Wrocławski spór o miedzę. Mieszkańcy bez podwórka
zdjęcie ilustracyjne: www.commons.wikimedia.org
Mieszkańcy Spółdzielni "Na szańcach" mogą mieć niemały problem. Podwórko na którym dotąd stały kubły na śmieci miasto sprzedało prywatnemu inwestorowi. Spółdzielnia nie ma więc miejsca gdzie można byłoby składować odpady, ale urzędnicy umywają ręce. Ich zdaniem spółdzielnia nie przystąpiła do przetargu, a na etapie konsultacji nawet nie powiadomiła o problemie. Mieszkańcy są przerażeni.
- Na chwilę obecną jest to tragiczne. Tutaj nie będzie gdzie postawić kubłów na śmieci. W obrębie budynku zrobi się jeden wielki śmietnik. Nie wiem jak spółdzielnia i miasto to rozwiąże - mówi jeden z mieszkańców.
Granica z nowym sąsiadem przylega bezpośrednio do ich bloków, przez co nie ma miejsca na postawienie śmietników.
Zdaniem miasta jest już za późno na negocjacje. Maja Berny z magistratu twierdzi, że władze spółdzielni przed sprzedażą podwórka nie sygnalizowały problemu.
- Przed przystąpieniem do sprzedaży tej działki odbyło się spotkanie z miastem i właścicielami terenów przyległych tej działki. Na tym etapie nie został poruszony temat wyrzucania śmieci przez mieszkańców. W tym momencie teren należy do prywatnej firmy - mówi Maja Berny.
Spółdzielnia miała prawo pierwokupu podwórka, jednak inwestycja przewyższyła jej możliwości.
Prace na podwórku mają rozpocząć się w ciągu najbliższych miesięcy.