Prawdziwe kłamstwa fałszywego konsula

Elżbieta Osowicz | Utworzono: 10.04.2014, 12:35 | Zmodyfikowano: 10.04.2014, 12:18
A|A|A

Zdjęcia: IPN we Wrocławiu

Zwykle takie historie zdarzają się w kinie. Ta wydarzyła się naprawdę i to we Wrocławiu.

Czesław Śliwa był wybitnym oszustem. Jako Jacek Ben Silberstein łamał serca, wyłudzał miliony, a nawet stworzył fikcyjny konsulat. Co ciekawe, mało kto miał mu to za złe.

We wrześniu 1969 roku we Wrocławiu pojawił się mężczyzna, który łamaną polszczyzną przedstawił się jako Jacek Ben Silberstein, konsul Republiki Austrii. Tak zaczęła się jego kariera dyplomatyczna.

O jego wyczynach powstały prace magisterskie i filmy, najgłośniejszy był "Konsul" z Piotrem Fronczewskim w roli głównej.

Nam w cyklu "Ocalić od zapomnienia" udało się porozmawiać z ludźmi, którzy osobiście znali słynnego oszusta. Zaglądamy też do zbiorów wrocławskiego IPN, gdzie są niepublikowane dotąd dokumenty.


Reportaż Elżbiety Osowicz:

Wypowiedzi Śliwy w reportażu Krzysztofa Gradowskiego „Konsul” i inni, 1970

"Oni dawali mi pieniądze, a ja w zamian dawałem im fikcję, namiastkę lepszego życia, którego wszyscy pragnęli."

"Dokumenty wystawiałem i to ich przekonywało o wielkości. Czuli się bardzo dumnie. W dniu, w którym im wręczyłem te dokumenty, duży koniak, duża radość, duże gratulacje, duża uciecha i później pospolity, duży ochlaj."

 

CZESŁAW ŚLIWA (Wikipedia)
"Urodził się w Rzeszowie, jego ojciec był właścicielem gorzelni oraz gospodarstwa rolnego w Błażowej pod Rzeszowem. W czasie okupacji rodzice oddali syna pod opiekę swojej znajomej o nazwisku Śliwa, która pod fałszywymi dokumentami, wystawionymi na nazwisko Czesław Śliwa, ukrywała go do końca wojny.

Ukończył szkołę średnią, lecz nie zdał matury i podjął pracę jako krojczy w bytomskim zakładzie krawieckim. Później przeniósł się do Wałbrzycha, gdzie zatrudniony był na stanowisku racjonalizatora i eksperta górniczego, na podstawie sfałszowanych dokumentów. W 1958 ożenił się (na ślubie wystąpił bezprawnie w mundurze inżyniera górnika) i w tym samym roku po raz pierwszy został skazany za liczne oszustwa na 7 lat więzienia.

 

Zwolniony po odbyciu kary, dopuścił się kolejnych oszustw. Aresztowany ponownie, został w 1966 skazany na 3 lata pozbawienia wolności, za oszustwo - pobierał od ludzi pieniądze na ortalionowe kurtki, których nigdy nie otrzymali. Ponownie na wolność wyszedł 8 sierpnia 1969.

Powrócił wkrótce do przestępczego procederu. Posługiwał się wówczas nazwiskiem Jacek Ben Silberstein. W tym okresie zajmował się między innymi wyłudzeniami dużych kwot pieniędzy od krewnych osób, które rzekomo ukrywały go w czasie II wojny światowej, a które mamił obietnicą przekazania znacznie większych sum w dewizach, w ramach podziękowania.

"Jestem przekonany, że w obecnej chwili znajdują się jeszcze ludzie, na wolności, którzy również są mistyfikatorami. Tak samo potrafią przyjmować jakieś komiczne swoje pozy, czy jakoś, bliżej, śmieszne, uniformy. Uważają się za Bóg wie kogo i wielkiego. Dokonują takich czy innych odchyleń od prawa."


"Ukoronowaniem" jego przestępczej kariery było założenie fikcyjnego konsulatu generalnego Austrii we Wrocławiu, którego szefem mianował sam siebie. Swoją "pracę" konsula rozpoczął na początku września 1969, pozyskując do współpracy osiem osób (wrocławskiego taksówkarza, dwie uczennice fryzjerskie, studentkę pedagogiki, trzyosobową rodzinę greckich imigrantów trudniącą się hodowlą owiec i ich znajomego również Greka).

"Oczywiście, prasa spełnia swoje zadanie... Spełniła swoją ważną powinność. Ostrzegła przed złym. Ostrzegła przed takimi panami jak ja. Bo z tym trzeba walczyć, bezsprzecznie. Temu nie można pobłażać. Ale należało również dopatrzyć się drugiej strony medalu. Dlaczego to powstało?"


Wszystkim obiecywał wysokie wynagrodzenie płatne w dewizach, ponadawał im także stanowiska typu: "kierowca konsula", "sekretarz generalny konsulatu", w rzeczywistości oni również zostali oszukani, udzielając fałszywemu konsulowi pożyczek i udzielając mu noclegów. Śliwa-Silberstein, wraz z "personelem konsulatu", podróżował po całej Polsce poszukując swoich następnych ofiar.

Dzięki swoim umiejętnościom fałszowania dokumentów, jak i wyjątkowej charyzmie zdołał oszukać władze lokalne. Odwiedzał także Urząd Rady Ministrów i złożył listy uwierzytelniające w siedzibie Rady Państwa. Fałszywy konsulat funkcjonował ponad miesiąc, po czym został zamknięty przez milicję, a sam Śliwa 28 listopada 1969 trafił kolejny raz do aresztu.

"Opowiedziałem na przykład facetowi, że we Wiedniu są bloki, które mają sto dziesięć pięter i ja mieszkam na dziewięćdziesiątym piątym piętrze. I był przekonany, że tak jest. Mało. Zakładał się ze wszystkimi innymi, że... jak mu ktoś powiedział, że w Wiedniu nie ma takiego wysokiego budownictwa, to on mnie stawiał za autorytet i ja byłem ostatnią wyrocznią..."


W listopadzie 1969 został skazany na 7 lat pozbawienia wolności. W 1970 Krzysztof Gradowski nakręcił film dokumentalny z jego udziałem, pt. Konsul i inni, w którym opowiada on o swojej przestępczej karierze. Na własne życzenie został ucharakteryzowany do filmu na ortodoksyjnego Żyda - wystąpił w czarnej peruce i długiej sztucznej brodzie. W czasie więziennego pobytu oddawał się pisaniu wierszy wychwalających ustrój komunistyczny i przywódców państwa. Napisał ich kilkaset, prawdopodobnie w ten sposób chciał się przypodobać władzy, aby mógł wyjść wcześniej na wolność.



Zmarł w więzieniu, w niewyjaśnionych okolicznościach. Prawdopodobnie chcąc wymóc na władzach więziennych przeniesienie do jednostki o lepszych warunkach połknął jakiś metalowy przedmiot, śmierć nastąpiła w wyniku powikłań. Został pochowany na Cmentarzu Osobowickim we Wrocławiu, jego grób zlikwidowano na początku lat dziewięćdziesiątych.

Na kanwie przestępczej działalności Śliwy, Mirosław Bork nakręcił w 1989 film Konsul."

 

REKLAMA

To może Cię zainteresować