Nie żyje Zdzisław Smektała
- Umiał znaleźć się w każdej sytuacji - z równą lekkością pląsał wśród celebrytów, jak i prezydentów. Świetnie odnajdywał się w roli felietonisty - to był jego ulubiony gatunek. Był czas, w którym sekretarze partii czytali jego felietony z wypiekami na twarzy, bo się bali, co tam napisał. A zdarzało się, że czasami komuś przywalił zdrowo. Zazdrościliśmy mu, że może - wspomina z uśmiechem Krzysztof Kucharski, redakcyjny kolega i wieloletni znajomy.
I choć w felietonach Zdzisław Smektała bywał bardzo uszczypliwy, poza łamami był osobą łagodną. - Miał wielki temperament i duże poczucie humoru. Dworował z ludzi, ale przyjaźnie. Był typowym bratem łatą - dodaje Kucharski.
Zdzisław Smektała miał wiele twarzy. - Aktorem zostałem z próżności, chciałem spróbować być kimś innym, scenarzystą - z zawodu, do gazet pisze dla chleba, a moim największym, utajonym marzeniem jest zostać dobrym pisarzem - mówił w wywiadzie dla Radia Wrocław w 1990 roku.
Marzenie spełnił - opublikował kilka książek, ostatnia - "Chcica" została wydana w 2006 roku. Jego teksty można było czytać we wrocławskim gazetach i magazynach (m.in. Wieczór Wrocławia, Gazeta Robotnicza, "Odra"), publikował też wiersze. Ale to nie wszystko - szefował też Piwnicy Świdnickiej i Klubowi Dziennikarza, zagrał, jako naturszczyk, na drugim planie w kilku filmach, w końcu - wymyślił Międzynarodowy Festiwal „Blues Brothers Day”. Był wielkim miłośnikiem muzyki, o której pięknie potrafił opowiadać, świetnie sprawdzał się w roli showmana i konferansjera.
W lutym skończyłby 67 lat.
POSŁUCHAJCIE ARCHIWALNEJ AUDYCJI O TWÓRCZOŚCI LITERACKIEJ ZDZISŁAWA SMEKTAŁY (Rok 1983; autor Wojciech Popkiewicz)
A TAK MÓWIŁ O SWOIM DZIECIŃSTWIE I MŁODOŚCI (Rok 1986, autor Małgorzata Cholewa)