"Jako muzyk i producent możesz wybierać i „przełączać” swoje miejsca pobytu" – wywiad z Shantelem (Posłuchaj)

Radio RAM | Utworzono: 10.07.2008, 11:58 | Zmodyfikowano: 11.07.2008, 01:09
A|A|A

(Posłuchaj pierwszej części wywiadu)

Michał Sierlecki: Gościem Radia RAM jest Shantel. Witaj.
Jak podoba Ci się Wrocław i Polska?

Shantel: - Jestem w Polsce po raz pierwszy, w zasadzie dopiero godzinę. Wyczuwam tu jednak pozytywną energię i zastanwwiam się , jak bardzo będziemy w stanie to wykorzystać dziś na koncercie.

Jeden z Twoich utworów na ostatniej płycie zatytułowany jest „I’ll Smash the glasses”. Skąd taki pomysł na tytuł?

- Ta piosenka jest inspirowana wspaniałą kulturą Azji Mniejszej, ukazuje podobieństwa między grecką i turecką kulturą. Oryginalna nazwa brzmi „Fas Paso Koupes”. A to oznacza , że mogę zacząć wokół wszystko tłuc z powodu tego, iż jestem samotny , z powodu zawodu miłosnego,  z powodu bycia bezdomnym, tego że czuję się jak emigrant , który utracił swoją kulturę. Ta piosenka została napisana przez Brenname Crimmin , która jest z Kanady i nie ma związków z południowo-wschodnią częścią Europy. Ale żyła trochę w Istambule i jest to jej wrażliwy, artystyczny punkt widzenia..  Dla mnie to zatem bardzo głęboka i mądra pieśń.

W składzie Twojego zespołu jest ośmiu muzyków. Czy mógłbyś ich przedstawić?

- The Bukovina Club Orchestar to otwarty projekt. Są tam muzycy z Austrii, Jugosławii, mamy także perkusistę z armeńskimi i perskimi korzeniami i wciąż tworzymy muzykę , w zasadzie od dziesięciu lat pomiędzy Berlinem, Wiedniem i Frankfurtem .  Ten obszar bardzo mi odpowiada i to autentyczny proces twórczy na scenie . Nie jest to reprezentowanie jakiegoś określonego kraju, lub bycie bardziej cygańskim, niż Cyganie. My po prostu się spotykamy i za każdym razem jest inaczej, zaskakujaco. Myslisz sobie, oto jest zespół grający na żywo i oni są po prostu odtwórczy. Może jest baza, podstawa, której się trzymamy, ale kiedy grasz muzykę przez godzinę lub dwie, nagle zdarzają się momenty zaskakujące i to właśnie cenię w Bukovina Orchestar.

(Posłuchaj drugiej części wywiadu)

Grasz także na istrumantach, prawda?

- Oczywiście. Ludzie zwykle postrzegają mnie jako DJ’a. I nawet poddoba mi się , że  tak mnie interpretują. Ale ja dorastałem w rodzinie otoczonej instrumentami, tworzyliśmy muzykę, każdy na czymś grał. Gitara, skrzypce, fortepian, śpiew, produkcja itd. DJ to była forma mojej manifestacji, takiego przełącznika dla nudnych imprez, w jakich uczestniczyłem jako student, i teraz mogę robić dwie rzeczy, wciąż mam sety jako DJ, ale gram również jako muzyk na żywo na scenie.

„Greatdelay” to Twój album nagrany w Izraelu z kwartetem smyczkowym , orkiestrą dętą. Jak wspominasz ten okres swojej twórczości?

- Pod koniec lat dziewięćdziesiątych sporo latałem do Tel Avivu. To śródziemnomorskie miasto o międzynarodowym uroku. W tamtym okresie Tel Aviv był dla mnie miejscem najbardziej inspirującym. Mieszanka kulturowa, wspaniała pogoda, znakomite jedzenie, jednocześnie duże skupisko mediów. I żyje się tam trochę , jak w takiej lokalnej wiosce o charakterze  globalnym.  Dla mnie był to sposób na komfortowe położenie. Przytłaczała mnie wtedy zimna i szara aura panująca w Berlinie.  I jako muzyk i producent możesz wybierać i „przełączać” swoje miejsca pobytu.

(Posłuchaj trzeciej części wywiadu)

Przyznano Ci nagrodę Club Global Award. Dostałeś ją od Radia BBC 3. Pisali , że wpsaniale miksujesz muzykę cygańską i bałkańską ze współczesnymi beatami. Czy ta nagroda pomogła Ci w karierze i była dla Ciebie dużym zaskoczeniem?

- Byłem im bardzo wdzięczny. Szczególnie, że to teren Wielkiej Brytanii, gdzie muzyka zajmuje rozległy obszar i jest na bardzo wysokim poziomie. I ich spojrzenie na ten południowo-wschodnio europejski fenomen pzowoliło także zaistnieć innym grupom grającym ten rodzaj muzyki. Osobiście lubię działać trochę bardziej kameralnie, niejako w podziemiu. Otrzymywanie nagród to wspaniała rzecz, ale nie mam na tym punkcie jakiejś obsesji. Wyzwaniem jest dla mnie podróżowanie w te miejsca, gdzie nikt mnie nie zna, grać dla ludzi  i patrzeć, jak im zaczyna się to podobać i wtedy nawiązuje się miedzy nami dialog. To dla mnie dużo większa nagroda , bo oznacza porozumienie. A wręczenie nagrody jest czymś zupełnie innym. To wydarzenie medialne. Następnego dnia otrzymujesz kolejną statuetkę, którą stawiasz sobie w domu i mówisz: „Ok. W porządku”. Ale to nie sedno sprawy.

Wykonywałeś swoją muzykę także na festiwalu w Cannes. Była to ścieżka dżwiękowa do obrazu Fatiha Akina. Czy myślisz czasem o pisaniu muzyki filmowej w przyszłości, o współpracy z innymi reżyserami , np. z Emirem Kusturicą?

- Epizod z muzyką filmową to coś, czego nigdy nie planowałem. Narodziło się spontanicznie. Nawet mój udział w filmie „Borat” był czymś bardzo zabawnym, gdyż ta propozycja zrodziła się nagle. Kontakt z Fatihem Akinem wciąż jest dość częsty. Może dlatego, że mamy podobne dusze?  Zbliżona mieszanka kulturowa, pytania odnoszące się do tożsamosci. To pytanie czasu. Musisz mieć w sobie dużo pasji dla każdego muzycznego fragmentu, nawet , gdy jest to taka płyta , jak „Disko Partizani” czy soundtrack. Ale obecnie jest tyle propozycji współpracy i zapytań pod moim adresem, że trudno mi się w tym wszystkim połapać. Nie mogę rozumować w taki sposób, że teraz robię to, a potem rozważam kolejne propozycje. Nie jestem w stanie tego kontrolować.

(Posłuchaj czwartej części wywiadu)

Na płycie „Disko Partizani” umieściłeś ciekawy utwór „Marco And Shantel”. Kim jest Marco?

- To Marko Maković, syn Bobana Makovicia, muzyka słynnej bałkańskiej, serbskiej orkiestry dętej. Ma 18 lat i jest gruntownie wykształconym muzykiem , który wie , jak grać tradycyjne bałkańskie kompozycje , ale uwielbia również eksperymenty i nowe pomysły i w czasie nagrywania „Disko Partizani” Marko był ze mną przez cały czas w studiu we Frankfurcie. I bezustannie pracowaliśmy tam nad różnymi eksperymentami. Ten utwór to dla mnie forma podziękowania dla Marko, za to co zrobił  i mi pokazał. Może to niewystarczające podziękowania, ale dla mnie to hołd złożony wielkiemu muzykowi.

(Posłuchaj piątej części wywiadu)

Osiągnąłeś sukces wydając skladanki „Bukovina Club”. Jak myślisz , co jest takiego fascyniujacego w muzyce bałkanskiej, że ludzie chcą ją tańczyć w klubach?

- Myślę, że wciąż jestesmy jeszcze daleko od sukcesu, gdyż tak, jak wspomniałem wcześniej, rozgłośnie radiowe, media i telewizja prezentują wciąż ten sam podobny nurt i styl. I ta podróż , którą rozpocząłem 10 lat temu była trudna. Zwłaszcza droga,  jaką obrałem, ponieważ większośc ludzi nie dałaby wtedy centa za te dźwięki. Mówili, że to prymitywne. Co ty w ogóle grasz? I „Bucovina Club” i nawet „Disko Partizani” pokazały , że to brzmienie jest wciąż wielką tajemnicą dla słuchaczy . Z drugiej strony przynosi wspaniałą emocjonalną jakość odnoszącą się do kultury muzycznej. Ostatnio muzyka , nawet ta taneczna jest tak zaprojektowana i skonstruowana, że ginie w niej dusza. W przypadku składanek „Bukovina Club” i tego , co dzieje się wokół nich,  przynoszą one emocjonalną estetykę. Te dżwięki mówia o uczuciach , o smutkach i radościach i myslę , że to dotyka ludzi. To także wspaniała identyfikacja. Nawet ktoś nie związany z południowo- wschodnią Europą może potraktować te utwory jako muzykę pełną duszy i wszyscy tego potrzebujemy.

Bardzo dziekuję Ci za rozmowę i za Twoją wrażliwość.
 
-Ja także dziękuję.

REKLAMA
Dźwięki
(Posłuchaj pierwszej części wywiadu)
(Posłuchaj drugiej części wywiadu)
(Posłuchaj trzeciej części wywiadu)
(Posłuchaj czwartej części wywiadu)
(Posłuchaj piątej części wywiadu)