Tablice świetlne na A4 do wymiany
Andrzej Andrzejewski, wsp. Elżbieta Osowicz |
Utworzono: 04.06.2014, 09:15 | Zmodyfikowano: 04.06.2014, 07:20
fot. GDDKiA
Mowa o elektronicznych tablicach informacyjnych zamontowanych nad dolnośląskim odcinkiem autostrady. Okazuje się jednak, że - przynajmniej na trasie między Olszyną a Wrocławiem - od dawna nie spełniają swojej funkcji i... muszą być wymienione.
Krzysztof Lewandowski jest taksówkarzem. Dwa dni temu długo przeklinał swój zawód. Stojąc w korku na podlegnickim odcinku autostrady:
Wiele takich uwag - wyrażonych zwykle w zdecydowanie bardziej dosadny sposób - oficerowie dyżurni policji słyszą niemal przy każdej blokadzie przejazdu na A-4. Podinspektor Henryk Szewczuk wyjaśnia, że funkcjonariusze muszą wtedy odpowiadać za nieswoje grzechy:
A zarządcą jest wrocławska delegatura Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Jej pełnomocnik, Joanna Borkowska uważa, że same procedury umieszczania napisów na elektronicznych tablicach informacyjnych są dokładnie sprecyzowane:
Jak to się zatem dzieje, że na odcinku od Wrocławia w kierunku granicy polsko-niemieckiej takich ostrzeżeń nie ma? Odpowiedź jest prosta - tablice w tej części Dolnego Śląska są niesprawne. Młodszy aspirant Tomasz Kopta z wydziału ruchu drogowego legnickiej komendy policji przyznaje, że choćby podczas poniedziałkowych zatorów kierowcy dziesiątki razy starali mu się wytłumaczyć jak cenna jest informacja.
- Jest źle, ale ma być lepiej - zapewnia reprezentantka administratora autostrady:
Nieoficjalnie mówi się jednak, że może to kosztować nawet kilkanaście milionów złotych. A nie wykluczone, że nawet jeszcze więcej, bo kierowcy mają kolejne pomysły na usprawnienie ruchu i poszerzenie autostradowego systemu sieci informacyjnej o systemy miejskie:
Tym bardziej, że jak zapewniają informatycy taka sieć mogłaby stanowić zalążek systemu informacji dla kierowców na całym Dolnym Śląsku.
Zatory na dolnośląskim odcinku autostrady A4, to niemal codzienność. Powodów jest wiele: mgła, śnieżyca, gołoledź, wypadek, święta albo majówka czyli wystarczą nieco trudniejsze warunki pogodowe albo zwiększony ruch i kłopoty gotowe.
W styczniu, tuż po świętach kierowcy utknęli jeszcze przy bramkach poboru opłat. Stali w korkach kilka godzin.
Nie dalej jak w poniedziałek (2 czerwca) po zderzeniu 5 aut w okolicy węzła Kąty Wrocławskie droga była zablokowana przez 4 godziny, korek miał koło 10 kilometrów.
W ostatni majowy weekend lepiej było zostać w domu niż jechać np. z Wrocławia w stronę Jeleniej Góry. Spragnione wypoczynku mieszczuchy utknęły na kilka godzin w korkach i nie dało się ich ominąć, bo objazdy też były zakorkowane.
Zatory na autostradach to nie jest polska specjalność: zima ubiegłego roku śnieżyce sparaliżowały niemieckie drogi. Na autostradzie A4 w Turyngii kierowcy utknęli w 70-kilometrowym korku. Zmarzniętym kierowcom służby ratunkowe rozdawały napoje, jedzenie i koce oraz paliwo. Ale to wszystko nic: niedawno media obiegła informacja o najdłuższym zanotowanym korku na świecie - to był zator w São Paulo 23 maja 2014 roku. Sięgał on długości 344 kilometrów.
W rankingu TOP 10 najdłuższych korków przytaczana jest droga ekspresowa z Pekinu do Tybetu. We wrześniu 2010 roku utworzył się korek, którego długość wynosiła 100 km. Kierowcy czekali w nim aż 10 dni.
Nawet wielopasmowe amerykańskie autostrady nie poradziły sobie z ogromną ilością samochodów, które napływały w czasie ewakuacji przed nadejście huraganu Rita w 2005 r. Niektóre źródła informują, że kolejki sięgnęły nawet 200 km długości.
Lista najbardziej zakorkowanych miast na świecie:
Bruksela (Belgia)
Antwerpia (Belgia)
Los Angeles (USA)
Mediolan (Włochy)
Londyn (Wielka Brytania)
Paryż (Francja)
Honolulu (USA)
Rotterdam (Holandia)
Manchester (Wielka Brytania)
San Francisco (USA)
REKLAMA