Afery stadionowej ciąg dalszy
fot. archiwum radioram.pl
Oficjalnie decyzję ogłosił wiceprezydent, Maciej Bluj.
- Niemiecka spółka musi opuścić plac budowy na Pilczycach - mówi urzędnik:
Przetargi na dokończenie prac mają być ogłoszone jeszcze w listopadzie. Chodzi m.in. o uruchomienie elektronicznego systemu obsługi obiektu. Na wszystko potrzeba około 24 miliony złotych.
To już kolejna decyzja miasta dotycząca areny. Wczoraj pracę stracił nadzorujący stadion wiceprezydent, Michał Janicki (Posłuchaj).
O możliwości zerwania umowy z niemieckim wykonawcą stadionu mówił już kilka tygodni temu szef spółki nadzorującej arenę, Robert Pietryszyn. Stadion wprawdzie na pierwszy rzut oka jest gotowy, ale brakuje kilku ważnych elementów w tym elektronicznego systemu sterowania obiektem.
Nie są też jeszcze wykończone wszystkie powierzchnie biurowe. Tymi pracami ma się zająć inna firma, wyłoniona w przetargu, ale zanim będzie można go ogłosić trzeba się rozstać z głównym wykonawcą stadionu.
Zanosi się na otwartą wojnę, bo przypomnijmy, że miasto jest już w sporze sądowym z firmą Max Bögl. Poszło o termin oddania obiektu.
Wrocław naliczył kary umowne za opóźnienia, a na te kary wykonawca się nie zgadza.