Zemsta tanga (Posłuchaj)
Wojciech Jakubowski
Po raz pierwszy uczynili to w 2001 roku publikując album, którego tytuł na polski można przetłumaczyć jako: "Zemsta Tanga". To był strzał w dziesiątkę! Zespół wypełnił lukę, na którą, jak się okazało, istniało wielkie zapotrzebowanie. To był sukces nie tylko artystyczny, ale i komercyjny. Za ciosem Gotan Project poszli dopiero pięć lat później. W kwietniu 2006 wydali kolejny krążek, tym razem zatytułowany: "Lunatico". Tym razem postanowili jeszcze wyraźniej nawiązać do tanga i jego tradycji łącząc je, podobnie jak na płycie poprzedniej, z klubowymi brzmieniami. Dodali też przedsięwzięciu pewnej magii nagrywając w tym samym studiu co przed laty sam Astor Piazzolla. Organizatorzy koncertów promujących czy to pierwszą, czy drugą płytę, nigdy nie mieli problemów z zapełnieniem, niemałych często, sal. I komu to panie przeszkadzało? Ano, najwidoczniej, samym muzykom, którym jakoś nie spieszno się do ciężkiej pracy nad kolejnym materiałem. Chętnie za to zaczęli wychodzić przed szereg ze swoimi autorskimi projektami. Pierwszy uczynił to równo dwa lata temu Philippe Solal, który wydał album „The Moonshine Sessions”. Płyta powstała w Nashville, stolicy muzyki country, i to właśnie te brzmienia, co dla wielu może być zaskakujące, tu dominują. Koledze z zespołu pomysłu, rok później, pozazdrościł Christoph Muller, który z kolei zajął się łączeniem elektroniki z peruwiańskim folklorem... Czy zatem fani Gotan Project powinni niepokoić się o przyszłość swojego ukochanego zespołu? Moim zdaniem niekoniecznie. Panowie bowiem swoimi solowymi dokonaniami jakoś świata nie podbili. Co więcej, niewielu pewnie słuchaczy o istnieniu tych muzycznych ciekawostek rynku wydawniczego, bo tak należy na te wydawnictwa spojrzeć, słyszało. A zatem jest więc szansa, że panowie, jako zespół, jeszcze zaistnieją. A przynajmniej warto za to trzymać kciuki!
Muzyka dzień po dniu (Posłuchaj):