Szalony mecz i podział punktów we Wrocławiu
fot. slaskwroclaw.pl
Pierwszy sytuację bramkową stworzył Śląsk, ale na prowadzenie wyszedł Lech. Michał Skóraś z lewej strony zagrał w pole karne, a tam z kilku metrów do bramki trafił Mikael Ishak. Minęło ledwie siedem minut i było już 2:1 dla gospodarzy. Najpierw do siatki strzałem głową trafił Piotr Celeban, a chwilę później po kolejnym rzucie rożnym i zgraniu piłki przez Wojciecha Gollę Śląsk na prowadzenie wyprowadził Mathieu Scalet, który w wyjściowej jedenastce zastąpił w ateku nieobecnego w kadrze Fabiana Piaseckiego.
Po dwóch szybko straconych golach goście wydawali się oszołomieni a wrocławianie nacierali i mogli strzelić kolejne bramki. Świetną okazję miał Lubambo Musonda, ale Filip Bednarek nie dał się zaskoczyć strzałem przy bliższym słupku. Za chwilę po kontrataku z dystansu uderzył Jakub Łabojko i piłka minimalnie przeleciała nad poprzeczką.
Wydawało się, że jeżeli ktoś strzeli gola, będzie to Śląsk, ale cios zadali przyjezdni. Ishak próbował strzelać, ale wyszło mu podanie do Dani Ramireza, który z bliska trafił do siatki. Minęły cztery minuty i było już 2:3. Ishak uciekł w polu karnym Israelowi Puerto i sprytnym uderzeniem nie dał szans bramkarzowi gości. Emocje w pierwszej połowie na tym się nie skończyły, bo obie drużyny chciały strzelać kolejne gole. Najlepszą okazję miał Celeban w doliczonym już czasie gry, ale jego uderzenie wyłapał bez problemu Bednarek.
Druga połowa zaczęła się od gola. Tymoteusz Puchacz wślizgiem powalił na ziemię w polu karnym Musondę i arbiter bez wahania wskazał na jedenasty metr. Do piłki podszedł Robert Pich i bez problemu trafił do bramki.
I tak jak w pierwszej połowie, tak w drugiej, obie ekipy nie zamierzały wcale rezygnować z dążenia do strzelania kolejnych goli. Akcje przeniosły się szybko z jednej bramki pod drugą i co chwilę było groźnie w polu karnym. Z czasem zaczęła zarysowywać się przewaga gości, którzy dłużej utrzymywali się przy piłce i częściej znajdowali się na połowie rywali. Śląsk nastawił się na kontrataki i też miał swoje okazje na gole.
Ostatnie minuty należały do Lecha. Poznaniacy wykorzystali fakt, że Śląsk grał w dziesiątkę, po tym jak boisko z kontuzją opuścił Hiszpan Puerto. Piłkę meczową i szansę na hat-tricka miał Ishak. Po podaniu Jana Sykory napastnik gości uderzył z pięciu metrów, ale trafił tylko w poprzeczkę. Później jeszcze strzelał Jakub Kamiński a piłka o centymetry minęła bramkę.
Obie drużyny w całym spotkaniu oddały prawie 40 strzałów na bramkę w tym 14 celnych.
Śląsk po raz pierwszy w tym sezonie stracił punkty, ale do niedzielnych meczów pozostanie na pozycji lidera. Lech pozostaje nadal bez zwycięstwa w tym sezonie.
Śląsk Wrocław – Lech Poznań 3:3 (2:3)
Bramki: 0:1 Mikael Ishak (7), 1:1 Piotr Celeban (12-głową), 2:1 Mathieu Scalet (14), 2:2 Dani Ramirez (28), 2:3 Mikael Ishak (32), 3:3 Robert Pich (51-karny).
Śląsk Wrocław: Matus Putnocky – Piotr Celeban, Israel Puerto, Wojciech Golla, Mariusz Pawelec (68. Dino Stiglec) – Lubambo Musonda (83. Rafał Makowski), Waldemar Sobota, Jakub Łabojko, Mateusz Praszelik (71. Piotr Samiec-Talar), Robert Pich – Mathieu Scalet (83. Przemysław Bargiel).
Lech Poznań: Filip Bednarek – Alan Czerwiński, Thomas Rogne, Dorde Crnomarkovic (81. Tomasz Dejewski), Tymoteusz Puchacz - Michał Skóraś (71. Jan Sykora), Jakub Moder, Dani Ramirez (81. Filip Marchwiński), Pedro Tiba, Jakub Kamiński - Mikael Ishak.
Żółte kartki – Śląsk Wrocław: Waldemar Sobota, Dino Stiglec.
Sędzia: Piotr Lasyk (Bytom).
Widzów: 11 535.