Awantura w siedzibie spółki Gant Development
Emocje wzięły górę - w siedzibie spółki Gant Development we Wrocławiu doszło do wielkiej awantury. Właściciel firmy odwołał zarząd - jednak prezes uważa, że nie można go zwolnić, ponieważ po decyzji sądu, strategiczne dla przedsiębiorstwa decyzje podejmować może tylko syndyk.
Na miejsce przyjechali funkcjonariusze policji, by uspokoić zwaśnione strony. Przypomnijmy, wierzyciele domagali się upadłości likwidacyjnej spółki. Sąd na wczorajszym posiedzeniu, był gotów ją ogłosić, ale tylko pod warunkiem, że wierzyciele pokryją koszty tej likwidacji. Ponieważ się na to nie zgodzili postępowanie zostało umorzone, a do firmy wprowadzono syndyka.
Wrocławski sąd zakończył (7 lipca 2014 r.) postępowanie, które trwało blisko rok. Od stycznia legnicki deweloper, którego długi przekraczają już 400 mln złotych, był w stanie upadłości układowej, jednak Rada Wierzycieli wystąpiła o likwidację spółki.
Sąd był gotów przychylić się do tego wniosku, jednak to wierzyciele musieliby pokryć koszty takiej procedury. Ci nie są tym zainteresowani, więc nie mamy innego wyjścia jak umorzyć sprawę - mówi sędzia Jarosław Horobiowski, który podkreśla winę dewelopera.
Taka decyzja sądu oznacza, że teraz każdy z wierzycieli musi indywidualnie dochodzić odzyskania swoich pieniędzy w postępowaniu komorniczym. Warto też pamiętać, że decyzja sądu dotyczy tylko spółki matki GANT Development S.A, a nie około 50 spółek córek, które założył GANT.
Decyzja sądu nie jest prawomocna, na odwołanie przysługuje siedem dni.