksańskiego. W swym repertuarze posiada najznamienitsze przykłady erotyków muzyki rozrywkowej. Sceniczna charyzma, mocny, wspaniały głos prezentujący gatunki soul i rhytm and blues. Cały czas nagrywa płyty, a jego dorobek jest pokaźny. Nieco zapomniany powraca w piosenkach śpiewanych przez Micka Hucknalla. Wokalista "Simply Red" przyznaje, że uległ fascynacji Bobbym pod koniec lat siedemdziesiątych, gdy sam miał 19 lat – "Inni słuchali disco, ja skupiałem się na muzyce soul i r’n’b" - oto słowa sympatycznego rudzielca.
Na krążku "Tribute to Bobby" wiele jest akustycznego grania, soulu i jazzu, ale przede wszystkim unoszący się w powietrzu duch bluesa i samego Bobby’ego, który dziś już jako sędziwy jegomość w marynarskiej czapce schlebia Hucknallowi, że był naprawdę dobrym studentem przed laty, skoro dziś tak potrafi śpiewać jego songi.
A "Rudy" nie zawodzi. Zwłaszcza jeśli chodzi o linie wokalne w górnych rejestrach. Ekspresja w głosie i bagaż własnych doświadczeń z kobietami brzmią wiarygodnie . Teksty tych piosenek uwodzą słuchacza. Dzieje się tak choćby w przypadku rewelacyjnego "I Wouldn’t Treat a Dog (The Way You Treated me)". Dobrych momentów jest więcej.
Album rozpoczyna singlowe "Farther Up The Road" pobudzające do tańca i wyśpiewane z nutką goryczy "someone’s gonna hurt you like you hurt me". Znakomicie słucha się ballad "Im Too Far Gone", "I’ll Take Care Of You", "Cry, cry ,cry" , czy zamykające całość “Lead Me On”. Ale dla kontrastu Mick sięgnął też po szybsze utwory, jak „Poverty”, czy „Yolanda”. Zasługują na uwage przede wszystkim ze względu na aranżacje. Smaczku dodają instrumenty dęte i smyczki zgrabnie wplecione w niespokojny standard „I Pity The Fool”. To mój typ na tej płycie.
Przy nagrywaniu materiału brali udział muzycy znani z ostatnich albumów „Simply Red”. Jest Kenji Suzuki, Steve Levinson, Dave Clayton , no i Andy Wright, pełniący tu również rolę producenta całości. Dlatego muzyka do złudzenia przypomina czasem utwory tej grupy. Dla fanów to miły prezent. A dla tych, którzy spodziewali się po solowym Micku jakiejś rewolucji w brzmieniu, małe rozczarowanie. Po prostu, artysta jest sobą i niczego nie udaje. Ja zaliczam mu to na plus.
Mick Hucknall - "Tribute To Bobby"
Universal Music Group 2008