Oscary 2014: Jak było na gali?

Jan Pelczar | Utworzono: 03.03.2014, 10:22 | Zmodyfikowano: 03.03.2014, 09:23
A|A|A

Od kilku lat jest oczywiste, że przed odbiornikami jednocześnie się komentuje, tweetuje, sprawdza komentarze innych, a na portalach przeprowadza relacje na żywo. Realizatorzy oscarowej gali pokazali jak z tego skorzystać w pełni, a przy okazji na tym zarobić. Telefon, z którego prowadząca rozdanie nagród Ellen DeGeneres robiła sobie zdjęcia (selfies) i słit focie z gwiazdami, doczekał się najbardziej spektakularnego product placement w historii mariażu telewizji i nowych mediów. Jacek Kurski i zdjęcia z Majdanu- daleko w tyle. Tysiące retweetów w trzy minuty, miliony w kilka godzin. I rzecz jasna niekończące się memy, w których w miejsca twarzy aktorów obecnych w Dolby Theatre wstawiane są inne wizerunki (np. Nicolas Cage w różnych pozach). Oskarżana o przynudzanie i rozwlekłość oscarowa gala tym razem była dynamiczna i ciekawa nawet dla tych, którzy przewidzieli, kto dostanie statuetki.

I tematem numer jeden są teraz zdjęcia robione przez Ellen, jej pomysł, by dla wygłodniałych gwiazd zamówić pizzę, albo taniec Pharella Williamsa z Lupitą Nyong'o, w trakcie prezentowania nominowanej do Oscara piosenki (niestety "Happy" znane z płyty Ram Cafe 8 Oscara nie dostało). O tym kto dostał ile Oscarów i co to oznacza dla kina mówi się w drugiej kolejności. Szczególnie, że niespodzianek nie było. Najbardziej zacięty sezon nagród w najnowszej historii, w którym do końca i na całego rywalizowały ze sobą trzy filmy, rozstrzygnął się w najbardziej przewidywalny z możliwych sposobów. I chyba w najbardziej sprawiedliwy. Grawitacja dostała najwięcej (7 Oscarów) i uczyniła Alfonso Cuarona pierwszym latynoskim reżyserem ze statuetką. Najlepszym filmem roku obwołano jednak Zniewolonego (z Lupitą Nyong'o z Oscarem z rolą drugoplanową). Największym przegranym został American Hustle - 10 nominacji i żadnego Oscara. To zapewne cena za zeszłoroczne zwycięstwa "Operacji Argo" i "Poradnika pozytywnego myślenia", bo podobny był gatunek i niemal ta sama obsada. Trudno polemizować z aktorskimi wyróżnieniami. Rola Cate Blanchett w "Blue Jasmine" wyrastała ponad wszystko inne i nie zaszkodziły jej nawet zbrodnie i wykroczenia zarzucane po latach Woody'emu Allenowi. Matthew McConaughey i Jared Leto dla kreacji w "Witaj w klubie" zrzucili wiele kilogramów, ale jednocześnie udowodnili, że są w niezwykłej formie aktorskiej. Film niedługo wchodzi do naszych kin, będzie więc okazja, by poświęcić im więcej zdań na naszej stronie w recenzji. Odetchnąć mogli w tym roku wrażliwi na polskie akcenty. "Wałęsa" nie dostał się nawet do półfinału, żaden polski twórca z Hollywood nie przekonywał nas swoją nominacją, że mamy z czego budować filmową potęgę.

Prowadzący studio w Canal + wynaleźli jedynie Elżbietę Towarnicką, śpiewającą w filmie "La Grande Bellezza" Paolo Sorrentino, nagrodzonym w kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny. Triumfujące na wrocławskich festiwalach dokumenty "Scena zbrodni" (zwycięzca Planete + Doc Film Festival) oraz "Piękna i bokser" (nagrodzony w konkursie filmów o sztuce na ostatnich Nowych Horyzontach) przegrały z "12 Feet to Stardome", opowieścią o chórzystkach. Krótkometrażowym dokumentem roku został film "The Lady in Number 6. Music Saved My Life" - o najstarszej ocalałej z Holocaustu. Alice Herz-Sommer zmarła tydzień przed galą w wieku 110 lat.

Relacja z oscarowej nocy na ianpelczar.blogspot.com.

Tagi:
REKLAMA

To może Cię zainteresować