"Ruskie idą" [REPORTAŻ]
Źródło zdjęć:www.niemcy-online.pl
Wtedy w maju czerwcu i lipcu przez trzy miesiące miastem niepodzielnie rządzili Rosjanie. Owszem była polska władza, był polski prezydent Bolesław Drobner - jednak Polacy niewiele mieli do powiedzenia w zburzonym w 70% mieście. Rosjanie dogadywali się z Niemcami ponad Polskimi głowami.
Czasem się dogadywano, a czasem zdobywano. Radziecki komunistyczny pisarz Illa Erenburg napisał ogniście do żołnierzy: "Zdobądzcie niemieckie miasta i niemieckie kobiety". To był straszny czas dla tych, którzy zostali w Breslau. Radiu Wroclaw 70 lat od tamych wydarzeń udało się dotrzeć do dawnych mieszkanek Breslau. Dziś to bardzo wiekowe kobiety, nakłoniliśmy je jednak do wspomnień. A te są poruszające i dramatyczne.
Helga Erasmi - dziś mieszka w Essen - wtedy w 1945 roku miała 9 lat. Tak między innymi zapamiętała tamten czas:
"Stłoczyli nas do wielkiego pokoju w podwrocławskiej wsi Oporów. To były kobiety i dzieci przewiezione z całego miasta. Byłam ja, moja mama i wiele innych dzieci i kobiet. I nagle wpadają Ruscy - prości żołnierze, ale też oficerowie. Stosunkowo młodzi ludzie. Ja wiem, może nawet 16 letni chłopcy. I nagle widzę - a pamiętam to jak dziś - wraca mi ten obraz raz po raz - więc widzę, że jeden z nich rusza na mnie. Ja miałam wtedy 9 lat, ale byłam dość duża. A moja mama była przebrana za starca, bo wyjęła z ust pół-protezę więc była jakby bezzębna, twarz miała ubrudzoną sadzą, do tego chusta na głowie. Jak zobaczyła tego Rosjanina, że idzie po mnie - odciągnęła go i jakby zaoferowała siebie zamiast mnie. Ja nie rozumiałam co się dzieje - no dziewięciolatka przecież - nie rozumiałam w czym rzecz. A ona go pociągnęła na bok, chciała gdzieś z nim wyjść. Ale ona pokazała, że tutaj... ze wszystkimi. Więc mama tylko mi kazała schować się w kącie i pod żadnym pozorem nie patrzyć. Ale ja patrzyłam...."
POSŁUCHAJCIE CAŁEGO REPORTAŻU p.t. "Ruskie idą"
Ruth Schoebel - dziś mieszka w Stuttgarcie - była jednym z dzieci, które zostały w Breslau, nie zdążyły z matka uciec przed zamknięciem Rosyjskiego pierścienia wokół miasta:
"Pierwsze rosyjskie grupy, te "rosyjskie elity", które weszły do Śródmieścia to byli Mongołowie. To już wiecie, czego trzeba się spodziewać. Dlatego obrona była tak zaciekła, my - ludzie cywilni - wiedzieliśmy, co będzie się działo, jak Rosjanie zdobędą Breslau. Ale miasto upadło. Najpierw więc wystawiłyśmy alkohol na ulice. To był dobry ruch. Ale potem weszły grupy plądrujące i zaczęli wchodzić do mieszkań. W mundurach wchodzili do mieszkań i brali rzeczy. A potem zaczęły się gwałty. Mnie zawsze mama chowała. Była taka komórka na podwórku, taki domek dużo desek i pod te deski mnie wsadzała z inną dziewczynką. Na czarno ubrane tam spędzałyśmy noce. Ale to my, dzieci. Mama musiała jakoś dla nas zdobyć jedzenie. Więc się przebierała. Zakładała stare obdarte ubrania, twarz smarowała popiołem, zęby czerniła pastą do butów. Głowę owijała chustą i tak wychodziła. Ale Rosjanie głupi nie byli - co to za makijaż z sadzy. I pewnego dnia zrobili nalot. Zebrali kobiety z całej kamienicy zamknęły w mieszkaniu na 1 piętrze. I ja nie wiem co się w tym mieszkaniu działo. Ale te krzyki takie rwące, dławiące dźwięczą mi w uszach do tej pory. Ale jakaś kobieta - młoda dziewczyna, może 15 latka, się wyrwała, wybiegła z tego mieszkania. I jak wybiegła, to wpadła na Rosjanina. Przez dziurkę w deskach ją widziałam. Przez chwilę. Potem tylko słyszałam. A potem nawet nie słyszałam. Następnego dnia wyszłam z szopy i ją ujrzałam. To był najstraszniejszy obraz mojego życia. Miała czarne ślady na przegubach dłoni i kostkach, on ją jakoś rozciągnął pasami do drzewa. Cała zakrwawiona, twarz rozorana jakby paznokciami, ciało aż sine od siniaków, bez ubrania, takie rozrzucone jakby. Tego obrazu nie zapomnę nigdy."
Elsa Ilne - także jedno z dzieci, które zostały w Breslau:
"Z mamą ukrywałyśmy się w piwnicy domu na Karłowicach. Mama kazała mi siedzieć cicho, jak trusia. A ja miałam wtedy 8 lat. Mama mówiła nawet, że może gdybym miała 5 to nie byłoby tak źle. Ale potem się okazało, że te draby nawet tak małe dzieci "bezcześcili". Więc dobrze, że mnie chowała. I pewnego dnia - pamiętam tę historię dobrze - więc siedzimy w tej piwnicy za węglem i mówię mama muszę siusiu. Nie mozesz dziecko. W żadnym razie. Pamiętam że się zsikałam w rajtuzy. Następnego dnia wyszliśmy. I wtedy zobaczyłam tę kobietę. Ja nigdy nie zapomnę tego widoku. Ale tam obok stał mężczyzna. Inwalida. I on stał nieruchomo. Powiedział, że to była jego córka. Patrzył tępym wzrokiem i tylko potoki łez ciekły mu po twarzy. "