Zabił w Kazachstanie. Ukrył się w Polsce. Jest niewinny
Unkas Gałek (Fot. Agnieszka Szymkiewicz)
Dziś Unkas Gałek (wcześniej Kamzajew) mówi krótko: - Polska uratowała mi życie.
Podczas piątkowej rozprawy płakał. Nie mógł znaleźć słów podziękowania. Jak twierdzi, w Kazachstanie czekałaby go śmierć.
- Ten wyrok może być krytykowany, ale jest słuszny i sprawiedliwy - tak decyzję sądu uzasadnia sędzia Maciej Jedliński.
Posłuchaj relacji Polskiego Radia Wrocław:
Unkas Gałek pochodzi z rodu wojowników – Kamzajewów. Jego ojciec to wielokrotny mistrz świata w zapasach, niezwykle szanowany w swoim mieście. To on wpoił synowi zasady uczciwości, honoru i dumy, które stały się przyczyną tragedii.
Unkas prowadził w Uralsku szkołę walki i nieźle prosperująca hurtownię. Chciała to wykorzystać bandycka grupa rządząca miastem. 27 sierpnia 1995 r. na Unkasie i na jego uczniach miał być wykonany wyrok. Napastników było około trzydziestu. Unkas szukał ratunku. Po drodze uwolnił jednego ze swoich uczniów, zdołał także skierować część samochodów na jedno z osiedli. Tam szukał pomocy, ale bez skutku. Wtedy właśnie wyrwał jednemu z napastników kałasznikowa i zaczął strzelać. Zabił dwie osoby. Trzy padły ciężko ranne. Kolejni napastnicy chcieli uciekać i schronili się do samochodu. Ich także zabił.
Wkrótce po tych wydarzeniach Unkas uciekł do Polski. Przez siedem lat mieszkał w Ząbkowicach Śląskich, gdzie zdobył sympatię setek ludzi, których uczył jogi. Gdy został zatrzymany przez policję, a Kazachstan zażądał jego ekstradycji, wszyscy ci ludzie stanęli w jego obronie. Świdnicki sąd nie zgodził się na wydanie mężczyzny w obawie przed karą śmierci, która obowiązuje w Kazachstanie. Jak zresztą twierdził sam Unkas, nie zdołałby dojechać do swojego kraju, bo zapadł na niego wyrok grup przestępczych z Uralska.
Proces karny trwał dwa lata. Prokuratura zażądała dożywotniego więzienia, opierając się wyłącznie o materiały oskarżycieli z Kazachstanu. Sąd zadał sobie więcej trudu. Przepytano osobiście i w drodze telekonferencji kilkadziesiąt osób, zwrócono się także o opinie psychiatryczne i psychologiczne do wielu biegłych. Były jednoznaczne – Unkas Gałek nie jest mordercą, który zabijał z zimną krwią. Działał w obronie swojego życia i swoich przyjaciół. Taki też wyrok zapadł w piątek w świdnickim sądzie. Unkas podczas ogłaszania wyroku cały czas płakał.
Sędzia Maciej Jedliński podkreślał podczas rozprawy, że po raz pierwszy polski sąd zderzył się z tak trudną i egzotyczną sprawą.