Nad Bałtyk z Dolnego Śląska przez Niemcy? (SONDA)
fot. Rolf van Melis/wikimedia commons
Trasa przez Niemcy, mimo że dłuższa niż przez Polskę, sprawiała, że dzięki prędkości nad morzem byliśmy o godzinę szybciej niż jadąc polskimi jednopasmówkami. W dodatku bezpieczniej, bez wyprzedzania na trzeciego i bez nadmorskich fotoradarów, którymi tamtejsze gminy lubiły sobie podreperować budżety.
Teraz... teraz w dalszym ciągu będzie to możliwe, ale już nie za darmo. Teraz to Niemcy postanowili podreperować swój budżet naszymi pieniędzmi i wprowadzają opłaty za niemieckie autostrady. Od 2016 roku myto czeka kierowców samochodów osobowych, ale tylko tych z zagranicy.
Pomysł płatnych autostrad w Niemczech powracał niczym bumerang. Prawie dwa lata temu ówczesny niemiecki minister transportu Peter Ramsauer z CSU rzucił taki pomysł. Skończyło się jednak tylko na straszeniu. Wtedy poparcia nie udzieliło ani liberalne FDP, ani koalicyjne CDU.
Gorąco zaczęło się robić ponownie w grudniu 2013 r. Znowu słychać było podobne głosy. Tym razem do roboty zabrał się kolejny minister transportu Alexander Dobrindt z CSU. Zamierzano pobierać myto nie tylko na autostradach, ale również na drogach krajowych i lokalnych. Płacić mieli początkowo wszyscy, tzn. Niemcy i cała reszta.
Taki pomysł szybko padł. Bo coś tkwi w niemieckim powiedzeniu, że gdy się pali dom, to Niemiec najpierw wyprowadza auto z garażu, a potem idzie ratować żonę. Jedną z podstaw niemieckiego status quo jest poczucie, że na autostradach nie obowiązują ograniczenia prędkości, że w razie czego pomogą "żółci aniołowie" (czyli ADAC, tamtejsza darmowa pomoc drogowa opłacana ze składek) i wreszcie, ze autostrady są darmowe. Dlatego gdy ten trzeci element miał się zmienić odezwały się głosy oburzenia. Czasowo notowania niemieckiego rządu spadły o 8 pkt. procentowych. Wtedy nasi sąsiedzi zza Odry wymyślili, że autostrady będą płatne, ale tylko dla nas, obcokrajowców. Rozwiązanie znaleziono dość karkołomne - obywatele niemieccy jeżdżący osobówkami, co prawda też niby będą płacić, ale tyle, ile wydadzą, odliczą sobie od podatku samochodowego.
Dlaczego takie rozwiązanie typu "zapłać-zwrócimy"? To wybieg wobec równościowego prawa unijnego, który zabrania faworyzowania jednych Europejczyków kosztem innych. Według unijnego prawa obcokrajowiec powinien być tak samo traktowany, jak obywatel kraju. Przy tym rozwiązaniu Niemcom uda się obejść unijne prawo.
Czy w związku z wprowadzeniem opłat zrezygnujecie z samochodowych wypraw do Niemiec?
Kropka nad "i", wprowadzająca program odpłatności za niemieckie autostrady postawiona została w grudniu 2014 roku. Niemiecki rząd przyjął projekt ustawy. Zgodnie z nią za niemieckie autostrady płacić będziemy za rok, od 1 stycznia 2016 r.
A jak pobierane będą opłaty? Do tej pory płacili tylko kierowcy samochodów ciężarowych. Na terenie Niemiec obowiązuje elektroniczny system poboru opłat, który jest oparty na technologii satelitarnej. Jej wysokość zależy od klasy emisji spalin, liczby osi oraz długości przejechanego odcinka. Myto można opłacić przez internet, ręcznie w stacjonarnych terminalach albo przy pomocy urządzenia pokładowego.
Cały system funkcjonuje sprawnie, ale niestety jego wprowadzenie i eksploatacja są dość kosztowne, gdyby chcieć go zastosować także w osobówkach. Wyobrażacie sobie znów kolejki na A4 w Goerlitz - tym razem by wypożyczyć system viatoll? Niemcy stawiają na winiety.
Innego wyjścia nie ma - mówią nam zaprzyjaźnieni dziennikarze regionalnej telewizji MDR. Bo, jak tłumaczą, niemiecki system budowy infrastruktury znalazł się w kryzysie. Państwowy budżet na remonty dróg trzeba jakoś ratować. Na ratunek przybyć mają cudzoziemcy, którzy preferują szybką i wygodną jazdę niemieckimi drogami. Ile zapłacimy?
10-dniowa winieta ma kosztować 10 euro, dwumiesięczna 22 euro, roczna, uzależniona od pojemności silnika i czystości spalin, ok. 130 euro. Kupować będzie można online lub na stacjach benzynowych. Niemieccy urzędnicy liczą, że na interesie uda się uzbierać 500 mln euro rocznie. Jednorazowych przejazdów nie będzie. "Najmniejszy wymiar kary" to 10 euro za 10 dni.
Unia Europejska dalej kręci nosem i doszukuje się złamania zasad równościowych. Prawda jednak taka, że powoli trzeba zapomnieć o bezpłatnych autostradach w Niemczech. Będziemy za nie płacić podobnie jak w naszym kraju, we Francji, Portugalii czy w Hiszpanii.