Taki człowiek to złoto! Ma 88 lat i nie ma zamiaru odchodzić na emeryturę [FOTOREPORTAŻ]
fot. Patrycja Dzwonkowska
Wszystko zaczęło się w wojsku od wielkiego, zepsutego zegara. Pan Józef, nie mówiąc nic nikomu chodził wieczorami i starał się wprawić mechanizm w ruch. Nie było to łatwe, ponieważ nie miał narzędzi i specjalistycznej wiedzy. Po wielu próbach misja została zakończona sukcesem. Kiedy dowódca pułku dowiedział się o uruchomieniu zegara, przydzielono panu Józefowi aż siedem dni urlopu i zwolniono go z obowiązku golenia głowy co, jak na tamte czasy, było ogromnym przywilejem. Tak zaczęło się powołanie zegarmistrzowskie a później złotnicze.
- Jestem pracoholikiem. Tak też o mnie mówią inni. Gdyby mówili alkoholik to byłoby źle, ale pracoholik mogą mówić - przyznaje z uśmiechem. Jak trzeba przyjdę w sobotę, wydam zlecenie. Po pracy idę na działkę. Tam zawsze jest co robić. Na kanapie siedzę może z godzinę dziennie. Szkoda na to czasu – mówi wrocławski rzemieślnik.
Pan Józef przyznaje, że kiedyś pracował znacznie dłużej - W latach 70. złotnik to był bardzo dobry zawód. Miałem tyle zleceń, że otwierałem jeden dzień w miesiącu, przyjmowałem zlecenia a później zamykałem i tylko je realizowałem.
Po chwili dodaje - Ja mogłem być bardzo bogaty. Powiem Pani taki numer, dla przykładu. Kiedyś pewna pani zamówiła dwadzieścia pierścionków, wartość na ten czas to około 50 tysięcy złotych. Zapłaciła i nie przyszła, pierścionki zostały. Szukałem jej aż znalazłem. Była zdziwiona, że cokolwiek u mnie zamawiała.
Obecnie pan Józef wykonuje przeróbki i naprawy biżuterii, ponieważ tworzenie tej autorskiej, wykonywanej ręcznie, nie jest już opłacalne. Tradycyjne złotnictwo zostało wyparte przez znacznie tańsze odlewy i duże, sieciowe salony.
Sposób pana Józefa na sukces to miłość do zawodu i pracy a także życzliwość dla ludzi i uśmiech. - Nigdy nie byłem zawzięty, jak się czegoś nie da to trudno. Ale próbowałem, uśmiechałem się, rozmawiałem, do urzędu na Dzień Kobiet zaniosłem kwiatka – mówi.
Czasami było trudno. Zdarzały się kradzieże, nieprzyjemności i trudności ze strony urzędników. Jednak kontakt z uczniami i klientami sprawia nadal, że Józef Błachno nie ma zamiaru odchodzić na emeryturę.