ŚMIERĆ I DZIEWCZYNA (Recenzja)
KRÓTKO
Było olbrzymie napięcie, nie było żadnego skandalu na Scenie Grzegorzewskiego. Z aktu seksualnego, którym rozpalały się społeczne i polityczne emocje ostatnich dni zrezygnowano, a może w ogóle miało go nie być? Na stronie internetowej teatru zmieniono "treści pornograficzne" na "sceny seksu", a wystarczyłoby tradycyjne "dla dorosłych". Powstał za to spektakl ważny, momentami piękny estetycznie i intelektualnie, oddający ducha obrazoburczo-zatroskanej twórczości Elfriede Jelinek. Taki właśnie powinien być teatr prania naszych ludzkich brudów. Brudów, których nie warto zamiatać pod dywan.
O CZYM?
Raczej o kim. O ludziach z definicji, czyli natury, niedoskonałych, próbujących sprostać oczekiwaniom innych i własnym ambicjom, zbudowanym na zazdrości, rywalizacji, słabości. Taka droga prowadzi do geniuszu lub śmierci. Albo do wiecznej powtórki tej lekcji perfekcji w kolejnych pokoleniach. Królewna błądzi, bo mapę odwróciła do góry nogami. A krasnoludków w realnym świecie nie ma. Ewelina Marciniak dobrze zna z domu sposoby hodowli wirtuoza, którym zresztą nie sposób zostać bez iskry czegoś, czego wytrenować się nie da. Pokazuje świat muzycznej szkoły jako przestrzeń ciągłej tresury, gdzie nikt nigdy nie będzie dobry dla niespełnionego w solowej karierze i życiu belfra-kata. Uczniowie cierpią, ale brną w to, bo ktoś jednak wygrywa. Konkretna historia oparta jest na nutach znanej bajki o matce-macosze i uzależnionej od jej "miłości" córce. Ojciec siedzi gdzieś w kącie na widowni albo obchodzi kopiec Kościuszki. Synów, w których jakaś mamusia pakuje wszystkie uczucia też przy fortepianie (i gdzie indziej), nie brakuje. Wprawdzie w toksyczny walc kobiet wejdzie książę, ale nie uratuje śpiącej królewny.
POSŁUCHAJ: Dom matki dyrektora Teatru Polskiego obrzucony jajkami
ARTYŚCI:
Owacje na stojąco należą się aktorkom i aktorom. Niesamowicie wytrzymali sytuację okołopremierową (różańcowej manifestacji przed teatrem towarzyszyła, niestety, próba przemocy, czyli blokady drzwi wejściowych), przede wszystkim jednak zasłużyli na podziw niezwykłą pracą nad rolami. Oglądaliśmy nie tylko kunszt dramatyczny, lecz także ruchowy, choreograficzny (medal dla Dominiki Knapik), fizyczny. Mocno wspomaga wykonawców scenografia Katarzyny Borkowskiej (także autorki kostiumów i reżyserki świateł - brawo!) oraz bardzo istotna multistylowa muzyka (Piotr Kubiak, Franz Schubert).
ROLA SPEKTAKLU:
Oj, krytyczna decyzja. Kłak, Nerlewski, Opaliński, Skibińska, Smagała, Strączek - wielcy; świetni gościnni pianiści (Mikołaj Ferenc, Grzegorz Rozak)! Ale chyba nie da rady inaczej: Małgorzata Gorol jako Nauczycielka-Śnieżka-Masochistka, a nawet Oksana Bajul - kto nie pamięta: mistrzyni olimpijska w łyżwiarstwie figurowym. Nie łudźcie się: tresura talentów i beztalentów odbywa się nie jedynie w szkole muzycznej, plastycznej, baletowej czy w sporcie, dzieje się na co dzień w szczęśliwych domach. Zajrzyjcie do pokojów.
EWELINA MARCINIAK:
Osobna kategoria. Dziewczyna z zapalnikiem, w podróży na teatralny szczyt. Jeszcze się w jej błyskotliwości i inteligencji (te cechy rzadko chodzą w parze) zdarza szarża straceńca. I - oczywiście - myślę tu o niepotrzebnym pornograficznym rozgłosie, ale też o balansowaniu na granicy nadmiaru. Czasem za dużo w tym nadzwyczaj smakowitym barszczu grzybów. Dolegała ta przypadłość MIRAŻOM we Wrocławskim Teatrze Lalek, dolega ŚMIERCI I DZIEWCZYNIE. Mniej wątków, więcej skreśleń, powiedzenia sobie stop przed kolejnym zakrętem i będziemy mieć reżyserkę na Ligę Mistrzów.
SCENA SPEKTAKLU:
Rewelacyjny sekstet na aktorów instrumentalnych. Naprawdę: kapelusze z głów!
OCENA (0-6): 5
ŚMIERĆ I DZIEWCZYNA, reż. E. Marciniak,
Teatr Polski we Wrocławiu, 21.11.2015,
rząd VII, miejsce 23
W najbliższy wtorek 24 listopada o godz. 16 w audycji Kultura DAB+Teatr więcej komentarzy na temat spektaklu w rozmowie z gośćmi.
Słuchaj Radia Wrocław Kultura (link do streamu jest dostępny TUTAJ)