Zdjęcia za 6,4 mln zł (rozmowa)
Wrocław obiegła zaskakująca informacja - Hala Stulecia kupiła fotografie słynnej aktorki, wydając na nie 6,4 mln złotych. Wylicytowana kolekcja jest jednym z największych na świecie zbiorów zdjęć MM.
Po co Hali Stulecia ponad 3 tys. fotografii Marylin Monroe?
Nie wiem, czy ktokolwiek z zadających sobie to pytanie wie, że Hala Stulecia od 2012 roku prowadzi działalność wystawienniczo-muzealną, czyli Centrum Poznawcze. Rocznie odwiedza je kilkadziesiąt tys. osób, płacąc za to bilety. To dobry kierunek biznesowy, zwłaszcza, że wszyscy już się chyba zorientowali, że elektrownie atomowe, przemysł czy ciężkie budownictwo to jedna strona świata, a drugą jest to, co ludzie chcą robić ze swoimi wolnym czasem, którego mamy coraz więcej.
I w tym wolnym czasie mamy oglądać fotografie?
W wolnym czasie warto zobaczyć coś pięknego.
Proszę mnie przekonać, że to dobra inwestycja.
Kupno zdjęć to możliwość uruchomienia ekspozycji, która rocznie ma szansę zainteresować 150-200 tys. Te osoby to nasi potencjalni widzowie, którzy przeżyją przygodę z gwiazdami znanymi tylko z ekranów telewizyjnych lub kinowych. Natomiast wokół całej sprawy na razie niewiele jest pewników. Przede wszystkim nie możemy wskazać jeszcze docelowego miejsca ekspozycji.
CZYTAJ WIĘCEJ: Hala Stulecia kupiła zdjęcia za prawie 6,5 mln zł (KOMUNIKAT)
A jaki jest pomysł?
W trybie pilnym - po mistrzostwach świata w piłce siatkowej, mniej więcej od początku października, chcemy uruchomić wystawę na terenie Hali Stulecia i pociągnąć ją tak długo, jak długo będzie starczać sił wrocławianom, by ją oglądać. W miedzy czasie zamierzamy przygotowywać profesjonalne miejsce ekspozycji, które będzie czymś więcej niż tylko muzeum - będzie miejscem, gdzie będzie można podziwiać popkulturę.
fot. www.desa.pl
Kolekcja kosztowała ponad 6,4 mln zł. Kto konkretnie ją kupił?
Wrocławskie przedsiębiorstwo Hala Ludowa Spółka Zoo - z zasilenia kapitału własnego w wysokości 12,5 mln na inwestycje oraz uruchomienie nowych produktów. Otrzymaliśmy zgodę rady nadzorczej i właścicieli na dysponowanie tymi środkami, także w celu kupna zdjęć.
Te 12,5 mln dało miasto?
Tak. Mamy nadzieję, że kiedyś także urząd marszałkowski skorzysta ze swoich uprawnień właścicielskich i też coś dołoży.
Jednym słowem - to miasto kupiło te zdjęcia?
Kupiła spółka, która w 98 proc. należy do miasta
A dlaczego to była tajemnica?
W przypadku każdej licytacji albo ubiegania się o zakup czegoś za duże pieniądze i o dużym zainteresowaniu różnych instytucji, lepiej zachować anonimowość. Gdyby ktoś próbował oceniać zasobność tak dużego organizmu, jakim jest Wrocław, mógłby próbować licytować na oślep, do końca, mierząc w ten sposób determinację kupujących.
Ale rozmawiamy o spółce miejsce, więc decyzje o wydawaniu dużych pieniędzy powinny być jawne. Ja, jako mieszkanka Wrocławia, która płaci tu podatki, powinnam wiedzieć, że ma pan taki plan.
Dotykamy ważnego elementu - staramy się w sposób transparenty prowadzić działalność. Nie wiem, czy pani wie, że w związku z decyzją konserwatora zieleni, musimy nasadzić drzew za 2,5 mln zł. Zgadza się z tym pani?
Nie, o tym też wcześniej nie wiedziałam.
To jest we wszystkich dokumentach, które są dostępne. Wszyscy wiedzą to, o czym mogą zostać publicznie poinformowali. Jeżeli jednak zakup dotyczy bardzo kosztownych elementów, które stanowią, nazwijmy to, majątek do którego nikt nigdy nie będzie miał dostępu - dyskutujemy: inwestować, czy remontować, a może tylko wynajmować. Mówimy o kupnie kolekcji 3 tys. fotografii, która przez następne ćwierć wieku będzie udostępniona wrocławianom. Dyskusja, czy 6,4 mln zł to dużo czy mało , ciągle będzie trwała. Oczywiście, to ogromna kwota. Gdyby za zdjęcia trzeba było zapłacić więcej, trudno byłoby to wprowadzić do naszego biznesplanu. A tak, szacujemy, że ciągu pięciu lat zainwestowane pieniądze się zwrócą. Co to oznacza? Że prawdopodobnie wczoraj, dzięki odważnej decyzji rady nadzorczej i dużej determinacji miasta, spółka rozpoczęła nowy etap i w ciągu najbliższych kilku lat przestanie być zasilana zewnętrznymi pieniądzmi; sama je będzie wypracowywała.
No dobrze, a w jaki sposób połączyć MM z Wrocławiem?
Powiem przewrotnie - w tej kolekcji znajduje się 100 fotografii Marleny Dietrich, a ją z Halą Stulecia połączyć łatwo. Przy okazji kupiliśmy 2900 innych zdjęć, z których będzie można zrobić kilkanaście ciekawych cykli wystawienniczych, nie zanudzając zwiedzających. Wystawa powinna co dwa-trzy lata zmieniać się, pulsować, pokazywać nowe elementy. To jest pomysł na zrobienie stałego muzeum, w którym wrocławianie będą mogli posmakować popkultury z najwyższej półki.
Gdzie to muzeum powstanie?
We Wrocławiu. Mamy kilka problemów, o których wciąż dyskutujemy. Z jednej strony istnieje możliwość przygotowania ekspozycji w hali, z drugiej - ten rodzaj rozrywki powinien być pokazany w sercu miasta - marzymy o rynku albo Placu Solnym. Myślę, że próba pokazania tego w innej lokalizacji, będzie skazana na niepowodzenie - i organizacyjne, i prestiżowo.
CZYTAJ KONIECZNIE: Chcesz zarobić na Marylin? Najpierw sprzedaj słonia!
Myślicie o dzierżawie jakiejś kamienicy?
Tak, a może nawet o przejęciu i wyremontowaniu. Na razie najwięcej starań przykładamy do tego, by zdiagnozować, w jakich warunkach kolekcja musi być prezentowana. To narzuci techniczne wymogi co do budynku.
Kiedy zobaczymy fotografie?
Według wszystkich założeń, ci, którzy będą chcieli zobaczyć Marilyn i kilka innych ważnych postaci popkultury, będą mogli w październiku przyjść do hali i to zrobić.