Kierowcy z komórką przy uchu

Anna Geryn | Utworzono: 11.02.2014, 10:37 | Zmodyfikowano: 11.02.2014, 09:38
A|A|A

fot. archiwum radioram.pl

Kierowcy z komórką przy uchu. Wielu można rozpoznać z daleka, bo ta ich jazda jakaś taka podejrzana jest, niepewna. 8 na 10 Brytyjczyków przyznaję się do rozmów telefonicznych w czasie prowadzenia auta. A Polacy? Na szybko sieć wyrzuca informacje o blisko 71 tysiącach pechowców, którzy dali się złapać w 2012 roku i wespół w zespół zapłacili ponad 14 mln złotych. Kilkadziesiąt tysięcy wykroczeń na miliony kierowców – może nie ma problemu? A jednak wydaje się, że jest. Po 16 latach obowiązujących ograniczeń, co do pogaduch z komórką przy uchu, już wiadomo - jakoś bardzo się zakazem nie przejęliśmy. I nawet najnowszy straszak - 5 karnych punktów - naprawdę sporo, nie działa. Krótka obserwacja terenowa wystarczy, aby stwierdzić, że charakterystyczna pozycja łokieć podpierający szybę a dłoń podtrzymująca głowę przy uchu jest częstsza niż, by to wynikało z ergonomii i komfortu jazdy.

„Mam podzielną uwagę”- mówimy z przekonaniem. Jak jest z tym dzieleniem uwagi? Nie da się słuchać audiobooków podczas przejazdu przez duże miasta - przekonywał mnie ostatnio kolega, który dużo podróżuje po kraju i jest doświadczonym kierowcą. A ile razy zburczeli Państwo pasażera, że przeszkadza w jeździe? To mógł być wybieg taktyczny, aby uciąć temat, ale też doskonale wiemy, że słabo się szuka argumentów w dyskusji, gdy przed przednią szybą zmienia się nam rzeczywistość jak w kalejdoskopie. Dlaczego tak bardzo męczące jest prowadzenie auta w czasie śnieżycy? Przecież nie odśnieżany drogi, nie wykonujemy żadnej pracy fizycznej, a jednak wysiadamy z auta wykończeni. Bo coraz więcej zasobów uwagi musimy poświęcić, aby podołać wyzwaniu. Uwaga jest energochłonna. A energia się wyczerpuje. Teorii naukowych tłumaczących możliwości dzielenia uwagi jest kilka. Całkiem wdzięczną przedstawił Kahneman.

Najpierw w eksperymentach porównał wykonanie dwóch równolegle wykonanych czynności. Jedna czynność trudna np. szybkie odróżnianie nazw zwierząt od nazw owoców), druga łatwa - szybkie reagowanie na prosty bodziec wzrokowy. Okazało się, że im bardziej skomplikowana ta czynność trudniejsza, tym dłuższy czas reakcji przy wykonaniu czynności prostej. Przekładając eksperyment na interesujący na temat - im bardziej absorbująca rozmowa przez telefon, tym dłuższy czas reakcji na to, co dzieje się na drodze. Kahneman wyciągnął wnioski, że zasoby uwagi to rodzaj energii, którą angażujemy w różne czynności. Ilość energii decyduje, jak dobrze czynność zostanie wykonana. Jeśli w coś zainwestujemy dużo, mniej paliwa mentalnego (określenie Kahnemana) pozostanie na inne aktywności. Każdy kierowca wie, że jazda autem to masa fantastycznych, zdobytych przez lata praktyki automatyzmów. Się samo jedzie, czasami na autopilocie. Wydatkowanie energii - minimalne. Aż szkoda nie wykorzystać tych wolnych mocy przerobowych, które nam pozostają.



Tak, ale… jak ten pozorny luz ma się do nagminnego nie używania migaczy? To przecież prosta sprawa, automatyczna. A jednak dla sporej części kierowców nie do ogarnięcia. Jeśli ktoś ma problem z włączeniem kierunkowskazu, to mam uwierzyć, że ma jeszcze w głowie „paliwa”, żeby sobie uciąć pogawędkę? A może właśnie uciął i dlatego nie dał rady zasygnalizować, że coś chce zmienić w trajektorii ruchu?

Mam swoją teorię, że słynna podzielna uwaga na polskich drogach w praktyce  to tak naprawdę wspólna uwaga wszystkich użytkowników drogi w danym momencie i na danym odcinku podzielona dość nierówno na wszystkich uczestników. Ci, którzy jadą w półśnie, zaaferowani rozmową telefoniczną, liczą na wzmożona uwagę pozostałych kierowców, ogarniających, przewidujących, czujnych.

Używam telefonu w aucie tylko w ważnych (pilnych) sprawach - to argument sporej części ankietowanych internautów. To już może lepiej by było w błahych? Ważne sprawy mają to do siebie, że przyciągają uwagę niczym czarna dziura. Kłótnia przez telefon, nagła sytuacja w domu czy pracy. Rozsądek, by nakazywał stanąć i dopiero wtedy pogadać. Tylko zaabsorbowani telefonicznym rozwiązaniem problemu nie myślimy o niczym więcej, tylko o tym, że coś złego gdzieś tam się dzieje. A może dobrego? Wszystko jedno. Grunt, że absorbuje tak, że świata nie widzimy. I tu nie ma znaczenia czy mamy komórkę w garści czy zestaw głośnomówiący.

Kierowcy rozmawiający przez telefon pogłębiają korki

rp.pl: Kierowcy rozmawiający przez telefon komórkowy jadą na zatłoczonych drogach wolniej niż zwykle, pogłębiając tym samym problemy komunikacyjne. Dla innych uczestników ruchu może się to przekładać na wydłużenie czasu jazdy o 5 do 10 proc. - wynika z badań przeprowadzonych przez profesora psychologii uniwersytetu stanowego w Utah, Davida Strayera.

Dla bezpieczeństwa to znikoma różnica. Ręka wprawdzie wolna, ale mózg zajęty. Znalazłam wyliczenia, że rozmowa przez telefon zabiera 20% uwagi. Liczba jak liczba. Zależy, jaka rozmowa, i jaka uwaga. Każdy ma trochę inne możliwości. W obrębie tych możliwości jest jeszcze zmienność wynikająca z aktualnej kondycji. Więcej możemy, gdy jesteśmy wypoczęci. Tylko kto jest,  skoro Polacy należą do najbardziej niewyspanych narodów?

Nie piszę dziś o dramatach, gdy ekipy ratunkowe znajdują w zmasakrowanym aucie telefon z niedokończonym sms-em. W ogóle nie mówię o sytuacjach, gdy z powodu opóźnionej  reakcji dochodzi do poważnych wypadków. Jak ktoś jest szaleńcem, który pędzi, ile fabryka dała i jeszcze coś kombinuje z telefonem, to myślę, że jedyne, co może go przekonać, to własne doświadczenie, gdy przekona się na własnej skórze, że ułamki sekund mają znaczenie. Mówię o codzienności. O tym, że gdybyśmy jeździli skoncentrowani na drodze, to jeździlibyśmy lepiej, przemieszczali się po mieście płynniej, w rezultacie szybciej, bez niepotrzebnej irytacji, stłuczek. Tylko tyle i aż tyle.

Tagi:
REKLAMA

To może Cię zainteresować