Złodzieje nie mają urlopów (SONDA)
fot. KWP Białystok
Jak tłumaczy starszy aspirant Paweł Petrykowski z Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu, statystyki nie pokazują wprawdzie masowego wzrostu włamań w sezonie urlopowym, ale z całą pewnością dłuższa nieobecność w domu jest zachętą dla złodziei.
- Zwykle robią przed włamaniem rozpoznanie. Biorą pod uwagę naszą zamożność, ale także to, kto i kiedy jest w domu lub mieszkaniu – wyjaśnia Petrykowski:
Z danych policyjnych wynika, że najczęściej złodzieje dostają się do domów lub mieszkań wykorzystując naszą nieuwagę. Tzn. w większości przypadków nie wyważają drzwi wejściowych, ale np. korzystają z niedomkniętych okien, drzwi balkonowych, czy okienek piwnicznych.
Czy masz sąsiadów, których możesz poprosić o opiekę nad mieszkaniem/domem?
- Dlatego zanim wyjedziemy, trzeba sprawdzić, czy nie zostawiliśmy złodziejowi zachęty do włamania. Warto też skorzystać z zabezpieczeń technicznych. To może być system alarmowy, monitoring, rolety antywłamaniowe. Pamiętajmy jednak, by nie robić z mieszkania fortecy. To także wyraźny sygnał dla złodzieja, że mamy co chronić – tłumaczy Petrykowski.
Policja zachęca do podtrzymywania dobrosąsiedzkich relacji, bo te wyjątkowo sprawdzają się podczas urlopowych wyjazdów. Zaufany sąsiad, który będzie miał oko na nasze mieszkanie lub na dom, jest niezwykle cenny.
- Jeśli mieszkanie jest pod obserwacją włamywaczy, to wystarczy, że sąsiad od czasu do czasu o różnej porze dnia zapali światło lub uprzątnie ulotki reklamowe z wycieraczki. Tym samym stwarza wrażenie, że w mieszkaniu ktoś jest na stałe – mówi Petrykowski.
Co ciekawe policjanci zwracają też uwagę na naszą aktywność podczas urlopów na portalach społecznościowych. Bo nigdy do końca nie wiemy, kto zobaczy zamieszczane tam zdjęcia z naszych wakacji.
- Nie chcemy demonizować sprawy, ale to także są sytuacje, które stwarzają okazję dla włamywaczy. Gdy chwalimy się ekskluzywną wycieczką zagraniczną, to po pierwsze dajemy sygnał, że nie ma nas w domu, po drugie, że jesteśmy ludźmi majętnymi – mówi Paweł Petrykowski.