Ostróżka: Może i wredna, ale jaka kochana! (REPORTAŻ)
Nie miała łatwego charakteru, niektórzy wręcz mówią, że była wredna - jednak jak już się ją poznało to była miłość na lata. Zdecydowana większość osób, które zaczynały swoją przygodę w siodle miała do czynienia z Ostróżką. Bywało, że ta klacz dziennie miała na grzbiecie po 4 - 6 jeźdźców, którzy niczego nie potrafili, i tak przez 16 lat. Ostróżka próbowała też startować w wyścigach, ale zbyt często miała inne zdanie niż jeździec. Ostatecznie wylądowała w szkółce jeździeckiej - opowiada jej wieloletnia opiekunka i trenerka Agnieszka Bienert.
Ostróżka zasłużyła na emeryturę, trafiła do stajni swojej dawnej uczennicy, która zapewni jej dobre życie. W przeszłości nie wszystkie konie miały tyle szczęścia. W cyklu Ocalić od zapomnienia Elżbieta Osowicz opowiada dziś o ludziach i koniach z Partynic. Bohaterami reportażu są: Agnieszka Bienert, Jacek Pękalski, Małgorzata Szewczyk, Stanisław Przybylak, Basia Derkacz (głosu użyczyła jej Iwona Rudnik) oraz Julia.
Posłuchajcie:
Zobacz również: Cykl reportaży "Ocalić od zapomnienia"
A co słychać u emerytki Ostróżki? Ma się świetnie! Dość szybko zaaklimatyzowała się w stadzie, ma nawet przyjaciela - siedmioletniego Sekreta. A że miała problem z kopytem, dostaje specjalistyczną, belgijską paszę. No i jest kochana nad życie. Właścicielka Ostróżki: Dlaczego do mnie trafiła? Właściwie z trzech powodów: bo ją kochałam, bo mogłam i bo tak trzeba. Kiedy jest się nastolatką, jeździ gdzieś, kocha jakiegoś konia, zawsze ma się takie marzenie, że on kiedyś będzie nasz. Wiele dziewczyn o tym marzy, patrząc w oczy ulubionego konia szepcze mu "będziesz kiedyś mój". A potem życie to weryfikuje. Ja mogłam dotrzymać słowa. Minęło kilkanaście lat odkąd ja wyszeptałam jej do ucha taką obietnicę. Dziś jestem magistrem zarządzania w sporcie, mam swoją działalność gospodarczą, mam stajnię, w której staram się nie tylko uczyć jeździć, ale i kochać konie, mądrze kochać. I szanować je w myśl zasady, którą w technikum hodowli koni słyszeliśmy codziennie z ust ś. p. Tadeusza Kotwickiego "konie są zawsze pierwsze".