Porwali tłumy. Śląsk zdominował Legię i wygrał 2:1! [POSŁUCHAJ]

Bartosz Tomczak, el | Utworzono: 10.09.2017, 00:36 | Zmodyfikowano: 10.09.2017, 00:36
A|A|A

Fot: slaskwroclaw.pl

Z Marcinem Robakiem, autorem dwóch goli, rozmawaliśmy chwilę po zakończeniu spotkania:

Gospodarze chcieli zaskoczyć Legię już na początku spotkania. W drugiej minucie sprzed pola karnego strzelał Robert Pich, ale trafił prosto w bramkarza. Gra Śląska w pierwszych minutach mogła się podobać. Wrocławianie próbowali grać kombinacyjnie i wyglądali dużo lepiej od Legii, która nie wypracowała sobie w tym czasie żadnej groźnej sytuacji. W 15 minucie prostopadłym podaniem z lewej strony Dorde Cotra uruchomił wbiegającego w pole karne Marcina Robaka. Napastnik Śląska zdecydował się na strzał, ale kąt był zbyt ostry, by piłka leciała w światło bramki. Minutę później mogliśmy obejrzeć gola kolejki. Na mocne uderzenie z ponad 20 metrów zdecydował się Arkadiusz Piech, ale piłka ocierając się o słupek nie wpadła do siatki.

W 20 minucie Piech ponownie próbował zaskoczyć Arkadiusza Malarza. Tym razem z bliższej odległości. Bramkarz Legii obronił jednak tę próbę. Niewiele brakowało, a przewaga Śląska zakończyłaby się dla wrocławskiej drużyny... stratą gola. W 21 minucie goście wyszli z kontrą. Cristian Pasquato wyprowadził na dogodną pozycję Jarosława Niezgodę. Napastnik Legii składał się już do strzału w polu karnym, ale w ostatniej chwili piłkę spod nóg wybił mu Robert Pich. Chwilę później warszawski zespół miał kolejną groźną akcję, ale Pasquato strzelił obok bramki. Czarny sen gospodarzy sprawdził się w 36 minucie. Z prawej strony z rzutu wolnego wrzucał Cristian Pasquato, piłkę na wysokości bramkowej piątki zgrał Armando Sadiku i Jarosław Niezgoda dołożył tylko nogę trafiając niemal do pustej bramki. Śląsk przegrywał 0:1, choć powtórki pokazały, że Sadiku w tej akcji był na spalonym.

REKLAMA

To może Cię zainteresować