Burzliwe echa wrocławskich występów we Lwowie
Zaledwie kilkadziesiąt osób przyszło do kościoła Marii Magdaleny we Lwowie na koncert wrocławskich muzyków
"Lwów to dla naszego Zespołu miasto wyjątkowe, piękne, drogie naszym sercom i jedyne w swoim rodzaju, a możliwość występowania tam jest dla nas wielkim zaszczytem. Zaplanowaliśmy „Podróż Pana Cogito” dla uczczenia Zbigniewa Herberta - wielkiego lwowianina, poety, Polaka. W najgorszych snach nie przewidywaliśmy, że koncert Jemu poświęcony zostanie zbojkotowany przez polską publiczność we Lwowie w dniu 84. urodzin Księcia Poetów" - napisali do nas w swoim oświadczeniu Wrocławscy Kameraliści Cantores Minores Wratislavienses.
Oświadczenie to jest reakcją na list przedstawicielki Lwowskiej Polonii (dane do wiadomosci redakcj), która w gorzkich słowach opisuje konflikt wokół kościoła św. Marii Magdaleny, czyli miejsca koncertu: - "Mimo próśb konsulatu RP we Lwowie, aby koncert nie odbywał sie w kościele, bo jest to obraźliwe dla Polaków ze Lwowa (spór o zwrot toczy się od kilkunastu lat), władze Wrocławia zignorowały uczucia Polaków ze Lwowa i zadecydowaly, że koncert odbędzie się w kościele św. Marii Magdaleny, chociaż proponowano inne miejsce kościół św. Antoniego."
Problem polega na tym, że od 15 lat Polacy we Lwowie proszą tamtejsze władze miasta o zwrot świątyni. Bez powodzenia. Organizowano tam nawet głodówki. - "Ale to niewiele pomaga, bo stanowisko władz od lat jest niezmienne "nie bo nie". Ciekawe, czy przebywając na co dzień w takiej sytuacji, wrocławscy politycy, w tym Pan Prezydent, odznaczaliby się aż taką wyrozumiałością i dobrą wolą, wyczuciem politycznym i rozwagą. I najważniejsze, czy tak postępowalibyście z mniejszością niemiecką we Wrocławiu?" - pyta autorka listu.
Na miejsce koncertu Kościół pw. Św. Marii Magdaleny rekomendowało kilka miesięcy wcześniej Kolegium Europy Wschodniej. - Organizowaliśmy tam już wcześniej koncerty i nigdy nie bylo żadnych problemów. Zawsze też uczestniczyli w nich zarówno przedstawiciele władz lokalnych we Lwowie (włącznie z merem Lwowa), jak i przedstawiciele Polaków mieszkających we Lwowie. Nigdy nie było żadnego problemu i zawsze byla pełna zgoda. Proszę jednak pamiętać, że rola Kolegium Europy Wschodniej skończyła się na rekomendacji miejsca , a nie na organizowaniu koncertów - tłumaczy Jan Andrzej Dąbrowski, Prezes Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego we Wrocławiu.
Kogo obarczać zatem winą za ten przykry incydent i zamieszanie? I czy w ogóle ktoś jest winien? Trudno doszukiwać się tu złej woli organizatorów. - Prezydent Dutkiewicz nie miał wpływu na wybór miejsca koncertu - twierdzi Zbigniew Morawski, szef biura prasowego Prezydenta Wrocławia. I ubolewa nad zaistniałą sytuacją, żałuje jednak, że wcześniej nikt nie zwrócił uwagi na kontrowersje wokół miejsca koncertu. Zwraca też uwagę, że z "naszej perspektywy" trudno niekiedy dostrzec wszystkie lwowskie realia.
- Lwów jest naszym miastem partnerskim. Koncert realizowaliśmy w porozumieniu z gospodarzami miasta, czyli władzami ukraińskimi. Nie chcemy zabierać stanowiska w sprawie konfliktu między nimi a tamtejszą Polonią. Nie mogliśmy zmienić lokalizacji koncertu, bo mieliśmy już wydrukowane plakaty i zaproszenia, no i nie chcieliśmy obrazić gospodarzy - wypowiada się z kolei dla gazety Echo Miasta Jarosław Broda, szef wydziału kultury Urzędu Miejskiego we Wrocławiu.
Szczerość do bólu. I udało się, władze Lwowa z pewnością się nie obraziły, w odróżnieniu od części tamtejszej Polonii.