ZBRODNIARZ i DZIEWCZYNA (Recenzja)
Michała Witkowskiego poznałem dziesięć lat temu, przed Wieczorem z Kulturą, do którego go zaprosiłem na rozmowę. Był wtedy tuż po wydaniu LUBIEWA, jeszcze przed Paszportem i tym całym halo wokół jego osoby. Trzeci lub nawet czwarty rok studiów doktoranckich, ale już na korytarzu przed studiem mówił, że raczej doktoratu nie będzie. No i nie ma. Są w zamian kolejne powieści, nagrody, przekłady, wywiady, a z polonistycznej edukacji zostały w twórczości liczne cytaty (tu np. z ROZMOWY MISTRZA POLIKARPA ZE ŚMIERCIĄ) i kreacje (Paula, przyjaciółka-przyjaciel bohatera, zajmuje się zawodowo nauczaniem języka polskiego w szkole średniej). Warto też przypomnieć, że Michał ubierał się wtedy inaczej niż teraz. Tak trochę po męsku... Pamiętam klasyczną skórzaną kurtkę, czarne wąskie spodnie. Zarówno on, jak i ja: kilka kilogramów mniej.
Z Wrocławia Witkowski wyjechał szybko do Warszawy, gdzie się osobowościowo rozkręcał, pisarsko rozwijał w strony bardziej lub mniej ciekawe, salonował. Aż tu nagle dwa lata temu znów widzimy się we Wrocławiu. Mówi, że kupił i urządza mieszkanie, że wraca. Jego DRWALA nominowano właśnie do Angelusa, mocno ściskaliśmy palce, lecz jurorzy wskazali na Miljenkę Jergovicia z Chorwacji.
Minęło kilkanaście miesięcy, Michał znów porzucił Wrocław, bo niby jak by tu mógł być up-to-date z produkcjami świata mody, świata, w który chce wejść jako projektant (pod koniec 2014 pierwsza autorska kolekcja Fashion Pathology). Opublikowana właśnie powieść ZBRODNIARZ I DZIEWCZYNA to pozostałość po tym krótkim powrocie pisarza nad Odrę (dzieje się we Wrocławiu i Międzyzdrojach), a także lustro modowych zainteresowań Witkowskiego vel Miss Gizzi.
Ale nie: akcja nie rozgrywa się w środowisku kreatorów, nikt nie zabija modelek na pokazie Paprockiego&Brzozowskiego w Operze Wrocławskiej. Morduje się tu przeważnie chłopaków, bo ZBRODNIARZ I DZIEWCZYNA, zawdzięczająca swój tytuł filmowi Janusza Nasfetera (scenariusz Macieja Słomczyńskiego), to kryminalny romans gejowski. Witkowski bawi się gatunkiem błyskotliwie, podśmiewując się z polskiej mody na kryminały. Nie brakuje prologu, zmian narracyjnego punktu opowiadania, w wątku historycznym (Breslau, Misdroy) prześwietla się nurt retro, zwłaszcza spod brandu Marek Krajewski, czyli skojarzony z krwawym okrucieństwem.
Drobiazgowość opisów rozkładających się ciał, sekcji zwłok świadczy o doskonałym autopsyjnym researchu. To oczywiście zawsze było znakiem firmowym twórczości Witkowskiego, tym razem zadziwia ze względu na tak głębokie wejście w temat, w którym autorom babrać się chce zwykle na odległość, jaka dzieli bibliotekę od prosektorium. „Ale co, nieadekwatność i przesada to przecież moje znaki firmowe” – przyznaje bohater książki, zjawiając się rano na komisariacie w stroju i zapachu wieczorowym. To również główne cechy artystycznego pastiszu.
Bohaterem ZBRODNIARZA I DZIEWCZYNY jest sam Michał Michaśka Witkowski, zaangażowany w śledztwo przez penetrującego (tak, tak) jego otoczenie agenta Bartka, zwanego tu Studencikiem („Ten facet to był jeden wielki oksymoron. Niby po trzydziestce, a młodzieńczy jak student”). Z początku umizgi obu pan..ń..ów w wieku pobalzakowskim przypominają pensjonarskie harce, w ironii odnajdując piekielnie pociągający czytelnika dystans.
Moment spełnienia zdarza się jednak bez kwiatów dla nobliwej mamusi i pół litra dla statecznego ojczulka. Moment spełnienia to jednak również chwila zabójstwa, zwrot z romansowego ku kryminalnemu kierunkowi, a słowotok zakochanego Michaśki kontemplującego kulturę i popkulturę dostaje okrasę konkretnych zdarzeń śmiertelnych i wywiadowczych.
Podczas ich wykonywania przewleczemy się z autorem i jego ukochanym do Międzyzdrojów (pociągiem PKP), spotkamy postaci znane z DRWALA (poprzedniej książki MW), zbliżając się do rozwiązania zagadki. A na koniec znów powita nas zimowy Wrocław 2012, pejzaż ze znanymi miejscami i prawdziwymi ludźmi (Wanda Ziembicka, Krzysztof Mieszkowski).
Różnie bywało w moich kontaktach z prozą Michała Witkowskiego, którego uważam za największy chyba pisarski talent w naszej literaturze, o absolutnym stylistycznym słuchu, wyjątkowo precyzyjnym piórze. Miałem pretensje, że się ten skarb marnuje w rzeczach błahych, środowiskowych, zamiast ocierać się o coś wyższego. Ale wraz ze ZBRODNIARZEM I DZIEWCZYNĄ daję spokój, biorę, co dają. A dają literacki brylant ociekający wprawdzie brylantyną, lecz jest to towar haute couture, business class, elite look et cetera.
Michał Witkowski ZBRODNIARZ I DZIEWCZYNA, Świat Książki, 2014