Rektutacja do szkół podstawowych
fot. Radio RAM
Od południa rodzice mogą się rejestrować na stronie www.edu.wroclaw.pl i drukować podania, które następnie trzeba złożyć w szkole pierwszego wyboru.
W elektronicznym podaniu możemy wybrać 4 szkoły, wśród nich musi być jedna rejonowa. Na decyzję mamy czas do 21 marca.
Rodziców czeka jednak wiele innych zmian:
1. Po raz pierwszy w ławkach obowiązkowo usiądą nie tylko siedmiolatki, ale także sześciolatki urodzone w pierwszej połowie roku 2008
Miasto musiało przygotować miejsca dla półtora rocznika, łącznie 8 tysięcy. Dziś okazuje się, że być może niepotrzebnie, bo zauważalny jest niespodziewany trend. Urzędnicy zakładali , że po wprowadzeniu ustawy rodzice przestaną kombinować i zgodnie z prawem będą wysyłać sześciolatki urodzone między styczniem a czerwcem do szkół. Mało tego - spodziewali się, że zdecydują się na to także rodzice sześciolatków urodzonych między czerwcem, a grudniem, którzy mają taki wybór. Tymczasem jest dokładnie odwrotnie. W poradniach psychologiczno-pedagogicznych ustawiają się kolejki po zaświadczenia dla sześciolatków o niegotowości do podjęcia nauki. Całkiem więc możliwe, że mimo nowej ustawy i obligatoryjnego obowiązku szkolnego większość sześciolatków i tak zostanie w zerówkach. Urzędnicy przyznają, że brak dokładnych liczb mocno im związuje ręce, bo nie wiadomo ile oddziałów przygotować i ilu dodatkowych nauczycieli trzeba zatrudnić. Co ciekawe, najprawdopodobniej wejdzie w życie za chwilę jeszcze jedna zmiana. Rodzice będą mogli wycofać się ze swojej decyzji do grudnia. A to oznacza, że nawet jeśli dzieci rozpoczną naukę w I klasie, będą mogły w połowie semestru wrócić do przedszkola. W roku szkolnym 2012/2013 w ławkach usiadło zaledwie 16% sześciolatków.
2. Nowe kryteria
Miejsce w placówce rejonowej każdy ma zagwarantowane, ale w przypadku osób spoza obwodu szkoła ma prawo narzucić własne, dodatkowe kryteria. Np. punkty za mamę nauczyciela, lub tatę absolwenta tej szkoły. Premiowane będą też dzieci, które chodziły już do zerówki przy wybranej szkole, lub mają w niej starsze rodzeństwo. Większe szanse mają też wychowankowie domów dziecka i rodzin zastępczych. Podstawowe kryteria, jak miejsce zameldowania ustaliło Ministerstwo Edukacji. Szczegółowe zasady znajdziemy na www.edu.wroclaw.pl
3. Tym razem za rozpatrywanie wniosków jest odpowiedzialny dyrektor szkoły, a nie miasto. Tam też trzeba składać wszelkie odwołania
W każdej placówce utworzona zostanie specjalna komisja odpowiedzialna za liczenie punktów. Do obowiązków miasta należy tylko zorganizowanie odpowiedniej liczby miejsc w szkołach i stworzenie elektronicznego systemu. Dzieci z obwodu mają miejsce zagwarantowane. Te, które chcą pójść do innej szkoły, sugerując się na przykład jej rangą, czy wynikami na egzaminach mają szansę, ale tylko pod warunkiem, że placówka dysponuje wolnymi miejscami. Kto zostanie przyjęty w pierwszej kolejności ustala po raz pierwszy sama... szkoła. Dyrektorzy wspólnymi siłami opracowali kryteria, z których mogą korzystać.
4. Klasy nie mogą liczyć więcej niż 25 osób
Dla rodziców i dzieci to z pewnością dobra wiadomość. Mamy gwarancję, że oddziały nie będą przeludnione i nauczyciel będzie miał większą szanse na pracę indywidualną z uczniem. Dla miasta tak nagle wprowadzone zmiany to jednak ogromny cios. Trudno założyć ilu potrzebnych będzie nauczycieli, jakie koszty zaplanować. Jeśli do szkoły zgłosi się np. 26 uczniów trzeba będzie stworzyć dwie 13-osobowe klasy. W innej placówce klasy mogą liczyć 25 osób. Warunki mogą być więc bardzo różne. Po wynikach rekrutacji i zapoznaniu się z listą przyjętych rodzice będą mogli przenosić swoje pociechy - oczywiście do klas, w których są wolne miejsca. Urzędników dziwi też narzucona liczba uczniów - 25. "Jest nieparzysta. Ktoś będzie siedział sam, ktoś nie będzie miał pary. Wbrew pozorom dla dzieci w tym wieku może to być bardzo upokarzające. Ktoś będzie się czuł wykluczony. Nawet jeśli przyjmiemy, że nigdy nie ma 100 proc. frekwencji, to dzieci lubią być przypisanym do danej ławki, mieć sąsiada stałego" - mówią urzędnicy z Wydziału Edukacji we Wrocławiu.
Komentuje Martyna Czerwińska: Tegoroczna rekrutacja zapowiada się wyjątkowo gorąco. W ciągu ostatnich kilku miesięcy ustawy dotyczące przedszkoli, sześciolatków i rekrutacji zmieniły się kilkukrotnie. Ta dotycząca naboru weszła w życie dopiero 18 stycznia. Urzędnicy w ostatniej chwili dowiedzieli się, że muszą stworzyć 25 osobowe klasy. A to wywróciło wszystkie dotychczasowe obliczenia do góry nogami. Do 2017 roku we Wrocławiu trzeba stworzyć 500 nowych klas. To nie tylko dodatkowe pomieszczenia, ale także dodatkowi nauczyciele. Dopóki rekrutacja się nie skończy i nie wiadomo ile sześciolatków usiądzie w ławkach trudno założyć ilu trzeba ich zatrudnić od września. Na ogromne zamieszanie w zasadach narzekają też rodzice, którzy tracą rachubę które kogo dotyczą i jakie prawa im przysługują. Efekt? Kolejki w Poradniach Psychologiczno-Pedagogicznych. Rodzice wolą opóźnić start szkolny dziecka, niż narażać się na skutki reformy, której kształt - jak się obawiają, znów może się zmienić. I trudno się temu dziwić. Bałagan jaki zaserwowano mógł przerosnąć nawet najbardziej zorientowanych. A przede wszystkim ciągłe zmiany nie budzą zaufania. Jarosław Delewski - dyrektor Departamentu Edukacji we Wrocławiu nie kryje rozczarowania, bo jak podkreśla miasto podjęło ogromny wysiłek aby przygotować szkoły do przyjęcia sześciolatków. Ponad miliard złotych rocznie kosztuje nasz budżet oświata. To także koszty inwestycyjne w szkoły. Wrocław dostał za to nawet tytuł Samorządowego Lidera w Nakładach na Oświatę. Mimo przeznaczonych środków, ustawa o sześciolatkach może okazać się martwa... W ławkach usiądą tylko najodważniejsi. |