Stracił pracę za grafik, którego miało nie być
fot. archiwum radia RAM
Kostecki tuż przed godziną 16 został zwolniony przez wojewodę. W rozmowie telefonicznej z Radiem Wrocław potwierdził, że nie jest już pracownikiem urzędu. - Przez te trzy lata robiłem wszystko, co mogłem, by zapewnić jak najlepsze warunki pacjentom - powiedział nam. Marta Libner, rzeczniczka wojewody, pytana o powody zwolnienia Kosteckiego wyjaśnia: - O tym, że we wrocławskich szpitalach, bez wiedzy NFZ, były dyżury, wojewoda dowiedział się z mediów. Pan Edward Kostecki nie informował też, że w mieście brakuje neurochirurgów.
Jak ujawniliśmy w środę, w trzech wrocławskich szpitalach obowiązywały dyżury neurochirurgiczne. A być ich nie powinno, bo zgodnie z procedurami NFZ placówki, które mają takie oddziały, dostają pieniądze za gotowość 24 godziny na dobę siedem dni w tygodniu. Szefowa Funduszu Wioletta Niemiec o istnieniu grafika również dowiedziała się od nas. Nie kryła zaskoczenia. - Nie uczestniczyliśmy w tych ustaleniach i o nich nie wiedzieliśmy. To, że SOR jest w gotowości nie oznacza,że pozostałe oddziały mogą być uśpione. W żadnym punkcie umowy nie jest zapisane, że szpitale dyżurują wtedy, kiedy ustalą to z wojewodą. W mojej ocenie jest to niedopuszczalne - mówiła. Niemiec podkreślała też, że zawsze musi być na miejscu dwóch specjalistów.
DLACZEGO SZPITAL NIE PRZYJĄŁ CIĘŻKO RANNEGO CHŁOPCA? CZYTAJ WIĘCEJ
Tymczasem Kostecki dwa dni temu tłumaczył, że jego intencją było zapewnienie jak najlepszej opieki chorym. Jak mówi, grafik dyżurów powstał po uzgodnieniach z dyrektorami szpitali i konsultantem wojewódzkim, którzy twierdzili, że w mieście nie ma tylu neurochirurgów, by mogli w pełnej obsadzie być do dyspozycji całodobowo.
Sprawa wyszła na jaw, kiedy szpital przy u. Borowskiej odesłał ciężko rannego chłopca do lecznicy przy Wiegla, twierdząc, że to ta placówka ma dyżur. 8-latek zmarł. Po śmierci dziecka urząd wojewódzki tłumaczył, że przy placówce działa Centrum Urazowe, które powinno być gotowe na przyjęcie rannego. Sprawę bada prokuratura. Trwają także kontrole NFZ i Ministerstwa Zdrowia.