Były metropolita wrocławski świadkiem ws. księdza pedofila

Agata Wojciechowska | Utworzono: 12.09.2014, 11:49
A|A|A

fot. Agata Wojciechowska

Były metropolita wrocławski Marian Gołębiewski zeznawał przed sądem. Jest świadkiem w sprawie księdza pedofila. Według ofiary Gołębiewski będąc biskupem w Kołobrzegu miał przymknąć oko na informacje o pedofilskich skłonnościach wikarego.

Teraz ofiara molestowania domaga się odszkodowania finansowego od Kościoła. To pierwszy taki proces w kraju. Podczas wideokonferencji sąd przesłuchał byłych diecezjalnych biskupów kardynała Kazimierza Nycza oraz wrocławskiego arcybiskupa seniora Mariana Gołębiewskiego.

Ofiara księdza pedofila twierdzi, że hierarchowie wiedzieli o przypadkach molestowania seksualnego dzieci i nic nie zrobili. Teraz strona pozywająca domaga się 200 tys. zł odszkodowania.

Fragment zeznania metropolity wrocławskiego:

"Dotarła do mnie wiadomość, że właśnie ten były ksiądz jakieś ma nieodpowiednie zachowania w stosunku do mężczyzn. Mówiąc krótko było to posądzenie o homoseksualizm. Stąd tez wydałem upomnienie kanoniczne, grożąc, że jeżeli by sposób postępowania okazał się niegodny kapłaństwa, to będzie usunięty z tej funkcji"

Zapytany o molestowanie seksualne arcybiskup odpowiedział: - Za ten czas, kiedy byłem biskupem koszalińsko-kołobrzeskim na ten temat nic mi nie było wiadomo. Sądzę, że w czasie mego urzędowania takich jakichś interwencji nie było. Raczej, informacje, przynajmniej do mnie, nie dotarły.

Sprawa toczy się przed sądem w Koszalinie. Jednak arcybiskup ze względu na swój stan zdrowia poprosił, by przesłuchać go poprzez wideokonferencję we Wrocławiu.

Arcybiskup Marian Gołębiewski zeznał w sądzie, że wiedział o skłonnościach homoseksulanych duchownego, którego mianował proboszczem. Wysłał mu w tej sprawie naganę biskupią i więcej interwencji nie podejmował, bo nie miał sygnałów, że coś jest nie tak. Były metropolita podkreślał też, że nie miał wiedzy o tym, że Zbigniew R. kogokolwiek molestował.

Sprawa we Wrocławiu trwała 20 minut i była tylko częścią całej rozprawy, toczącej się w Koszalinie. Pytania zadawała tylko strona pozywająca. Po procesie arcybiskup nie chciał komentować sprawy.

REKLAMA