Czarnej płyty czar
Wojciech Jakubowski
Dla melomanów to jednak coś więcej niż kawałek tworzywa sztucznego. Królowała przez długie dekady. To właśnie dzięki czarnym płytom muzyka trafiła pod strzechy a miliony słuchaczy na całym świecie mogły w zaciszu domowym posłuchać wielkich dzieł jazzowych, zakochać się w rock and rollu, zatopić w muzyce rockowej, itd, itd. Tymczasem dwadzieścia lat temu, w lipcu 1989 roku ogłoszono, że w Stanach Zjednoczonych sprzedaż płyt kompaktowych po raz pierwszy przewyższyła sprzedaż winylowych.
Fani nowych technologii zacierali ręce z zadowolenia przeczuwając rychłe odejście w niebyt winylowego przeżytku. I o mały włos tak by się stało, bo z czasem kolejne wytwórnie zaprzestawały tłoczenia swoich tytułów na analogach. Płyty te miały jednak i mają do dziś ogromną rzeszę wielbicieli darzących je wielkim sentymentem i to dzięki nim zjawisko nie umarło. Lobby miłośników pielęgnujących pamięć o winylach było na tyle silne, że wytwórnie zorientowały się, iż powrót do ich tłoczenia może być niezłym biznesem. I tak na rynek zaczęły trafiać kolekcjonerskie, niewielkie nakłady wybranych tytułów. Dziś każdy szanujący się artysta swoją muzykę publikuje także na czarnych płytach, a niekiedy umieszcza na nich rarytasy niedostępne na podstawowych, kompaktowych wydaniach. I choć rynek podbija powoli technologia Blu-ray, to płyty analogowe się nie poddają i mają całkiem dobrze, o czym świadczą także niedzielne wieczory w naszym radiu. Nawet trzaski i szumy, tak kiedyś irytujące, dziś dodają uroku niejednemu nagraniu.
Muzyczny felieton Wojtka Jakubowskiego (Posłuchaj):
Więcej "Muzyki dzień po dniu" znajdziesz w zakładce MUZYKA, a TU wczorajszy muzyczny felieton.