Recenzje Dagmary Chojnackiej: Doktor Sen i Ścieżka Prostej Obfitości [PODCAST]

Dagmara Chojnacka | Utworzono: 05.01.2021, 10:23 | Zmodyfikowano: 05.01.2021, 10:23
A|A|A

Film „Doktor sen" - czyli kontynuacja kultowego „Lśnienia" trafił właśnie na platformę HBO. A my dziarsko plotkujemy również o tym, dlaczego Stephen King nie akceptował filmu Stanley Kubricka, i jak się odniósł do adaptacji swej kolejnej powieści. Przy okazji Bartek jak z rękawa sypie tytułami innych ekranizacji Kinga. 

Na pewno najbardziej dyskutowanym filmem tego długiego noworocznego weekendu będzie „Doktor Sen" – film już nie nowy, ale teraz debiutował telewizyjnie na HBO, więc był w zasięgu naszej pandemicznej ręki. Mówi się o nim hasłem „kontynuacja Lśnienia". I to niestety bywa mylące – bo niektórych natychmiast, bez dalszych pytań – zachęca, a innych w tym samym tempie – odrzuca albo lepiej powiedzieć: odstrasza.

Tym, którzy jeszcze nie widzieli, powiem od razu: moim zdaniem: warto i zupełnie nie ma co się sugerować obsesyjną „strasznością" Lśnienia! „Doktor sen" to miły, nieagresywny thriller (sekwencje horrorowo – zombiaste są w sumie dość śmieszne).

Sytuacja jest taka: chłopczyk ze Lśnienia – Danny Torrence, (syn Jacka)  jest już duży i dorosły, i się stacza alkoholowo. (po takim dzieciństwie – trudno mieć mu to za złe). Ale, że gra go uroczy Ewan Mac Gregor – więc się zbiera w sobie i trzeźwieje. Sam nie wiedząc czemu przyjeżdża do małego miasteczka i tu znajduje prace, wsparcie, grupę AA oraz... nawiązuje telepatyczną przyjaźń z dziewczynką – Abrą Sone. Abra – tak jak Danny w dzieciństwie, ma zdolności paranormalne.

Razem: usiłują zapobiec działaniom gangu takich „prawie wampirów" – morderców, wysysaczy ludzkich mocy. Cały gang „Prawdziwego węzła" jest cudny, wart grzechu i każdej minuty przed ekranem! Jego liderkę, Rose, gra piękna Rebeca Ferguson – polecam waszej uwadze panowie, i panie po równo!

Ponieważ środek filmu trochę siada energetycznie, więc włączyły mi się takie krytyczne okulary: trudno nie zacząć się podśmiewać z poprawności politycznej, terapeutycznej, pewnej przewidywalności, i tego że „wszystko już gdzieś było". Ale w międzyczasie, można podziwiać super aktorstwo, oraz to, jak twórcy filmu „Doktor sen" (reżyser Mike Flanagan) genialnie odtworzyli sekwencje z dzieła Kubricka (bo te wracają we wspomnieniach Danny'ego) – włącznie z całą scenografią.

(wszystko zbudowane od nowa, nowi aktorzy zatrudnieni) tylko jedna scena oryginalna z filmu!)

Przyznam, że ilekroć te „Lśnieniowe" fragmenty się pojawiały, czułam paraliżujący lęk. Kubrick i Jack Nickolson zrobili coś takiego z całymi pokoleniami – w języku angielskim w ogóle powiedzenie, pojęcie „Hotel Overlook" (w polskim „Panorama") – jest symbolem sytuacji obsesyjnego psychicznego zagrożenia, bez wyjścia.

Ale zanim wrócę do filmu: to trzeba powiedzieć plotki oraz rys historyczny!

Plotki: Stephen King nie lubi i nigdy nie lubił filmu Lśnienie, nie zgadza się z nim! Wielokrotnie o tym mówił w wywiadach, miał żal do Kubricka o wiele rzeczy – ale przede wszystkim o to, że zupełnie odszedł od głównej idei powieści. Mówił, że ten film jest jak „czerwony cadillac. Piękny i efektowny, ale niestety, bez kierowcy". No i jak to w życiu bywa: paradoksalnie właśnie „Lśnienie" stało się takim kamieniem milowym kariery i takiej już ogromnej, światowej sławy Stephena Kinga...

A jak przyjął film Flanagana? – i tu muszę wrócić do „rysu historycznego". Otóż chronologicznie było tak:

Powieść „Lśnienie" - autorstwa Stephena Kinga ukazuje się w roku: 1977.

W roku 1980 – do kin wchodzi ekranizacja powieści, pod tym samym tytułem, film autorski Stanleya Kubricka. Z mistrzowską rolą Jacka Nickolsona.

W roku 2013 King pisze powieść „Doktor sen" – o dalszych losach małego Danny'ego, chłopczyka o zdolnościach paranormalnych, który jest synkiem bohatera „Lśnienia". King mówi, że całymi latami męczyło go – co też się stało z małym Dannym. No to sobie napisał.

W roku 2019 – tę powieść przenosi na ekran Mike Flanagan.

Kto z was czytał Lśnienie? Założę się, że naprawdę niewiele osób. A kto widział film? Pewnie każdy choćby o nim słyszał, widział fragmenty, zdjęcia, a jeśli nie, to zna choćby słynny cytat „Here comes Johnny!" (to zresztą całymi latami był początek słynnego talk show amerykańskiego komika Johny'ego Carsona! – „Here is Johhny" – i z tego zażartował sobie Jack Nickolson.

I tu zaskoczenie: zamiast być wdzięczny Kubrickowi, autor powieści był co najmniej zdegustowany filmowym Lśnieniem! Całymi latami (jak się okazuje – do dziś) – wymawiał reżyserowi, że zmienił jego powieść, że nie o to chodziło, że spłycił. I dopiero teraz stwierdził, iż film „Doktor Sen" oddaje sprawiedliwość – niejako wstecznie -  również „Lśnieniu"!

Dlaczego?

Otóż – Stephen King wyjaśniał – że „Shinning" – to była dla niego książka specjalna. Bardzo autobiograficzna, osobista, delikatna. Rozliczał się w niej z własnymi demonami. Powieściowy Jack Torrence – pisarz, jest alkoholikiem na prostej drodze w dół. Kocha żonę i synka, ale niestety, kiedy jest w amoku, o mało ich nie krzywdzi. Postanawia zawalczyć o rodzinę, chce jakoś pozbierać życie. Przyjmuje posadę opiekuna wielkiego hotelu poza sezonem – kiedy hotel jest pusty i przed remontem. Niestety – jego osłabiona nałogiem psychika jest podatna na zło, które czai się w hotelu. Walka z duchami, to przede wszystkim walka z demonem uzależnienia. Największe pretensje King miał o to, że w powieści – Jack ma chwile jasności – w której każe żonie i synkowi uciekać przed samym sobą. W filmie – to od początku czysty szaleniec, budzący tylko grozę.

I postać żony – Wendy. Stephen King powiedział, że to chyba najbardziej mizoginistycznie potraktowana postać filmowa, jaką zna. On takiej bohaterki nigdy by nie stworzył. Aktorka grała świetnie – wrzeszczącą idiotkę. I tu trzeba mu przyznać rację... Filmowa Wendy budzi grozę – swoją bezradnością i biernością (poza ostatnią sekwencją oczywiście).

Trudno się dziwić, ze po takim traktowaniu przez autora – Mike Flanagan drżał na myśl o pokazaniu swojego filmu Kingowi. Najpierw pokazał mu scenariusz – ze zmianami. King je zaakceptował, zgodził się, by w filmie było o wiele więcej sekwencji wspomnień z hotelu Overlook. Ale potem już do roboty filmowej nie chciał się wtrącać, nie chciał niczego konsultować.

Flanagan opowiadał w wywiadzie, że kiedy pojechał do Kinga z gotowym filmem, w trakcie projekcji umierał ze strachu do samego końca.

Stanley Kubrick zaraz po pierwszych „atakach" powieściopisarza bardzo spokojnie wyjaśnił dziennikarzom, że zupełnie nie rozumie – wszak zachował wszystko, co najważniejsze, i zrobił rewelacyjny film z dość „cluttered prose" (zagraconej prozy). Mówił, że książkę przeczytał jednym tchem, ale nie było to pisarstwo najwyższych lotów I że postać Wendy starał się zrobić o wiele bardziej prawdopodobną psychologicznie...

Teraz jestem ciekawa – ile osób pójdzie w drugą stronę – po zobaczeniu filmu „Doktor sen", zobaczy w końcu „Lśnienie"? Albo zobaczy je po raz drugi? Ja na pewno nie. „Lśnienie" do dziś mnie potrafi straszyć po nocach. To prawdziwe mistrzostwo!

Zaś dostępny na HBO film „Doktor sen" polecam"!

Inne ekranizacje książek Stephena Kinga godne polecenia:

"To" (2017) - reż. Andy Muschietti

"Lśnienie" miniserial (1997) - reż. Mick Garris

"Zielona Mila" (1999) - reż. Frank Darabont

"Skazani na Shawshank" (1994) - reż. Frank Darabont

"Misery" (1990) - reż. Rob Reiner

"Przeklęty" (1996) - reż. Tom Holland

"Smętarz dla zwierzaków" (1989) - reż. Mary Lambert (wersja z 2019 w reżyserii Kevina Kölscha i Dennisa Widmyera też nie najgorsza)

--

Są takie książki, które same znajdują swoją ścieżkę do czytelników, a z czasem zamieniają tę ścieżkę w prawdziwą autostradę. Tak właśnie jest z tym dziwnym zbiorem ni to medytacji, ni to opowieści, ni to kartek z osobistego dziennika... Po ponad ćwierć wieku wciąż bywa lekturą, która diametralnie zmienia ludzkie życia.

REKLAMA

To może Cię zainteresować