Pewna wygrana na początek rundy wiosennej
fot. slaskwroclaw.pl
Początek spotkania w wykonaniu obu ekip wyglądał anemicznie, a piłkarze sprawiali wrażenie, jakby na boisko wyszli bez wcześniejszej rozgrzewki. Mecz ożywiła szybko zdobyta przez Arkadiusza Piecha bramka. Piotr Celeban przedłużył głową dośrodkowanie z lewej strony, piłka trafiła pod nogi napastnika wrocławian, a ten z bliska nie dał szans bramkarzowi Zagłębia.
Od tego momentu na boisku zaczęło się dziać znacznie więcej. Sosnowiczanie odważniej ruszyli do przodu, a ponieważ Śląsk nie zamierzał się zadowolić jednobramkowym prowadzeniem, akcje szybko przenosiły się z jednej strony na drugą. Brakowało może czystych sytuacji, ale spotkanie mogło się podobać.
Groźniejszy był w swoich akcjach Śląsk i udokumentował to drugim golem. Sędzia Tomasz Musiał wskazał na środek boiska, ale po weryfikacji wideo wycofał się ze swojej decyzji.
Szanse na gola mieli też przyjezdni. Groźnie strzelał Serb Żarko Udovicic, ale najlepszą okazję na doprowadzenie do wyrównania w tym okresie miał Grek Georgios Mygas, lecz z pola karnego nie trafił w bramkę.
Od 29. minuty sytuacja Zagłębia stała się jeszcze trudniejsza, bo z boiska za drugą żółtą kartkę został usunięty Giorgi Gabedawa. Gruzin na czerwoną kartkę zapracował w ciągu kilkudziesięciu sekund, najpierw atakując zawodnika Śląska łokciem, a kilka chwil później ostro wślizgiem.
Grający w przewadze gospodarze uzyskali zdecydowaną przewagę i powinni udokumentować ją przynajmniej jednym golem. Najlepszą okazję miał bardzo aktywny Piech, ale piłka po jego strzale wylądowała tylko na poprzeczce. Mateusz Radecki natomiast będąc kilka metrów przed bramką nie sięgnął piłki po dośrodkowaniu z lewej strony.
Niewykorzystane szanse mogły się na Śląsku zemścić. Już w doliczonym czasie gry pierwszej połowy w sytuacji sam na sam z Jakubem Słowikiem znalazł się Olaf Nowak, ale bramkarz miejscowych okazał się lepszy.
Po przerwie obraz spotkania się zmienił. Zagłębie oddaliło grę od własnego pola karnego i pod bramką Śląska zaczęło się robić gorąco. Sosnowiczanie angażując większą liczbę piłkarzy w ataku, dawali miejsce wrocławianom do kontr i to właśnie wrocławianie pierwsi wypracowali sobie sytuację na gola, ale Piech z kilku metrów nie trafił w bramkę. Kilka chwil później Mateusz Cholewiak strzelał z pola karnego, lecz trafił tylko w boczną siatkę.
Z czasem tempo spotkania spadło i na boisku działo się coraz mniej. Długimi momentami nie było widać, że Śląsk ma liczebną przewagę. To Zagłębie prowadziło grę, podchodziło wysokim pressingiem, a wrocławianie kontratakowali.
Sosnowiczanie coraz bardziej się odsłaniali i w końcu zostali skarceni. Po akcji Piecha ze Słowakiem Robertem Pichem na czystą pozycję wyszedł Radecki i w sytuacji sam na sam płaskim strzałem posłał piłkę do siatki.
Zagłębie kilka chwil po stracie drugiego gola mogło jeszcze wrócić do gry. Szansę na kontaktowego gola miał Tomasz Nawotka, ale nie trafił w piłkę. To była ostatnia ofensywna akcja przyjezdnych. Szanse na kolejne bramki miał za to Śląsk, ale albo bronił Dawid Kudła, albo piłka trafiała w obrońców lub mijała bramkę.
Śląsk Wrocław – Zagłębie Sosnowiec 2:0 (1:0)
Bramki: Arkadiusz Piech 7', Mateusz Radecki 79';
Żółte kartki: Farshad Ahmadzadeh, Robert Pich - Giorgi Gabedawa, Lukas Gressak;
Czerwona kartka: Giorgi Gabedawa 29';
Sędzia: Tomasz Musiał
Widzów: 7 605;
Śląsk Wrocław: Jakub Słowik – Piotr Celeban, Wojciech Golla, Igors Tarasovs, Mateusz Cholewiak – Lubambo Musonda (69. Farshad Ahmadzadeh), Mateusz Radecki, Jakub Łabojko (80. Michał Chrapek), Krzysztof Mączyński, Robert Pich – Arkadiusz Piech (85. Daniel Szczepan);
Zagłębie Sosnowiec: Dawid Kudła – Giorgos Mygas, Mateusz Cichocki, Martin Toth (64. Piotr Polczak), Zarko Udovicic (46. Vamara Sanogo) – Giorgi Gabedawa, Mateusz Możdżeń, Lukas Gressak, Szymon Pawłowski, Olaf Nowak - Giorgi Iwaniszwili (61. Tomasz Nawotka).