Z rynku wywożą, inni toną w śmieciach (SONDA)
fot. Dorota Czubaj (prw.pl)
Jak bumerang po wraca temat śmieci. Tym razem chodzi o tak zwane wielkie gabaryty we Wrocławiu. Zgodnie z prawem, które obowiązuje od roku, gmina jest odpowiedzialna, by posprzątać - wszystko i wszędzie. Okazuje się jednak, że w stolicy Dolnego Śląska są miejsca gdzie czystość jest priorytetem i takie, gdzie śmieci mogą leżeć tygodniami.
- Czy w centrum zalegają gabaryty? Nie, bo Ekosystem (czyli miejska spółka odpowiedzialna za wywóz śmieci w mieście - przyp. red.) inaczej patrzy na rynek - mówi Mirosława Banaszak, zarządca budynków ze Śródmieścia. - U nas to stoi tygodniami i nikt się śmieciami nie interesuje - dodaje.
Kłopot polega na tym, że firma sprzątająca zabiera tylko to, co znajduje się w kontenerach. A porozrzucane obok śmieci gniją tygodniami. - Wszyscy mówią, że posprzątać powinien zarządca. Ale skąd wziąć na to pieniądze? Tego już nie mówią. A właściciele rozkładają ręce i pytają: dlaczego my, skoro tyle za śmieci płacimy? - opisuje Banaszak.
Czy Rynek i jego okolice powinny być sprzątane częściej niż inne rejony miasta?
Zarządca dodaje, że od początku roku stara się spotkać z urzędnikami, żeby wspólnie rozwiązać problem. Ale się nie udaje. - Do części spotkań rzeczywiście nie doszło - zarządcy dyktowali swój sposób odbioru odpadów, nie chcąc przyjąć argumentów będących racją drugą strony. I tego, że obowiązuje nas taka, a nie inna ustawa - wyjaśnia Anna Bytońska z Ekoststemu.
Bytońska dodaje, że spółka dysponuje ograniczonymi środkami finansowymi, a o rynek dba, bo to "salon Wrocławia". Mieszkańcy Śródmieścia tego argumentu nie przyjmują. I mówią: Przecież od nas do rynku jest zaledwie kilkaset metrów...
Posłuchajcie całego materiału: